Dekadę po amatorskich nagraniach bojowników Al-Kaidy, które podrzucano do katarskiej telewizji Al-Jazeera, nowe pokolenie dżihadystów opanowuje świat Zachodu przez upowszechnianie swojej ideologii w internecie. Członkowie Państwa Islamskiego aktywnie rekrutują swoich zwolenników za pośrednictwem portali społecznościowych Facebook i Twitter oraz za pomocą profesjonalnych materiałów propagandowych umieszczanych na serwisie YouTube. Dżihadyści deklarują jako swój cel podbicie chrześcijańskiej Europy, ale nie tylko...
Według raportów służb specjalnych i niezależnych organizacji, odsetek obywateli państw zachodnich w szeregach islamskich bojowników jest znaczący. Rekruci pochodzą z 81 krajów, a ich dokładna liczba jest wciąż trudna do oszacowania. Dane wahają się od 2 do 20 tys. Jak podała we wrześniu br. firma analityczna Soufan Group związana z amerykańskim wywiadem, do Państwa Islamskiego (IS) dołączyło ok. 12 tys. ochotników z zagranicy, z czego 3 tys. to obywatele krajów Europy Zachodniej. Najwięcej, bo 25 proc. z nich, to Brytyjczycy. Kolejną najliczniejszą grupę stanowią Francuzi i Niemcy. Część z nich bierze aktywny udział w walkach. Na początku grudnia w sądzie we Frankfurcie nad Menem skazany został na prawie cztery lata więzienia 20-letni Kreshnika B. Udowodniono, że w 2013 r. był on członkiem milicji terrorystycznej IS. Został uznany za winnego członkostwa w organizacji terrorystycznej za granicą. W większości ochotnicy to 20-latkowie, ale zdarzają się nawet nastolatki.
Islam znają z mediów
Jeszcze przed atakami na bliźniacze wieże World Trade Center w Nowym Jorku w 2001 r., Al-Kaida znała znaczenie i siłę wojny psychologicznej. Chętnie korzystała z nośników takich jak telewizja, internet, a nawet telefonia komórkowa. Świat zachodni nie brał wtedy tych zabiegów na poważnie. Głównie dlatego, że tylko część komunikatów była skierowana do n
ich. Spoty zachęcające współwyznawców do przyłączenia się do dżihadu oraz amatorskie reportaże z walk w Iraku czy Afganistanie miały swoich odbiorców w świecie arabskim. Oświadczenia, komunikaty i odezwy wygłaszane były głównie w języku arabskim lub regionalnych dialektach. Otwarcie się na szerokie grono odbiorców nastąpiło dopiero w 2010 r. Od tego czasu Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (AQAP) publikuje w internecie anglojęzyczny magazyn „Inspire”. Periodyk – wypełniony treściami radykalnych islamistów, ale również praktycznymi poradami – można przeczytać na całym świecie. W poszczególnych numerach znajdują się instrukcje, jak krok po kroku skonstruować bombę w domowych warunkach oraz jak z ogólnodostępnych produktów sporządzić materiały wybuchowe i oszacować ich skuteczność. W magazynie znajdowały się także szczegółowe instrukcje dotyczące treningów z użyciem karabinu AK-47, czyli popularnego kałasznikowa. Część amerykańskich ekspertów twierdzi, że właśnie treści z pisma Al-Kaidy były inspiracją i przewodnikiem dla braci Dżochara i Tamerlana Carnajewów, odpowiedzialnych za zamach podczas maratonu w Bostonie w 2013 r. Wychowani w USA bracia, podobnie jak ich rówieśnicy, znali radykalny islam głównie z internetu.
Profesjonalne pranie mózgu
Swoje propagandowe czasopismo posiada również Państwo Islamskie. „Dabiq” został po raz pierwszy opublikowany w internecie w lipcu tego roku. Magazyn jest wydawany w kilku językach, w tym po angielsku. Głównym celem publikacji jest zachęcenie do dołączenia do samozwańczego kalifatu zwolenników dżihadu z Zachodu. Państwo Islamskie działa o wiele bardziej profesjonalnie niż inne organizacje islamistyczne, gdyż dysponuje szeregiem mediów i strategią przekazywanych informacji. Dżihadyści z IS mają swoją telewizję i produkcję filmową, zachęcającą do przyłączenia się do ich wojny. Emitują przemówienia, mające zastraszać świat zachodni i być sygnałem do działania dla swoich zwolenników. Państwo Islamskie ma również całkiem nieźle rozwinięte sieci kontaktów na Facebooku i Twitterze. To za pośrednictwem tych mediów społecznościowych organizacja rekrutuje młodzież z Zachodu.
Najprostszym celem są nastolatki o muzułmańskich korzeniach. Tak było np. w przypadku 15-letniej Nory z Marsylii. Dziewczyna została wychowana we Francji w rodzinie umiarkowanie religijnych wyznawców Allaha. Jak relacjonował jej brat, ubierała się jak przeciętna nastolatka i lubiła bajki Disneya. Rzadko podróżowała, a już na pewno nie samodzielnie. Pewnego dnia wyszła do szkoły i nie wróciła. – Trzy dni później Nora się z nami skontaktowała. Powiedziała, że dotarła do Aleppo, że jest szczęśliwa i niczego jej nie brakuje – opowiadał jej 37-letni brat Foad. Rodzina była zszokowana. Okazało się, że za pośrednictwem Facebooka została zradykalizowana i stała się oddaną zwolenniczką islamistów. Rodzice młodych Europejczyków, którzy przyłączyli się do dżihadystów, często mówią, że ich dzieci przeszły pranie mózgu.
Gdzie czai się niebezpieczeństwo?
Obecnie największym zagrożeniem są ci, którzy zostali wyszkoleni przez IS i wracają do rodzimych krajów. Zapowiedzi zawieszenia czarnej flagi islamistów na obelisku na pl. św. Piotra w Watykanie (przedstawione na okładce październikowego numeru „Dabiq”) nie są już tylko nawoływaniem szalonego imama, ale poważnym zagrożeniem dla świata Zachodu. Takie publikacje mogą być sygnałem dla terrorystów lub impulsem do działania. Służby wywiadowcze Wielkiej Brytanii i Niemiec przyznają, że uważnie śledzą losy tych, którzy mieli kontakt z IS w Syrii i Iraku, jak również radykalnych muzułmanów pozostających w kraju.
Zjednoczone Królestwo w sierpniu ogłosiło drugi stopień zagrożenia terrorystycznego w pięciostopniowej skali, w związku z obawami ataków ze strony dżihadystów powiązanych z IS. – Wielka Brytania stoi obecnie w obliczu większego zagrożenia terroryzmem niż kiedykolwiek wcześniej od 11 września 2001 r. – daty pamiętnych zamachów w USA – mówiła w Londynie Theresa May, szefowa brytyjskiego MSW, powołując się na informacje służb. Poważne obawy mają także Niemcy. Lista podejrzanych o terroryzm na tle religijnym przekracza 100 osób. A ilu działa na tyle ostrożnie, że policja nawet nie wpadnie na pomysł, że mogą planować ataki terrorystyczne? Tragiczne wydarzenie, które miało miejsce w ubiegłym tygodniu w australijskim Sydney, jest kolejnym po ataku uzbrojonego zamachowca pod kanadyjskim parlamentem dowodem, że terroryzm chce nas zastraszyć na naszym podwórku. Zarówno napastnicy z Sydney, jak i z Ottawy zostali przez ekspertów od terroryzmu zakwalifikowani do grupy tzw. samotnych wilków, czyli osób, które w pojedynkę odpowiedziały na apel Państwa Islamskiego, by zabijać „niewiernych” na ich terenie. W mijającym roku do podobmych ataków doszło też w Wielkiej Brytanii i Belgii. „Coraz częstsze ataki tego typu wskazują, że apel Państwa Islamskiego dotarł do wielu ludzi, którzy będą intensyfikować swoje działania” – prognozuje Raffaello Pantucci, specjalista ds. terroryzmu brytyjskiego Royal United Services Institute.
A jak wygląda intensyfikacja prewencji po stronie Zachodu?
We wrześniu policja w Sydney podsłuchała rozmowę między mieszkającymi w Australii islamistami a jednym z liderów IS, który wzywał ich do obcinania głów nie-muzułmanom. Dzięki temu udało się wychwycić tę konkretną grupę islamistów i zapobiec nieszczęściu. Ale już zamachowca, który zamknął się w ub. tygodniu w kawiarni z zakładnikami i kazał im trzymać w szybie czarną flagę z muzułmańskim wyznaniem wiary, nie wytropiono. I to mimo że nie był anonimowy ani dla służb imigracyjnych, ani dla policji. Otwarcie nazywał żołnierzy, którzy polegli w Afganistanie „świniami”. „Jeżeli zachodnie rządy nie przestaną chować głowy w piasek i nie wyciągną wniosków z ostatnich wydarzeń, takie sytuacje jak w Sydney staną się nagminne” – czytamy na stronie Front Page Magazine. Takich głosów jest coraz więcej.
Cały tekst w "Gazecie Polskiej" - jeszcze do kupienia w kioskach razem z filmem "Tam, gdzie da się żyć"
Źródło: Gazeta Polska
Sabina Treffler