Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił zażalenie Związku Polaków w Niemczech na odmowę warszawskiej prokuratury wszczęcia dochodzenia przeciwko niemieckiej redakcji posługującej się określeniem „polskie obozy koncentracyjne i polskie getta”. Wcześniej w kuriozalnym umorzeniu prokuratura stwierdziła, że Ravensbrück i Buchenwald to... obozy koncentracyjne założone na terenie Polski.
Decyzję o oddaleniu zażalenia podjął sędzia Krzysztof Ptasiewicz.
Polonia w Niemczech interweniowała w związku z tekstem opublikowanym przez niemiecki dziennik „Rheinische Post”.
Autorka publikacji używała w niej określenia „polskie obozy koncentracyjne i polskie getta” wobec... obozów w Ravensbrück i Buchenwaldzie. Dziennikarka posługuje się takimi sformułowaniami, mimo że te miejscowości nigdy nie leżały na obszarze Polski. Okazuje się, że dla polskiej prokuratury i tak nie ma sprawy. Prokuratura Rejonowa dla Warszawy-Mokotowa stwierdziła jedynie, że odmawia wszczęcia dochodzenia w tej sprawie. Na tę decyzję złożyli zażalenie Anna Halves i Józef Galiński, przedstawiciele władz Związku Polaków w Niemczech. Odwołując się do sądu o nakazanie prowadzenia śledztwa, wykazują, że prokurator Mariola Reda-Pieczeniewska, podobnie jak niemiecka dziennikarka, nie wie nawet tego, że Ravensbrück i Buchenwald nigdy nie leżały w granicach Polski.
Reda-Pieczeniewska, odmawiając wszczęcia śledztwa, argumentowała, że chociaż sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne” jest niefortunne, to nie miało na celu wskazania, że obozy takie zakładali Polacy, a jedynie że położone one były na ziemiach polskich. Okazuje się jednak, że polskie sądy nie uznają zażalenia nawet na tak kuriozalne umorzenie.
Od początku rozprawy przed Sądem Okręgowym w Warszawie sędzia Ptasiewicz wyszukiwał nieprawidłowości formalne w zażaleniu. Ostatecznie stwierdził, że skarżący nie są osobami powołanymi do reprezentowania związku, mimo że zapewnia im to statut organizacji i odpowiednia uchwała przyjęta przez jej władze. Związek Polaków w Niemczech podjął wcześniej uchwałę o tym, że przed sądem w Polsce reprezentują go właśnie autorzy zażalenia. Zdumienia nie krył Józef Galiński, członek rady naczelnej ZPwN.
– Nie pierwszy raz reprezentuję związek przed sądami w Polsce. Mam już orzeczenie sądowe w innej sprawie. Sąd nie podważał mojej legitymacji do reprezentowania ZPwN – pokreślił Józef Galiński.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Maciej Marosz