Władze warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zajmą się jutro sprawą Krystyny Kurczab-Redlich. Dziennikarka, która zasiada w sądzie koleżeńskim SDP, według dokumentów IPN‑u została zarejestrowana jako kontakt operacyjny o pseudonimie „Violetta”.
Dorota Kania w książce pt. „Resortowe dzieci. Media” ujawniła, że
dokumenty znajdujące się w archiwach IPN‑u wskazują, iż Krystyna Kurczab-Redlich została pozyskana do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w 1978 r., a z wywiadem PRL‑u – w grudniu 1982 r.
– Nie możemy przejść obojętnie nad publikacjami dotyczącymi współpracy jednej z osób należących do władz warszawskiego SDP – powiedziała Joanna Lichocka, która również zasiada w zarządzie stowarzyszenia. Zwraca uwagę, że Kurczab-Redlich jest członkiem sądu koleżeńskiego. –
Jeżeli potwierdzą się informacje, a jest to bardzo prawdopodobne, uważam, że Kurczab-Redlich nie może stać na straży etyki dziennikarskiej – wyjaśnia Lichocka.
Wątpliwości nie ma również Teresa Bochwic z krajowego zarządu SDP. –
Osoba, która ma za sobą współpracę z komunistycznymi służbami, z pewnością nie może zasiadać w sądzie koleżeńskim – ocenia. Przypomina, że już kilka lat temu środowisko dziennikarskie zrzeszone w stowarzyszeniu wyraziło wolę, aby jego członkowie składali ustne oświadczenia lustracyjne.
Osoby wybrane do władz SDP były zobowiązane do przedłożenia zaświadczenia IPN‑u o otrzymaniu statusu pokrzywdzonego przez służby PRL‑u lub stwierdzającego, że w archiwach instytutu nie ma dokumentów świadczących o współpracy z bezpieką.
Zarówno Bochwic, jak i Lichocka podkreślają, że Krystyna Kurczab-Redlich winna zawiesić członkostwo w sądzie oraz SDP do czasu wyjaśnienia sprawy.
Sama dziennikarka – wydaje się – nie jest tym zainteresowana. W rozmowie z „Codzienną” zaatakowała gwałtownie autorów książki. Stwierdziła, że na nikogo nie donosiła, a dokumenty służb są niewiarygodne.
Jednak fragmenty notatek opublikowane w „Resortowych dzieciach” są jednoznaczne. Na przykład ppor. Krzysztof Sałański, inspektor Wydziału XI Departamentu I, w raporcie do swojego przełożonego płk. Henryka Bosaka napisał 29 listopada 1989 r.:
„W niedługim czasie [Violetta] zamierza wyjść za mąż za Jerzego Redlicha. Powinna mieć nadal dotarcie do znanych działaczy emigracyjnych: Pomianowskiego, Kołakowskiego, Grudzińskiego i innych, o których informowała mnie w poprzednim okresie. Oceniając swoje aktualne możliwości dla naszej Służby, stwierdziła, że nadal pozostaje w dobrych stosunkach z Wilhelminą Skulską oraz Stefanem Bratkowskim, który powierzył jej pod opiekę swoje archiwum. Po śmierci J. Popiełuszki proponowano jej pełnienie dyżuru w kościele św. St. Kostki na Żoliborzu, gdzie przebywali znani działacze opozycji: Kuroń, Onyszkiewicz, Jaworski. Odmówiła, uważając, że całość to zwykła maskarada niemająca sensu”.
Inny dokument mówi jasno o „Violetcie”:
„Wyjeżdżając za granicę, jest w stanie odnowić dawne znajomości. Z przedstawicielami emigracji we Włoszech, działaczami IV Międzynarodówki w Paryżu oraz przy sprzyjających okolicznościach z pracownikami Watykanu (przez siostrę) ”.
Z meldunku gen. Zdzisława Sarewicza, dyrektora Departamentu I, czyli wywiadu, wynika, że „Violetta” na terenie Włoch spotykała się m.in. z Jerzym Pomianowskim, Leszkiem Kołakowskim oraz Marią i Jerzym Kuncewiczami.
Według relacji jednego z funkcjonariuszy „V” przekazała mu „taśmy z nagranymi gazetkami St. Bratkowskiego, które kolportowane są w różnych częściach kraju”. „
»V« posiada obecnie duże możliwości dotarcia do czołowych działaczy opozycji politycznej w kraju. Stwarza to szansę rozpoznania planów tych ugrupowań” – meldował przełożonym ppor. Sałański.
Dokumenty bezpieki świadczą o tym, że sprawa Krystyny Kurczab została zakończona i przekazana do archiwum 2 listopada 1989 r., a więc już po utworzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński