Z dnia na dzień w sieci krąży coraz więcej fake news-ów. Niestety bardzo często za ich rozpowszechnianie odpowiedzialni jesteśmy my sami. Czytając informacje udostępniamy je na profilach społecznościowych i w ten sposób potęgujemy efekt kuli śnieżnej. Część osób chce po prostu być pierwsza, informując wszystkich dookoła o tym, co się stało. Kolejna część społeczeństwa chce wierzyć w to, co zobaczyła i podaje tego typu treści bez większej refleksji. Osoby postronne widząc skalę całego zjawiska i wszechobecne zdawałoby się informacje, dają się w to wciągnąć i wpadają w trybiki machiny dezinformacji. Jak odsiewać fałsz od prawdy? W co wierzyć, a czego unikać?
Dezinformacja to zamierzone wprowadzanie w błąd. Przekazywanie opinii publicznej lub przeciwnikowi całkowicie fałszywych lub odpowiednio zmanipulowanych informacji. Odgrywa kluczowe znaczenie w teorii wojskowości i rozgrywkach szpiegowskich. W ostatnim czasie jej użycie rozpowszechnione jest także w mediach, a głównym celem dezinformacji stają się przedstawiciele opinii publicznej. Zagadnienie ściśle związane jest z fake newsami, trollingiem oraz propagandą. Dezinformację wykorzystuje się również w marketingu, reklamie, polityce oraz środkach społecznego przekazu i masowego komunikowania.
Pierwsze przypadki dezinformacji miały miejsce już w starożytności. Za jej przejaw można uznać chociażby opisany przez Homera fortel, który przeszedł do historii jako „koń trojański”. Działania dezinformacyjne z powodzeniem prowadzono w czasach Napoleona Bonapartego, a później w czasie I i II wojny światowej.
Sporo do myślenia daje fakt, że angielskie słowo disinformation jest bezpośrednim tłumaczeniem rosyjskiego terminu dezinformatsiya (дезинформация) wywodzącego się wprost z nazwy jednego z departamentów KGB odpowiadającego za tzw. czarną propagandę.
Wśród głównych założeń kampanii dezinformacji jest rozpowszechnianie zmanipulowanych informacji lub fake newsów w celu wywierania wpływu na opinię publiczną, a co najważniejsze, w celu doprowadzenia w konsekwencji tych działań do skłonienia społeczeństwa lub jego części do konkretnych zachowań wpisujących się w strategię agresora.
Fake newsy to nic innego, jak wiadomości puszczone w obieg komunikacyjny, które mają na celu wprowadzenie ludzi w błąd, wywołanie chaosu, paniki, skrajnych emocji co prowadzi często do złych wniosków i decyzji.
Fake newsy przybierają różną postać. Mogą być to internetowe żarty czy memy, które mają na celu spotęgować szum informacyjny wokół jakiegoś tematu. Fake newsami mogą być też treści do złudzenia przypominające komunikaty medialne i wiadomości lub wpisy z mediów społecznościowych. W ramach kampanii dezinformacyjnych fake newsy mogą przybierać także formę hybrydową i dla spotęgowania efektu i siły rażenia niekiedy zawierają nawet elementy prawdy obok ewidentnych kłamstw. Tworzone są po to, aby manipulować, wprowadzać dezinformację, dokonywać oszustw, a nawet dla żartu, aby oczernić drugą osobę.
Najwięcej fake newsów publikowanych jest w mediach społecznościowych, ale czasem można je znaleźć nawet na łamach profesjonalnych portali informacyjnych. To właśnie dzięki nim rozpowszechniają się w zatrważającym tempie. Czytelnicy przesyłają sobie, udostępniają, wysyłają sms, opowiadają sąsiadom co przeczytali. Kłamstwo rozpowszechnia się, a fake news zaczyna żyć swoim życiem nabierając w siłę.
Każdą informację należy czytać z obiektywizmem, jeśli coś nas zaniepokoi sprawdzać w kilku źródłach.
Okazuje się, że poza wykorzystywaniem w celach propagandowych „czynnika ludzkiego”, coraz częściej odnotować można pewną automatyzację prowadzenia działań wojennych i dezinformacyjnych w cyberprzestrzeni. Miejsce internetowych trolli zajmują powoli specjalnie opracowane programy – boty, będące algorytmami pozwalającymi znacznie usprawnić mechanizm dezinformacji i celowego rozpowszechniania fałszywych informacji za pośrednictwem mediów społecznościowych. Wykorzystanie botów pozwala znacząco obniżyć koszty działań propagandowych, rozszerzając jednocześnie siłę rażenia fake news. Dziś nie ulega już wątpliwości, że media społecznościowe stały się kluczowymi platformami społecznego zaangażowania, a zarazem pełnią już rolę kluczowych kanałów informacyjnych. Ponadto to właśnie media społecznościowe są obecnie podstawowym rodzajem mediów, wpływających na kształtowanie świadomości politycznej i tożsamości wielu młodych ludzi na całym świecie. W wielu krajach serwisy takie jak Facebook czy Twitter zmonopolizowały cały segment życia publicznego.
W ramach kampanii dezinformacyjnych często wykorzystywana jest:
„Biorąc pod uwagę analizę propagandowych działań podejmowanych za pośrednictwem internetu, należy rozróżnić dwie podstawowe grupy tzw. internetowych trolli. Pierwszą z nich stanowią internauci wykonujący swoje zadania na zlecenie, opłacani za swoją pracę. Do ich obowiązków należy m.in. zamieszczanie wpisów i komentarzy mające ukazywać „zleceniodawcę” w pozytywnym świetle, opierając się głównie na faktach – tyle, że odpowiednio wcześniej dobranych i zmanipulowanych. Drugą grupę natomiast stanowią internauci określani mianem tzw. „pożytecznych idiotów” (useful idiots). Do ich obowiązków należy zakładanie profili w mediach społecznościowych i prowadzenie blogów, na których mają ukazywać się odpowiednio przygotowane i spreparowane informacje. Do tej grupy zalicza się również wszystkie te osoby, które nieświadome całej gry operacyjnej, rozpowszechniają przeczytane informacje dalej, wierząc w ich autentyczność i przyczyniając się tym samym do ich uwiarygodnienia w oczach opinii publicznej. Z punktu widzenia zwykłego użytkownika, nieświadomego całej machiny propagandowej, wszystko wygląda tak, jakby internauci rzeczywiście znajdowali się w kraju, wobec którego podejmowane są działania propagandowe. Prosperujące niczym prężnie działające firmy marketingowe „fabryki trolli” są w stanie w zasadzie przez całą dobę zalewać internet komentarzami o odpowiednim „wydźwięku”. Często dla uwiarygodnienia całej akcji poszczególne trolle wchodziły nawet między sobą w polemikę. Typowym działaniem jest również grupowe zgłaszanie administratorom portali społecznościowych rzekomych nadużyć i żądanie zablokowania lub usunięcia wpisów odbiegających od linii propagandowej. Poza samymi „żołnierzami propagandy”, niezwykle istotna jest też sama broń, którą posługują się oni w cyberprzestrzeni. Najczęściej jest to generowanie szumu informacyjnego w postaci rozpowszechniania dużej ilości fałszywych informacji, dziś określanych głównie jako fake news. Powodów ogromnej siły rażenia fake newsów jest kilka. Po pierwsze już samo „zbombardowanie” internetu (głównie mediów społecznościowych) fałszywymi informacjami na temat budzący duże zainteresowanie społeczne powoduje, że w natłoku informacji znacznie trudniej jest odnaleźć fakty i dotrzeć do źródła wiadomości. Po drugie zawsze znajdzie się jakiś odsetek internautów, który bezkrytycznie uwierzy w internetową propagandę, a niekiedy nawet będzie podawał tego typu informacje dalej, zwiększając jedynie ich zasięg. Po trzecie publikacja fake newsów w odpowiednim momencie, może przyczynić się do odwrócenia uwagi opinii publicznej od innych tematów”.
- tłumaczy dr Piotr Łuczuk, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa UKSW oraz Instytutu Staszica
Pytany o to, jak się bronić przed fake newsami oraz czy sami możemy wypracować jakiś mechanizm weryfikowania autentyczności informacji ekspert wyjaśnia:
Podstawowym rozwiązaniem wydaje się być powszechne stosowanie zasady ograniczonego zaufania. W dobie Internetu sprawdzenie faktów i źródła informacji (tzw. technika fact checking) zajmuje zaledwie kilka chwil. Tak duża podatność na działanie fake newsów znaczy zatem, że często po prostu… jesteśmy zbyt leniwi.
- przestrzega dr Piotr Łuczuk.