Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Media: sąd skazał na dożywocie mężczyznę, który na greckiej wyspie Kos zabił Polkę w 2023 r. • • •

Skoro Halloween to pozostałość pogańskiego święta Samhain, to co robi dzisiaj w naszej kulturze? - WYWIAD

Czy Halloween dla zachodniego świata to rodzaj bezpiecznika, który ma nas oswoić z tym kulturowym tabu, jakim jest śmierć, i strachu, którego nie możemy z siebie wykorzenić? - Te wszystkie obrzędy, które były dawniej: czuwanie przy ciele zmarłego czy w ogóle pójście za trumną w procesji z domu do kościoła – tego już w miastach prawie że nie ma, na wsiach raczej też już nie. Tego kontaktu ze śmiercią na co dzień mamy coraz mniej, a to jest ogromne tabu w naszej kulturze. Nawet mówienie o śmierci, wspominanie o pogrzebie choćby w rozmowach, od razu jest uciszane - mówi portalowi Niezalezna.pl dr Joanna Malita-Król z Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wydrążone dynie to jeden z najlepiej rozpoznawalnych symboli Halloween
Wydrążone dynie to jeden z najlepiej rozpoznawalnych symboli Halloween
Pixabay - pixabay.com

W tę jedną szczególną noc, gdy nastawał zmrok, Słońce schodziło do podziemi, by odpocząć po pracowitym, jasnym i ciepłym półroczu. Światło przestawało rozświetlać mrok, a granica pomiędzy zaświatami a światem żywych stawała się najcieńsza w całym roku – tak cienka, że przeniknąć mogły przez nią duchy, upiory i inne tajemnicze stworzenia. Celtyckie bóstwo, straszliwy Crom Cruach, lubujący się w krwawych ofiarach z ludzi i zazwyczaj dobrze pilnujący tej demonicznej zgrai, tej nocy udawał się na spoczynek, a podległe mu upiory decydowały się nierzadko nawiedzić świat żywych.

Cóż począć mógł w takiej sytuacji trwożliwy irlandzki chłop czy pasterz sprzed czasów chrześcijańskich? Jak dawne ludy chroniły się przed najazdem upiornych istot z zaświatów? Co do dziś pozostało ze starych obrzędów i obyczajów, które legły u podstaw święta znanego dziś jako Halloween i czy dzisiaj ktoś jeszcze świętuje tę noc na serio? O tym wszystkim portalowi niezalezna.pl opowiedziała dr Joanna Malita-Król z Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, która specjalizuje się w badaniu przejawów magii i religii neopogańskich we współczesnym świecie. 


Halloween to święto ważne głównie w kulturach anglosaskich. W Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii, Australii czy w Wielkiej Brytanii królują w tym czasie wydrążone dynie, kościotrupy, pająki, pajęczyny i innego rodzaju przebrania. Tak właściwie to z jakiej to okazji? Co świętują Anglosasi i Amerykanie?

Halloween możemy potraktować jako święto mocno religijne, ale możemy też popatrzeć na nie jako na okazję do dobrej zabawy. Są bardzo różne podejścia. To, co my dzisiaj znamy jako Halloween, ma swoje korzenie w kulturze celtyckiej. W tej tradycji jest bardzo wiele wątków zaczerpniętych z kultury irlandzkiej, gaelickiej czy szkockiej. Sama nazwa Halloween wywodzona jest przez niektórych od „All Hallows’ Eve”, co oznacza wigilię wszystkich świętych. To wskazuje na bardzo konkretną religijną konotację. Patrząc na irlandzki folklor, uważano, że Samhain – tak jak się też ten dzień określa – było końcem żniw i początkiem tak zwanego „okresu ciemnego”, gdzie Słońce słabnie i spędza więcej czasu w podziemiach. Uważano, że to był ten moment w roku, kiedy granica pomiędzy światem podziemi – królestwem umarłych, a naszym światem – światem żywych jest bardzo cienka. Jest najcieńsza w całym roku, w związku z czym różne istoty z zaświatów – jakieś duchy, wróżki czy upiory - mogą wtedy przybywać do żywych. Od takich wierzeń startujemy, co znalazło odzwierciedlenie w obchodach tego dnia. 

Typowe dla Halloween było szukanie różnych sposobów na oświetlenie tego mrocznego czasu, stąd palenie jakichś wielkich ognisk albo latarni, które mogły rozświetlać ciemności. W dzisiejszej popkulturze te latarnie znajdujemy w formie dyni. Zresztą w kulturze Irlandii pierwotnie były to rzepy albo w ogóle różne warzywa. Kiedy cała ta tradycja przeniosła się wraz z irlandzkimi emigrantami do Stanów Zjednoczonych, okazało się, że zamiast rzep łatwiej dostępne były dynie. To dlatego mamy teraz straszne twarze wyrzeźbione na dyniach, które są teraz jednym z naszych pierwszych skojarzeń z Halloween. 

Jaka jest symbolika Halloween i skąd się wzięła? Czy wydrążona dynia to pokutująca ciągle pamięć po straszliwym Crom Cruachu, który był strażnikiem podziemi i niejako szefem wszystkich upiorów mieszkających w zaświatach? Słyszałam, że wydrążona dynia miała wystraszyć grasujące upiory, że oto Crom Cruach – ich szef - wychynął z leża, by na powrót zaprowadzić na ziemi porządek...

Mogło też tak być. Są różne interpretacja, skąd wzięły się te rozświetlone dynie. Ta o latarni rozświetlającej drogę przez ciemność to jedna z interpretacji. 

Jeśli chodzi o przebieranki halloweenowe, obecne podczas imprez halloweenowych czy wykorzystywane przez dzieci zbierające cukierki pod hasłem „cukierek albo psikus!”, to za ich źródłem stoi również pewna konkretna irlandzka tradycja. Jedna z teorii mówi, że w nocy, gdy duchy i różne przerażające istoty przenikają do naszego świata, należy przebrać się, by to upiorne towarzystwo niejako „nabrało się” i wzięło nas za swoich. Miało to chronić żywych przed doświadczeniem krzywdy ze strony tych podziemnych bytów. Inną „strategią przetrwania” były próby przekupienia upiorów: zaoferowanie im czegoś do jedzenia czy do picia. W tej tradycji można upatrywać początków zwyczaju obdarowywania dzieci słodyczami, które pukają w przebraniach do naszych drzwi. We współczesnych, skomercjalizowanych obchodach Halloween jest dużo elementów wziętych z typowo irlandzkiego folkloru.  

Te kościotrupy, duchy, wszelkie skojarzenia ze śmiercią… Kiedy myślimy o podziemiach, o świecie umarłych i o tym, że ta granica w noc Halloween jest najcieńsza, to nas to niejako odsyła do śmierci, dlatego ta symbolika niesie w sobie pewien spójny sens. To się przynajmniej w tym dzisiejszym rozumieniu jak najbardziej splata. 

Wielu utożsamia Halloween z pogaństwem i z reakcją wobec dorobku chrześcijaństwa. Słusznie?

Niektórzy z bardzo konserwatywnych katolików będą potępiać Halloween jako zwyczaj pogański,  ako coś, co przyszło z Zachodu, z tych strasznych Stanów Zjednoczonych i jako coś niebezpiecznego, czego lepiej nie robić. Strach może nieco zmaleje, kiedy zastanowimy się, ile w ogóle w polskiej obrzędowości mamy takich pogańskich zwyczajów? Jajko na Wielkanoc to tylko pierwszy z brzegu przykład. Z tym, że ponieważ mamy to oswojone, czyli to jest coś, co było od zawsze, nie traktujemy tego jako coś nadzwyczajnego.

Dla wiccan i neopogan, którymi zajmuje się Pani z naukowego punktu widzenia, jest to święto religijne. Jak jest obchodzone i z czym się wiąże?

Jeszcze w XIX wieku, zgodnie z tym, co donosi Oskar Kolberg i jemu współcześni badacze ludu, takie obrzędy jak Dziady były jeszcze opisywane, czyli musiały być w jakiś sposób żywe. We współczesnych rodzimowierczych gromadach Dziady są bardzo, bardzo ważnym świętem. Spotkanie przy rytualnym ogniu z przodkami, nie tylko z bogami, jest dla rodzimowierców naprawdę bardzo istotne. Współcześni poganie w tym czasie świętują na przeróżne sposoby, natomiast w większości ich  rytuałów, które się w tym czasie odbywają, w centrum uwagi stoją duchy przodków, duchy osób, które przyszły na świat przed nami. Wiccanie jako nazwy tego święta używają Halloween lub Samhain, rodzimowiercy słowiańscy mówią o Dziadach lub o Zaduszkach.

Istotą neopogańskich, wiccańskich czy rodzimowierczych obchodów tego święta jest powiązanie z przodkami, z osobami, które były przed nami. To jest właśnie ten czas, żeby myśleć o nich szczególnie ciepło i szczególnie czule. Nasi ukochani zmarli – to z nimi można spotkać się w czasie rytuału, można w jakiś sposób złożyć im ofiarę, poradzić się ich… Niektórzy współcześni rodzimowiercy słowiańscy wierzą, że podczas tej wyjątkowej nocy – nocy Dziadów – można zapewnić duchom przodków strawę, napitek, ciepło ogniska. To jest przysługa, którą można oddać zagubionym duszom, wskazując im drogę do bezpiecznych zaświatów. Oddawanie im w jakiś sposób czci, przywoływanie ich, rozpamiętywanie ich, rozmowa o nich – to są te rzeczy, które jak najbardziej dzieją się we współczesnych i wiccańskich, i szeroko pojętych pogańskich rytuałach.

Podam przykład: parę lat temu byłam obecna podczas takiego bardziej otwartego, okołopogańskiego wiccańskiego rytuału. Jednym z elementów tego obrzędu była medytacja kierunkowana, tak zwany pathworking, podczas której z zamkniętymi oczami w myśl słów wypowiadanych przez osobę prowadzącą medytację trzeba było sobie wyobrazić mgłę, która nas otacza. Akurat ten rytuał odbywał się na zewnątrz, na łonie przyrody, dlatego łatwo było sobie wyobrazić, że w małym lesie faktycznie otacza nas mgła. Mieliśmy sobie zwizualizować, że tej mgle pojawiają się osoby zmarłe, z którymi chcemy porozmawiać. To była taka okazja, żeby się do nich zwrócić i czegoś się od nich dowiedzieć. Później był moment, żeby podzielić się jakimiś wrażeniami na temat tej medytacji, żeby powiedzieć, z kim się na przykład ktoś spotkał, co od niego usłyszał… Był też moment, żeby wznieść toast za jakąś szczególnie bliską sercu osobę zmarłą. Pamiętam, że to akurat był rytuał, który odbywał się w roku, w którym zmarł Terry Pratchett. Utkwiło mi w pamięci, że był jedną z przywoływanych osób - nie jako bezpośredni przodek, jak babcia czy dziadek, ale jako postać, która była bliska osobie, która wznosiła za niego toast. 

Jak „komercyjna” odsłona Halloween rezonuje z tymi obrzędami wiccańskimi lub neopogańskimi?

Z tego, co ja obserwuję wśród moich różnych znajomych czarownic, to ta komercyjna estetyka i możliwość zaopatrzenia się w różne okołoczarownicze rzeczy – na przykład kupienie sobie kubka w kształcie kociołka - akurat całkiem im odpowiada. Z drugiej strony widziałam też memy: „Jestem czarownicą przez cały rok, a nie tylko na sezon halloweenowy”. Mamy tu do czynienia z różniącymi się podejściami. Natomiast komercyjna estetyka Halloween faktycznie może odpowiadać wielu osobom, które są też konfesyjnie zaangażowane.

Kult wicca i neopogaństwo rosną w siłę czy raczej kurczą się w XXI wieku?

Dla wielu osób jest to jak najbardziej praktyka religijna i praktyka magiczna. Mam takie wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku lat to zjawisko niebywale eksplodowało. Kiedy zaczynałam zajmować się wicca około 10 lat temu, to znalezienie książki poświęconej czarom nie było aż takie znowu proste i oczywiste. Teraz w mainstreamie mamy mnóstwo rozmaitych lektur pisanych przez polskich i zagranicznych autorów. Nawet patrząc po tym, ile osób w mediach społecznościowych (szczególnie na Instagramie czy Tiktoku) prowadzi różne kanały poświęcone neopogaństwu potwierdza tę obserwację.

Sam „Wichtok” to już jest osobny fenomen! Dlaczego to zjawisko zyskuje taką popularność? Jeszcze nie jestem pewna, ale bardzo bym chciała się tego dowiedzieć. Może to kwestia poszukiwania jakiejś alternatywnej duchowości względem tego, co mamy w mainstreamie? A może to się po prostu zrobiło modne?

Jeśli szukać skojarzeń, które jako pierwsze nasuwają się  Polakom w związku z Dziadami czy Samhain, to poza dziełem Adama Mickiewicza fani popkultury przytoczą zapewne dodatkowo Andrzeja Sapkowskiego i jego sagę wiedźmińską, gdzie sporo zwyczajów zostało barwnie odmalowanych. Jakie jeszcze przesądy czy zwyczaje związane były z nocą z 31 października na 1 listopada?

Biorąc pod uwagę, ile Sapkowski musiał przeczytać w epoce przedinternetowej o współczesnym pogaństwie, żeby dobrze odzwierciedlić je w swoich dziełach, to jestem do dzisiaj pełna podziwu. Wydawał cykl wiedźmiński we wczesnych latach 90., przed  epoką internetu, a ile tam jest pogańskich treści! W ogóle cała nasza polska fantastyka – gdyby ją rozłożyć na części pierwsze, to okaże się, że zawiera całe mnóstwo tego rodzaju przekazów. 

Co do konkretnych przesądów, to jeden z tych, z którymi się spotkałam, mówi że nie powinno się używać i przygotowywać na rytuał i w Dzień Zaduszny niczego z solą. Sól ma działanie pozamagiczne i odstrasza duchy. Dlatego jeśli chcemy zaprosić duchy do naszego rytualnego kręgu, to sól raczej nie będzie dla nich zachętą. Inny przesąd łączy się z używaniem w tym czasie ostrych przedmiotów, choćby igieł. To jest dla duchów przybywających do nas z tamtej strony wyraźny brak zachęty. Z innych, niekoniecznie pogańskich elementów: w Krakowie, skąd podchodzę, jeden z lokalnych zwyczajów zakłada, że przy wejściu na cmentarz zawsze do kupienia jest tak zwany „miodek”. To typowa krakowska słodkość, dostępna tylko na Wszystkich Świętych. To rodzaj karmelków w różnych smakach, sprzedawanych obok zniczy przy wielkich, odpustowych wręcz stołach, ustawianych przy wejściu na cmentarz. „Miodek” można kupić tylko raz w roku, 1 listopada.

W Meksyku 1 i 2 listopada czczona jest nieoficjalna „nowa święta”, Santa Muerte, podczas święta Dias de los Muertos. W Polsce obchodzimy Wszystkich Świętych, a 2 listopada wspominamy zmarłych podczas Zaduszek. Czy Halloween dla zachodniego świata to rodzaj bezpiecznika, który ma nas oswoić z tym kulturowym tabu, jakim jest śmierć, i strachu, którego nie możemy z siebie wykorzenić? 

To jest bardzo ciekawe postawienie sprawy, bo faktycznie śmierć jako taka z naszego współczesnego życia wydaje się być mocno wyrugowana. Te wszystkie obrzędy, które były dawniej: czuwanie przy ciele zmarłego czy w ogóle pójście za trumną w procesji z domu do kościoła – tego już w miastach prawie że nie ma, na wsiach raczej też już nie. Tego kontaktu ze śmiercią na co dzień mamy coraz mniej, a to jest ogromne tabu w naszej kulturze. Nawet mówienie o śmierci, wspominanie o pogrzebie choćby w rozmowach, od razu jest uciszane: „Nawet tak nie mów, to nie przystoi, nie wypada, nie ma co zapeszać”. Jest więc zdecydowanie coś w tym, że nawet w tych codziennych rozmowach śmierci nie ma. Czy to, że jemy w okolicach Halloween ciastko z kościotrupem, pomoże nam oswoić śmierć? Może trochę, może to będzie przyczynek do jakiejś dyskusji. Jest to intuicja, z którą ja się zgadzam, natomiast badaniami na ten temat nie mogę się podeprzeć.

O czym wg Pani może świadczyć fakt, że pewne starodawne zwyczaje, jak na przykład śmigus-dyngus czy andrzejki obecnie zanikają, a w ich miejsce wchodzą nowe, jak Halloween? Co ciekawe, pierwsza z wymienionych tradycji była związana z kultywowaniem radości i płodności – i ta wymiera. Druga natomiast w jakiś sposób oswaja śmierć.

Jak się teraz nad tym zastanawiam, to myślę, że nasz strach przed nieznanym może być dzisiaj pogłębiany przez to, że dzisiejsza rzeczywistość oferuje nam bardzo wiele różnych opcji i nie daje jednoznacznej odpowiedzi na to, jak faktycznie wygląda świat i co będzie po nim, jeśli w ogóle coś będzie. W dawnych czasach mieliśmy bardziej jednolitą wizję – wszyscy wierzyli w to samo i wiedzieli, co dokładnie ich czeka. Myślę, że dokłada się do tego strach przed przemijaniem, utratą i przed zmianą. Ale to jest tylko moje przypuszczenie.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#Halloween

Joanna Grabarczyk