Antykwariaty radzą sobie na rynku często głównie dzięki sprzedaży internetowej. Technologia nie jest przeciwnikiem, ale pomocnikiem. Bez niej można zapomnieć o sensownej działalności antykwarycznej - mówi Maciej Barski z Antykwariatu Warszawa. 23 kwietnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich.
23 kwietnia obchodzony jest ustanowiony przez UNESCO Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich. W całym kraju w bibliotekach i księgarniach będą się odbywać spotkania z autorami, seanse głośnego czytania, wystawy i odczyty. Hasło tegorocznego święta brzmi: "Czytaj po swojemu". To święto nie tylko księgarni i bibliotek, ale także antykwariatów i książek z drugiej ręki.
"Najczęściej zaglądają do nas spacerowicze, największy ruch jest w sobotę. Odwiedzają nas także turyści zatrzymujący się w pobliskich hotelach"
- mówi Natalia Jakimiak z Warszawskiego Antykwariatu Naukowego Kosmos w Alejach Ujazdowskich. "Dużym problemem jest to, że nasi klienci nie mają gdzie zaparkować. Skarżą się, że przejeżdżali obok, ale nie mogli się zatrzymać" - dodaje.
"Książki w starych wydaniach dostanie się taniej niż te nowe i w nowych, a często gorszych tłumaczeniach. Za kilka złotych można kupić książkę, która w księgarni kosztuje kilkadziesiąt złotych. Często przychodzą do nas młodzi ludzie, zachwyceni i zdumieni, że trzymają w rękach książkę, która ma sto lat"
- zauważa Jakimiak. "Dotyczy to nie tylko książek, ale i starych pocztówek, pism, kalendarzyków. My jesteśmy znani z naszych zbiorów czasopism i grafik, w tym się specjalizujemy. Często ktoś się przyznaje, że nie wchodził od nas przekonany, że wszystko kosztuje majątek, ale nawet XIX-wieczną grafikę można kupić za niewielką kwotę".
Antykwariat Warszawa z ulicy Wiśniowej na Mokotowie w zeszłym roku obchodził 10. urodziny.
"Rozpoczęliśmy działalność w październiku 2013 r. Oczywiście sporo się od tego czasu zmieniło. Zaczęły drożeć książki przedwojenne, zwłaszcza pierwsze wydania takich pisarzy jak Wyspiański czy Kraszewski, którzy wcześniej byli dość niedoceniani"
- zauważa właściciel antykwariatu Maciej Barski. "Pozycje wydane po 1945 r. powoli dołączają do katalogów aukcji antykwarycznych, zwłaszcza te związane z socrealizmem. Rynek rozdrobnił się, powstało wiele antykwariatów internetowych".
"Technologia nie jest przeciwnikiem, ale pomocnikiem. Siedzenie i słuchanie szkoleń o tym, jakie rozwiązania, narzędzia zaimplementować, potrafi być śmiertelnie nudne, ale jeśli się tej drogi nie przejdzie, można zapomnieć o sensownej działalności. Ludzie dziś wolą zamawiać przez internet, warto mieć jednak kilka źródeł: własną, dobrze spozycjonowaną stronę, za którą trzeba płacić; dobrze próbować sił w robieniu reklam, za co trzeba płacić; dobrze byłoby mieć stronę zintegrowaną z jakimś marketplace'em, jak Allegro - za to oczywiście również trzeba płacić. No i dobrze też mieć jednak sklep stacjonarny. Wiele osób może i zobaczy coś na naszej stronie, ale wolą przyjść i kupić osobiście"
- dodaje Barski.
Dla antykwariatu Kwadryga przy ul. Wilczej ważnym źródłem dochodu są aukcje internetowe.
"Odwiedza nas garstka młodzieży, garstka starszych klientów. I to grono raczej się nie zmienia. Z czasem zmieniło się głównie to, że coraz więcej sprzedajemy przez internet. Inwestujemy w stronę - istotne jest pozycjonowanie, bo trzeba się postarać, by ktoś kliknął akurat w naszą witrynę"
- mówi Ania, pracowniczka antykwariatu. "Czasami może przyjść do głowy pytanie, czy warto utrzymywać lokal. Ale uważamy, że dla tej garstki, która lubi tu przychodzić, i dla podtrzymywania pewnej tradycji - jednak warto".
"Aukcje internetowe są dla nas ważnym źródłem dochodu. Bez nich byłoby nam z pewnością trudniej. Najdrożej sprzedajemy książki, ale właśnie najbardziej problematyczne jest zdobycie dobrego materiału. Jest go niewiele. Siedzi pochowany w dużych księgozbiorach"
- żartuje.