Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

Stuhr ubolewa nad losem artystów „w tym Polandzie“. A prowadząca panel: Jest jak w stanie wojennym

Choć podczas oficjalnego otwarcia Campusu Polska Przyszłości Sławomir Nitras mówił o "zakazie agitacji", nie ma wątpliwości, że były to tylko puste słowa. Wychodzi na to, że politykę z głównej sceny imprezy Rafała Trzaskowskiego uprawiają nawet aktorzy. Goście mówili m.in. o tym, że sytuacja w Polsce musi się w końcu zmienić.

Polityczni aktorzy na Campusie Trzaskowskiego
Polityczni aktorzy na Campusie Trzaskowskiego
YouTube/Campus Polska Przyszłości

W panelu o tytule "Czy aktorstwo jest misją" udział wzięli Magdalena Boczarska, Borys Szyc i Maciej Stuhr. W pewnym momencie rozmowa zeszła na temat tego, w jakich produkcjach grają obecnie aktorzy. Temat wąskiego rzekomo kręgu możliwości postanowiła przedłużyć prowadząca, która stwierdziła, że sytuacja jest porównywalna do... stanu wojennego.

- Ja nie chcę demonizować tej obecnej sytuacji, ale wydaje mi się, że to raczej jest dzisiaj, tak jest spolaryzowane społeczeństwo i oceny [...] Ja się zgadzam z wami, że jest wielu aktorów i aktorek, którzy np. rezygnują z pracy, albo ze współpracy, bo boją się ostracyzmu społeczeństwa, albo boją się też, że publiczność oceni ich jednoznacznie, że mają takie poglądy i są w pewnym sensie podejrzani moralnie. Być może właśnie dzisiejsze czasy, to jest raczej porównanie do stanu wojennego, kiedy świadomie aktorzy i artyści w geście sprzeciwu odchodzili z telewizji.

Odpowiadając na ten wywód, Stuhr stwierdził jednak, że na szczęście w świecie show biznesu nie ma symetryzmu. - Nie ma na szczęście też dużego ładowania pieniędzy w polskie kino patriotyczne czy narrację polityki historycznej, nie przynoszą jakichś spektakularnych efektów artystycznych - ciągnęła prowadząca i zaczęła ubolewać, że ci według niej "wybitni" artyści nie dostają pieniędzy z rządu. 

Podjęła też temat najnowszego filmu Agnieszki Holland pt. "Zielona Granica", która opowiada o migrantach na wschodniej granicy Polski. Jak można wywnioskować po zwiastunie, produkcja krytykuje broniących bezpieczeństwa RP polskich funkcjonariuszy Straży Granicznej, natomiast nielegalnych cudzoziemców, których do wojny hybrydowej wykorzystał Aleksandr Łukaszenka, wykreowano na bezbronne ofiary szukające pomocy. Prowadząca podkreśliła, że nowe dzieło reżyser powstało "ze środków poza budżetu centralnego i budżetów agend rządowych". Wtedy głos ponownie zabrał Stuhr.

"W tym naszym Polandzie"

- Ja niestety mam coś takiego, że mi się troszkę nie chce o tym mówić [...] my sobie po prostu poradzimy, zrobimy te filmy gdzie indziej. My sobie znajdziemy drogę, artyści [...] jakoś sobie poradzą. Wytrzasną z podziemia albo zrobią iPhonem przy świeczce, ale zrobią [...] Natomiast no szukamy sojuszników w tym, bo to jest sytuacja no, to wszystko co mówisz jest po prostu cholernie nie fair i po prostu to jest wszystko źle poukładane w tym naszym Polandzie - stwierdził aktor.

Stuhr stwierdził, że "to się musi kiedyś zmienić, to się na pewno kiedyś zmieni pytanie, czy teraz, czy nie". - No i tutaj między innymi pewnie o tym myślicie szczególnie intensywnie w nadchodzących tygodniach - oznajmił. Na co prowadząca dodała, że tym, czy sytuacja w Polsce się zmieni, ma nadzieję, że przejmują się wszyscy obecni.

 



Źródło: niezalezna.pl

 

Mateusz Święcicki