- Im jestem starszy, tym więcej widzę w "Liście Schindlera" – powiedział krytyk filmowy Łukasz Adamski. W czwartek mija 30 lat od premiery nagrodzonego siedmioma Oscarami filmu Stevena Spielberga. - Ten film ukształtował cały gatunek kina zajmującego się tematyką Holocaustu - dodaje.
W listopadzie 1980 r. australijski pisarz Thomas Keneally w jednym ze sklepów w Beverly Hills usłyszał historię o pewnym Niemcu, który w czasie II wojny światowej ratował Żydów. Opowieść na tyle zainteresowała Keneally’ego, że dwa lata później wydał książkę zatytułowaną "Schindler's Ark". Nagrodzona Bookerem (1982) historia trafiła w ręce amerykańskiego reżysera Stevena Spielberga. Od tej pory wiedział, że musi ją zekranizować. Wiedział też w tym momencie nie jest jeszcze na to gotowy. Dojrzewał ponad dekadę. "Odłożyłem książkę na bok, trawiony pragnieniem robienia kina na wskroś rozrywkowego" – opowiadał.
Do historii Spielberg wrócił na początku lat 90-tych. Wbrew początkowym obawom producentów zdecydował się na realizację czarno-białego filmu, by w ten sposób lepiej oddać tragedię holocaustu. Postanowił też, że będzie kręcił w Polsce, przy współudziale polskich aktorów i twórców. Tym samym obok wcielającego się w rolę Oskara Schindlera Liama Neesona, Bena Kingsleya (Izaak Stern) i Ralpha Finnesa, jako demonicznego Amona Goetha, na ekranie zobaczyć możemy również m. in. Andrzeja Seweryna, Olafa Lubaszenko, Maję Ostaszewską, Jerzego Nowaka i Piotra Polka. Za zdjęcia odpowiadał Janusz Kamiński, za scenografię Allan Starski i Ewa Braun.
W filmie znalazły się oryginalne lokacje, jak mieszkanie Schindlera, jego fabryka, kościół św. Marii Magdaleny i wiele budynków krakowskiego Starego Miasta. Na podstawie oryginalnych planów zbudowano replikę obozu w Płaszowie.
Premiera długo wyczekiwanego filmu odbyła się 30 listopada 1993 r.
Krytyk filmowy Łukasz Adamski mówi, iż co jakiś czas wraca do tego filmu.
- Perspektywa na takie kino, szczególnie na tak ważne, zmienia się wraz z wiekiem. Im jestem starszym, tym więcej widzę w "Liście Schindlera". Uważam, że to jest wielkie kino. Zarówno względem formalnym, jak i przemiany samego Spielberga, który w "Liście Schindlera" stał się reżyserem kina dramatycznego pełną gębą
– ocenił.
Niewątpliwą zasługą filmu Spielberga i siły jego oddziaływania jest postrzeganie Oskara Schindlera, jako Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata, osobę która uratowała od zagłady ponad 1000 Żydów. Istnieją jednak również źródła, które pokazują drugą stronę jego osobowości - historię sprzed przemiany. "Schindler, z natury hedonista i hazardzista, przyjął utracjuszowski styl życia, urządzając popijawy do białego rana, zacieśniając kontakty z wysokimi rangą SS-menami i wdając się w romanse z pięknymi Polkami" – czytamy w opisie w instytucie Yad Vashem.
Po premierze filmu pojawiły się głosy, że reżyser wybiela postać Schindlera, zakłamując tym samym jego prawdziwą historię.
- Każdy artysta ma prawo do własnej interpretacji postaci historycznych, widzimy to choćby w przypadku "Napoleona". Ridley Scott, który jest Brytyjczykiem, zrobił z Napoleona osobę wręcz karykaturalną, bo tak właśnie Brytyjczycy widzą postać Napoleona
– mówi Adamski.
Krytyk dodaje, iż "język filmu fabularnego, to nie jest język filmu dokumentalnego". "Dokumentalista ma obowiązek naświetlenia każdego aspektu osobowości swojego bohatera, natomiast reżyser filmu fabularnego nie musi tego robić. Chodzi o pewną ideę, pokazanie postawy, którą prezentował główny bohater" - wyjaśnia.
Zdaniem Adamskiego, "Spielberg naświetla pewne cechy charakteru, a innych nie, ale jednocześnie zaznacza, że Schindler był nazistą, częścią tej machiny i później na ekranie przeżywa przemianę". "To jest usprawiedliwione pewną artystyczną koncepcją przemiany bohatera" - wyjaśnia krytyk.
- Był to pierwszy film, w którym w taki sposób w Hollywood pokazywało Holocaust. Późniejsze, w tym "Pianista" Romana Polańskiego z 2002 roku, były już naznaczone tą perspektywą Spielberga. Ten film ukształtował cały gatunek kina zajmującego się tematyką Holocaustu
– podsumował Adamski.
Oskar Schindler przeżył wojnę. W 1957 r. wrócił do Niemiec. Borykał się z problemami finansowymi. Zmarł, szerzej nieznany, 9 października 1974 r.