W Rzeczpospolitej szlacheckiej, w której pozycja społeczna i dostatek materialny związane były z przynależnością do stanu, ten zaś wynikał z prawa dziedziczenia, wielką popularnością cieszyła się starożytna legenda o orlicy. Chcąc sprawdzić, czy wszystkie wysiedziane pisklęta są prawdziwymi orłami, matka zabierała je w lot ku słońcu. Tylko te z nich, które potrafiły znieść palące promienie i patrzeć wprost w gorejącą tarczę, były uznawane przez nią za prawowitych potomków oraz dziedziców podniebnych włości – pisze w najnowszym numerze tygodnika GP, prof. Tomasz Panfil.
Tragiczne to czasy, gdy za broń muszą chwytać dzieci. Gdy nie mogą z należną wiekowi beztroską i ciekawością poznawać świata, otaczane miłością rodziców i uwagą wychowawców. Polskie orlęta – nieodrodne dzieci Orła Białego.
Orlęta Lwowa
„Kochany tatusiu! Idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle sił, by móc służyć i wytrzymać. Obowiązkiem też moim jest iść, gdy mam dość siły, a wojska braknie ciągle dla oswobodzenia Lwowa. Z nauk zrobiłem już tyle, ile trzeba było". Taki list, 20 listopada 1918 r. zostawił w domu Jurek Bitschan. Jego matka Aleksandra Zagórska, w czasie obrony Lwowa przed Ukraińcami dowodząca w stopniu majora Ochotniczą Legią Kobiet, wspominała, że martwe ciało jej jedynego syna pozostawione przez wycofujących się polskich żołnierzy na Cmentarzu Łyczakowskim, okryte było chryzantemami. Dziś mija setna rocznica jego śmierci - Jurek zginał tydzień przed swymi 14 urodzinami.
Bije się Jurek w szeregu,
Cmentarnych broni wzgórz.
Krew się czerwieni na śniegu,
Lecz cóż tam krew – ach, cóż? (..)
Żywi walczyli do rana,
Do złotych słońca zórz –
Ale bez Jurka Bitschana,
Bo Jurek spoczął już… („Ballada o Jurku Bistchanie", sł. Anna Fischer)
Jeszcze młodszy był Antoś Petrykiewicz. O polski Lwów walczył przez blisko dwa miesiące, od początku listopada do 23 grudnia. Bił się w oddziale „Straceńców”, był w najcięższych bitwach tej wojny – o Górę Straceń i Persenkówkę. „W walce był nieustępliwy", wspominał jego dowódca Roman Abraham. Ciężko ranny, zmarł 16 stycznia 1919 r. Antoś jest najmłodszym w dziejach kawalerem Krzyża Virtuti Militari, najwyższego odznaczenia, którym Polska wynagradza męstwo swych obywateli. Antoś spoczywa w Lwowie wraz z ojcem, bratem i stryjem, którzy również zginęli walcząc o Miasto Wiecznie Wierne.
„Jesteśmy mimo wszystko/stróżami naszych braci/…/Musimy zatem wiedzieć/policzyć dokładnie/zawołać po imieniu/…" przekonuje nas Herbert w wierszu „Pan Cogito o potrzebie ścisłości”. Jakże jednak często jedyne, co możemy zrobić, to umieścić na nagrobku dwie litery, litery jak wyrzut sumienia – N.N., non notus, nieznany. Takie właśnie niewiadomego imienia Orlę Lwowskie spoczywa w warszawskim grobie Nieznanego Żołnierza, gdzie na wieczną chwałę, płonie wieczny ogień.
Wybór bezimiennego żołnierza powierzono przypadkowi. Ale czy to przypadek spowodował, że z piętnastu pól bitewnych wylosowano Lwów? I czy przypadkiem Jadwiga Zarugiewiczowa – matka żołnierza poległego w Zadwórzu, polskich Termopilach i pochowanego w nieznanym miejscu – wskazała na trumnę, w której, jak się potem okazało było ciało czternastoletniego ochotnika, który zginął od postrzału w głowę?
Cały artykuł prof. Tomasza Panfila można przeczytać w najnowszym numerze Tygodnika Gazeta Polska