Postrzegam narodową historię jako szansę na połączenie Polaków, choćby w refleksji o wspólnym cierpieniu z rąk obu reżimów totalitarnych czy we wspólnym budowaniu mocnej suwerenności Rzeczpospolitej - powiedział prezes IPN dr Karol Nawrocki w rozmowie z "Gościem Niedzielnym". Apeluję, aby historia stawała się linią demarkacyjną w sporach politycznych - dodał.
Dr Nawrocki, pytany czy IPN realizuje politykę historyczną, ocenił, że z całą pewnością tak. Jak mówił, "polityka historyczna, polityka pamięci - to są określenia, których jako naród nie powinniśmy się bać".
Dopytywany, jak definiuje te pojęcia wskazał: "IPN, co chcę podkreślić, przede wszystkim obiektywnie bada historię XX wieku, ekshumuje polskich bohaterów narodowych, ale ma także za zadanie promować polską historię w kontekście międzynarodowym i edukować w zakresie historycznym kolejne pokolenia Polaków. Najprościej rzecz ujmując, w polityce pamięci chodzi o przygotowywanie młodych Polaków do wejścia w dorosłe życie w uszanowaniu polskiej historii, a w kontekście międzynarodowym - o upominanie się o prawdę o polskim doświadczeniu w XX wieku".
Odnosząc się do tego, że wobec IPN padają zarzuty, że polityka pamięci, jaką prowadzi, nie jest obiektywna, lecz służy działaniom stricte politycznym obozu rządzącego, obecnie PiS, zaznaczył, że jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku nie miał żadnych politycznych nacisków.
"Także jako prezes IPN, wybrany przecież przez dwie izby polskiego parlamentu, którego zadania wskazuje ustawa, nie jestem częścią administracji rządowej, tylko szefem niezależnej instytucji. Oczywiście polityka pamięci jest prowadzona w imię państwa polskiego, prezes IPN przyrzeka więc służbę Rzeczpospolitej. W żaden sposób nie koliduje to jednak z wolnymi badaniami historycznymi"
- ocenił prezes IPN.
Dr Nawrocki podkreślał, że jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej i teraz jako prezes IPN pozostaje konsekwentnie osobą bezpartyjną, nigdy nie był członkiem żadnej partii politycznej.
"Postrzegam narodową historię jako szansę na połączenie Polaków, choćby w refleksji o wspólnym cierpieniu z rąk obu reżimów totalitarnych czy we wspólnym budowaniu mocnej suwerennej Rzeczpospolitej. Apeluję, aby historia stawała się linią demarkacyjną w sporach politycznych. Czasami to się udaje"
- mówił.
Pytany o to, jak się odnosi do propozycji likwidacji IPN, postulowanej przez Lewicę i Platformę Obywatelska, powiedział: "Oceniam je bardzo krytycznie, gdyż IPN w czasie dwóch dekad istnienia udowodnił, jak ważny jest dla Polski: publikując ponad trzy tysiące książek, prowadząc badania naukowe, pokazując istotę systemów totalitarnych, ekshumując i identyfikując polskich bohaterów narodowych czy prowadząc setki projektów edukacyjnych. Dlatego propozycja likwidacji takiej instytucji jest tak naprawdę próbą wyzbycia się niezależnego głosu w debacie historycznej w kontekście narodowym i międzynarodowym".
Na pytanie, czy uświadamianie światu skali zbrodni, których doświadczyliśmy ze strony nazistowskich Niemiec, może pomóc w obecnych staraniach o reparacje wojenne od naszych zachodnich sąsiadów, prezes IPN odpowiedział: "Wydaje mi się, że tak". "Nie odnoszę się do klasyfikacji prawnej, ale podkreślenie skali tych zbrodni w językach kongresowych, choćby w popularnonaukowych albumach, ukaże hekatombę II wojny światowej. To mogłoby przekonać świat zachodni, że ze strony Niemiec doświadczyliśmy tak olbrzymich zbrodni, iż reparacje się nam należą. Zresztą ich wypłacenie mogłoby się stać kolejnym etapem, czy nawet ziszczeniem procesu pojednania między narodem polskim i niemieckim, na którym wszystkim nam zależy" - wskazał.