Pojednanie między narodami jest możliwe w oparciu jedynie o prawdę. Inaczej będzie ono nietrwałe – mówi dr hab. Bogumił Szmulik, prof. ucz., dyrektor Instytutu De Republica, z którym rozmawia Jacek Liziniewicz.
Wydarzenia bydgoskie z początku września 1939 roku stały się przedmiotem działania nazistowskiej propagandy. Sprawiła ona, że 80 lat po wojnie nadal na ten temat się kłamie. Zastanawiam się w dzisiejszym kontekście konfliktu ukraińsko-rosyjskiego na ile agresorzy liczą na podobny efekt w przyszłości?
Wszystkie kłamstwa należy rozliczać. W sytuacjach wojennych kłamstwo jest nieodzownym elementem walki propagandowej. To oczywiście nie oznacza, że nie należy pokazywać prawdy. Ta jest bowiem tylko jedna. My Polacy mamy swoją rolę w wojnie, która się toczy na Ukrainie i jest nią z pewnością pokazywanie zachodowi faktów. Kto jest agresorem, a kto się tylko broni. Mam wrażenie, że w tym momencie na tym polu wojnę wygrywa Ukraina, co niesie nadzieję na dalsze zwycięstwa. Może przyjdzie czas po wojnie kiedy kłamstwo, którym próbowali się posługiwać Rosjanie zostanie rozliczone. Tak jak zbrodnie, których się dopuszczają na Ukrainie.
Po co wracać do historii i przypominać o takich zajściach jak wydarzenia bydgoskie?
To ważne z kilku powodów, ale przede wszystkim dlatego, że pojednanie między narodami jest możliwe w oparciu jedynie o prawdę. Inaczej będzie ono nie-trwałe. Poznanie historii jest kluczowe z kolei dlatego, aby nie powtarzała się ona, szczególnie w swej tragicznej odsłonie, w przyszłości. Niestety do dzisiaj w narracjach historycznych na temat wydarzeń bydgoskich powtarza się tezy nazistowskiej propagandy, którą stworzył osobiście Joseph Goebbels. W tamtym czasie Niemcom te wydarzenia były potrzebne do rozmywania własnej odpowiedzialności i budowania wśród własnego społeczeństwa chęci odwetu na Polakach. Nie możemy pozwolić aby to kłamstwo nadal trwało, a Polacy, którzy przecież zostali napadnięci byli traktowani na równi ze sprawcami.
Jako Instytut De Republica mocno zaangażowaliście się w tę sprawę. W ubiegłym roku zorganizowaliście konferencję. Teraz jej efektem jest publikacja „Wydarzenia bydgoskie 1939 roku”. To wystarczy, aby przebić się z prawdą?
Niestety ta narracja niemiecka jest bardzo silna. Często powtarzana przez historyków na zachodzie, ale również chętnie podejmowana przez Polaków. Z czysto ludzkiego punktu widzenia wydarzenia z września 1939 roku były tragiczne. Cała prawda jest bardzo trudna do ustalenia. Historycy, którzy przygotowali publikację Wydawnictwa Instytutu De Republica przeprowadzili rzetelne badania na ten temat w oparciu o dokumenty i źródła. Tymczasem ich praca naukowa nadal musi się mierzyć z tezami propagandowymi. Tak nie powinno być. Dlatego też podjęliśmy szereg działań aby pokazać stan obecnych badań. Ważne jest, aby w samej Bydgoszczy, wśród mieszkańców miasta upowszechniła się wiedza na ten temat. To istotne dla tożsamości bydgoszczan, którzy często są potomkami ofiar niemieckiego terroru, który przyszedł w „odwecie” za wydarzenia z 3 września 1939 roku.
Instytut De Republica to nie tylko ta historia. Jaka jest misja kierowanej przez Pana organizacji?
Misją Instytutu jest promocja nauki polskiej. Jesteśmy niewielkim Instytutem, ale możemy wskazywać na problemy, o których w polskiej rzeczywistości się nie mówi. Tak jak chociażby wydarzenia bydgoskie. Możemy wspierać też inicjatywy, które w innym wypadku nie mogłyby się przebić do mainstreamu, a nie oznacza to, że nie są warte promowania i pracy nad nimi. Po trzecie Instytut staje się płaszczyzną do integracji i rozmowy różnych środowisk naukowych w Polsce. W świecie naukowym, tak jak w wielu przestrzeniach naszego życia publicznego, widać pęknięcia polityczne. Tym bardziej potrzebne jest środowisko, które będzie integrować naukowców i umożliwiać im swobodną wymianę poglądów. My stawiamy na ludzi młodych, którzy chcą być aktywni i pracować. Chcemy nadal podejmować najważniejsze i aktualne tematy. W tym roku mówiliśmy już o energetyce. Mamy seminaria organizowane w Kazimierzu nad Wisłą, gdzie rozmawiamy o Unii Europejskiej, bezpieczeństwie i przyszłości Europy. Teraz chcemy zorganizować seminarium dotyczące inflacji. W sumie to wiele inicjatyw. Do końca roku wydamy również szereg publikacji. Powinno być ich nawet kilkadziesiąt. To ważna część naszej działalności bo to często jedyna szansa dla naukowców, aby wydawać cenne publikacje. Chciałbym zerwać z naukowym dziadostwem. Marzy mi się, aby polski naukowiec nie musiał szukać wydawcy i żebrać o dofinansowanie na książki. Dlatego my publikacje wydajemy profesjonalnie i jednocześnie wspieramy autorów w każdej płaszczyźnie.