Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Największa tragedia Wielkiej Brytanii

Dzień 16 czerwca 1883 roku zapowiadał się w Sunderland wspaniale. W Victoria Hall czekała na dzieci niebywała atrakcja – przedstawienie ze sztuczkami miało dać słynne małżeństwo pani i pan Fayowie. Pokaz magii, sztuczek, iluzji przyciągnął ponad tysiąc maluchów i nastolatków. Pod koniec pokazu ogłoszono, że dzieci z określonymi numerami biletów otrzymają nagrodę przy wyjściu, w dodatku przy scenie animatorzy zaczęli rozdawać smakołyki. Podekscytowane dzieciaki z galerii tłumnie ruszyły w stronę klatki schodowej, nie chcąc by ominęła ich słodka uczta.

Niestety schody okazały się śmiertelną pułapką. Na dole drzwi otwierały się do wewnątrz, a obsługa je tak przymknęła by przez otwór mogło przejść tylko jedno dziecko na raz. Miało to zapewnić sprawną kontrolę biletów. Kiedy jednak ogromna liczba maluchów rozpoczęła bieg ku słodkościom okazało się, że zostały one uwięzione na klatce schodowej. Kilku dorosłych opiekujących się młodymi widzami nie było w stanie zapanować nad chaosem. Ci z przodu zostali zmiażdżeni pod naporem innych, inni po prostu się udusili. Wreszcie obsłudze udało się otworzyć jakieś boczne wejście, dzięki czemu uratowała się reszta dzieci.

W sumie tego dnia życie straciło 183 dzieci, 114 chłopców i 69 dziewczynek. Najmłodsze ofiary Victoria Hall Stampede, Dorothy B. Buglass i Margaret Thompson, miały zaledwie 3 lata.

Niektóre rodziny straciły wszystkie swoje dzieci, z klasy pobliskiej szkółki religijnej nie przeżył żaden uczeń. Jednym z ocalałych tego dnia był William Codling Jr., który potem zdał relację z tamtej tragedii. Codling urodził się w 1876 roku i miał sześć lub siedem lat, gdy był na przedstawieniu w Victoria Hall w 1883 roku. Jego relacja została spisana 11 lat po incydencie.

Rozeszła się wiadomość, że zabawki są jednak rozdawane na galerii, więc ci, którzy byli z tyłu ruszyli z powrotem na górę – chwiejnie wędrowaliśmy po tej ścieżce śmierci. Na pierwszym podeście spotkali nas jacyś mężczyźni i wyprowadzili na zewnątrz, gdzie zebrał się tłum zwabiony przerażającymi wieściami. Wkrótce po schodach zaczęli schodzić ludzie niosąc w ramionach martwe dzieci, a z tłumu dobiegł jęk żalu. Straszna nowina w ciągu kilku godzin ogarnęła dreszczem grozy całą Wielką Brytanię. Ja sam na początku nie sądziłem, że sprawa jest tak poważna, ale później patrzyłem, jak ciało za ciałem było wyciągane i układane rzędem na chodniku. Pamiętam, że pewna kobieta wyszła niosąc dziecko, a za nią szedł współczujący mężczyzna z innym. Schodziła po schodach z udręczoną twarzą i rozczochranymi włosami,  krzycząc do ludzi: „Cofnijcie się! Niech mają powietrze”. „Ach! moja dobra kobieto — powiedział mężczyzna, a łzy spływały mu po policzkach — Ach! Nigdy więcej nie będą potrzebować powietrza.

Do tej pory nazwa Victoria Hall wspominana jest przez Brytyjczyków ze łzami w oczach.

 

 

 



Źródło: niezależna.pl

#Wielka Brytania #XIX wiek #tragedia Victoria Hall #śmierć dzieci

Magdalena Łysiak