„Śmierć, która na drzewie wzięła początek, na drzewie też została pokonana”. Nie ma ważniejszego komunikatu dla człowieka borykającego się na ziemskim padole z darem wolnej woli i przekleństwem grzechu pierworodnego. Nic dziwnego, że święto Zmartwychwstania Pańskiego jest najważniejszym świętem chrześcijańskim, a głębia eschatologicznej zadumy sąsiaduje w nim z prostymi i radosnymi obyczajami.
Temu świętu podporządkowana jest znaczna część roku liturgicznego. Okres przygotowań do Wielkanocy rozpoczyna się 40 dni wcześniej, w Środę Popielcową, pierwszy dzień Wielkiego Postu. A właściwie sięgnąć powinniśmy jeszcze wcześniej, do Tłustego Czwartku. Do XVII w. w najbardziej pobożnych częściach Rzeczpospolitej zachowała się tradycja naprawdę WIELKIEGO Postu: trwał on bowiem 70 dni, a i regułę miał nieporównanie ostrzejszą. Ponoć sam nuncjusz papieski ledwo uszedł przed gniewem pobożnej szachty mazurskiej, gdy w karczmie, w wielkopostny piątek ośmielił się spożywać… twaróg.
„Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. (…) Tradycja naszych dziejów jest warownym murem… to jest nasza historia, której się nie zmieni”. Te podniosłe słowa padają w ostatniej scenie filmu „Miś” Stanisława Barei i doskonale opisują owe polskie obyczaje, które trwają przez wieki. Bo nie sposób oprzeć się zadziwieniu, jak bardzo dzisiejsze zwyczaje związane ze Świętem Wielkiej Nocy zakorzenione są w przeszłości. Sam pamiętam z dzieciństwa zwyczaj objadania „kotków” wierzbowych z wielkanocnych palm. Bo porządna palma musiała zawierać w sobie witki wierzbowe z puchatymi, miękkimi pączkami. Dziś zwie się je „kotkami”, „baźkami”, „kocankami”, kiedyś mówiono na nie „bagniątka”. Spożycie poświęconych w palmie wierzbowych pączków miało gwarantować zdrowie, a o istnieniu tego zwyczaju wspomina już Mikołaj Rej, choć on, jako protestant kpi sobie, że połkniecie „bagniątka” wedle mniemań ludu prostego zapewnia zbawienie.
NIEDZIELA PALMOWA
Kwietnia Niedziela, zwana dziś Palmową, rozpoczyna Wielki Tydzień, którego kulminacją jest Triduum Paschalne. Palmy wykorzystywano w obrzędach mających zapewnić zdrowie i urodzaj: przy ich pomocy wypędzano po raz pierwszy żywiołę na pastwisko, robiono z nich krzyżyki w skiby wstawiane; przechowywano je aż do następnego roku, by w końcu karnawału spalić, a uzyskany popiół użyć w czasie obrzędów Środy Popielcowej. Tego dnia też należało naciąć witek wierzbowych na nową palmę:
„Dla znakomitych osób starał się zakrystianin przysposobić gałązki zielonością okryte, trzymając wierzbowe pręty w wodzie w ciepłym pokoju i z wystawą ku słońcu przez parę niedziel, dla pospolitej rzeszy były suche albo z pączkami, czyli bagniątkami zaledwie…”. Tak oto palmy spinały klamrą cały rok. Podobnie w niektórych regionach Polski postępowano ze świątecznymi wypiekami – suche i twarde kawałki trzymano do następnej Wielkiej Nocy
„dla ubezpieczenia się od wszelkich nieszczęść”. Zresztą wróżb i obyczajów związanych z palmami było co niemiara: musiały być wysokie i proste, by dzieci takie właśnie rosły (tak na Kurpiach), prześcigały się gospodarstwa w wielkości palm, bo o zamożności i dostatku domostwa miały świadczyć. Do dziś w Lipnicy Murowanej odbywa się procesja palm, a niektóre po 20 i więcej metrów mają…
Cały artykuł Tomasza Panfila o tradycjach i świętowaniu Wielkanocy w świątecznym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska"
Źródło: tygodnik GP
#tradycja
#Wielkanoc
#obyczaje
Tomasz Panfil