Na dziś nie będzie żadnych obostrzeń. Na pewno nie zamkniemy szkół – powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski w wywiadzie dla „DGP”. Zaznaczył jednak, że należy przypomnieć o przestrzeganiu zasad dyscypliny społecznej. - Musimy wrócić do maseczek i egzekwowania obowiązku ich noszenia - podkreślił.
„To nie wynika z różnic w podejściu społecznym, tylko z charakteru pandemii. Rozwój IV fali jest inny – nie rozwija się w tak szybkim tempie jak poprzednie, choć liczba przypadków oczywiście rośnie. Porównujemy fale – dzień do dnia. I widzimy, że trendy są odmienne”
– powiedział Niedzielski w rozmowie z „DGP”.
Wskazał, że różnice są widoczne na poziomie hospitalizacji, których jest niemal dwukrotnie mniej. Pod koniec września 2020 r. hospitalizacji było prawie 3 tys., a obecnie, przy podobnej liczbie zakażeń, jest ich 1600.
Niedzielski podkreślił, że szkoły na pewno nie zostaną zamknięte.
„Chcemy natomiast, żeby ludzie przypomnieli sobie i przestrzegali zasad dyscypliny społecznej, jakie stosowaliśmy wcześniej. Musimy wrócić do maseczek i egzekwowania obowiązku ich noszenia”
– powiedział minister zdrowia.
Dodał, że niedawno zostały wykonane badania pokazujące stopień odporności społeczeństwa.
„Pod koniec września było badanie seroprewalencji, czyli poziomu obecności przeciwciał. To niedoskonałe badanie, ale innego nie można przeprowadzić. Po wynikach widzimy, że mamy w tej chwili odporność na poziomie ok. 70 proc., a w niektórych regionach nawet większą”
– powiedział Adam Niedzielski.
Minister Niedzielski przyznał, że najtrudniejsza sytuacja panuje na wschodzie kraju. Stwierdził, że jest ona monitorowana pod względem liczby zakażeń na 10 tys. i liczby zaszczepionych.
„Według tych parametrów mamy ok. dziewięciu powiatów, które mogłyby być w strefie żółtej i jeden w czerwonej. Ale to za mało w skali krajowej, żeby wprowadzać rozwiązanie, które miałoby charakter systemowy”
– powiedział w wywiadzie.
Adam Niedzielski przyznał także, że koronawirus zostanie na stałe z nami, ale w pewnym momencie zmniejszy się jego szkodliwość. Uznał, że „koniec będzie wtedy, kiedy będziemy mogli oszacować, iż śmiertelność związana z koronawirusem, zakażalność i inne parametry są na poziomie grypy”.
„Chociaż mamy ponad 100 tys. zachorowań na grypę tygodniowo, a na COVID-19 – 8 tys., to zgonów z powodu grypy jest o wiele, wiele mniej”
– powiedział minister zdrowia w środowym „DGP”.