Choć od wykrycia nowego koronawirusa z Chin minęło zaledwie kilka tygodni, znamy już jego genom. "Zespoły z całego świata - również badacze na UJ - rozpoczynają badania, które pozwolą zrozumieć wirusa i w przyszłości stworzyć skuteczny lek" - mówi wirusolog prof. dr hab. Krzysztof Pyrć.
Nowy koronawirus (2019-nCoV) prawdopodobnie pojawił się pod koniec 2019 roku na targu owoców morza w Wuhan (Chiny). Wwe wtorek rano czasu lokalnego chińskie media poinformowały, że liczba ofiar śmiertelnych nowego koronawirusa wzrosła w Chinach do 106, a zarażonych nim są już tam ponad 4 tysiące osób. Nowy koronawirus jest już w kilkunastu innych państwach, w tym we Francji i w Niemczech.
Początkowe objawy zakażenia tym wirusem to gorączka i suchy kaszel, po tygodniu mogą się pojawić zaburzenia układu oddechowego, wymagające leczenia szpitalnego. Koronawirus wywołuje zapalenie płuc, które w niektórych przypadkach bywa śmiertelne.
- Tempo badań przy zaistniałym zagrożeniu jest imponujące. Minęło zaledwie kilka tygodni od pierwszych zakażeń, a wiemy już jak zbudowany jest wirus i jak wygląda jego genom. Mamy również wstępną charakterystykę jednostki chorobowej
- opowiada wirusolog, prof. dr hab. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ. Według niego postęp prac i odpowiedź ze strony naukowców, lekarzy i decydentów są nieporównywalnie lepsze, niż w przypadku koronawirusa SARS w 2002 roku, kiedy od zarejestrowania pierwszego przypadku do identyfikacji przyczyny choroby minęło wiele miesięcy. Naukowiec wspomina również, że w laboratoriach na całym świecie już rozpoczęły się badania, mające na celu opracowanie skutecznych leków i szczepionek.
- Pracujemy nad tym również my w Małopolskim Centrum Biotechnologii UJ
- informuje.
Prof. Pyrć zwraca uwagę, że najłatwiej by było, gdyby w walce z wirusem skuteczny okazał się lek już dostępny na rynku, w innym wskazaniu. Pytany, czy skuteczne mogą się okazać np. leki przeciwwirusowe stosowane u pacjentów zarażonych HIV - potwierdza, że próby wykorzystania tych farmaceutyków już trwają. Zaznacza jednak, że nawet jeśli określony lek sprawdza się dobrze w warunkach laboratoryjnych - nie oznacza to, że okaże się skuteczny w leczeniu pacjentów.
W Chinach w związku z epidemią objęto kwarantanną miasto Wuhan, liczące 11 mln mieszkańców. Prof. Pyrć pytany, czy kwarantanna jest dobrym pomysłem na powstrzymanie epidemii, odpowiada "zgadzam się z tą koncepcją, jest to na chwilę obecną najlepsze rozwiązanie, które może zahamować lub spowolnić rozprzestrzenianie się epidemii”. Zaznacza jednak, że nie wie, czy zastosowane środki pozwolą na zatrzymanie wirusa. Po pierwsze, wirus już przeniósł się w inne rejony globu, włączając w to Europę oraz Stany Zjednoczone. Po drugie, sama kwarantanna może nie być w pełni efektywna, ponieważ wiele osób może próbować nielegalnie uciekać z miast. Po trzecie, w dalszym ciągu nie wiemy, z jakiego zwierzęcia wirus przenosi się na ludzi, w związku z czym mimo kwarantanny w dalszym ciągu może się on roznosić bez kontroli poza strefą zamkniętą.
Sama kwarantanna nie jest rzeczą niespotykaną również w Polsce. Prof. Pyrć wspomina, że w 1963 roku Wrocław został otoczony kordonem sanitarnym i odcięty od świata podczas epidemii ospy prawdziwej.
Pytany, czy epidemia 2019-nCoV ma jakąś szczególnie dużą dynamikę, mówi, że "nie ma czegoś takiego jak standardowa epidemia. Każda przebiega inaczej". Na to, jak rozprzestrzenia się dana choroba, wpływają różne czynniki: zagęszczenie ludności na danym obszarze, gatunek patogenu czy nawet klimat.
Jak dodaje, na razie mało mamy informacji o przebiegu zakażenia. Nie wiadomo np. czy wszystkie osoby zakażone wirusem są rozpoznawane - może się bowiem okazać, że choroba ta przebiega u części osób bezobjawowo.
Pytany, czy epidemia choroby powodowanej przez koronawirusa może sama szybko wygasnąć - powiedział, że nie jest to wykluczone. Przypomina, że SARS pojawił się jesienią 2002 r., ale epidemię udało się szybko opanować i już pod koniec wiosny następnego roku nie notowano nowych przypadków tej choroby. Takie szybkie wygaśnięcie epidemii nie jest jednak pewne.
Wirusolog zachęca, żeby śledzić na bieżąco komunikaty MSZ i WHO.