Nonszalancja, szastanie pieniędzmi bez podstaw prawnych, z naruszeniem ustawy o finansach publicznych przez ministra sportu i kierownictwo Narodowego Centrum Sportu przy budowie Stadionu Narodowego były niewyobrażalne – wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli.
Przyznaję, że nie mam serca do tego obiektu. Nigdy nie zaakceptuję nazwy „Narodowy” dla stadionu pozbawionego bieżni lekkoatletycznej. Decydenci, chełpiący się swoją pasją do „haratania w gałę”, zignorowali królową sportu. Za publiczne pieniądze zaspokoili upodobania swoje i fanów futbolu, nie oglądając się na kibiców i sportowców innych dyscyplin. Tak samo zrobili z orlikami, które również budowano bez bieżni. Pokolenia wielkich polskich lekkoatletów z pewnością przewracają się w grobach.
W każdym razie czerwono-szara bryła wzniesiona w miejsce dawnego Stadionu Dziesięciolecia, nazywana Stadionem Narodowym, budzi we mnie przykre skojarzenie z autorytarną władzą, która rzymską dewizę „igrzysk i chleba” sprowadziła wyłącznie do igrzysk.
Nowy stadion to okazały i bardzo drogi obiekt, imponujący, ale zbudowany bez namysłu i troski o mądre wydawanie publicznego grosza – tak myślałem do tej pory. Jak większość Polaków bardzo lubię piłkę nożną, dlatego w duchu powtarzałem sobie, że być może nie mam racji. Rzeczywistość jednak okazuje się gorsza od najczarniejszych snów.
NIK punktuje
„Budowa i wykorzystanie Stadionu Narodowego w Warszawie” – tak zatytułowany jest raport Najwyższej Izby Kontroli z audytu przeprowadzanego od 12 lutego do 30 sierpnia 2013 r. Podpisany przez prezesa NIK u 21 lipca br., został zaprezentowany w ubiegłym tygodniu podczas posiedzenia sejmowej komisji kontroli państwowej.
Podsumowanie wyników i ogólna ocena kontrolowanej działalności rozpoczyna się od negatywnej, ale stosunkowo niewinnie brzmiącej formułki: „Najwyższa Izba Kontroli negatywnie ocenia prawidłowość przygotowania i realizacji zadania polegającego na budowie Stadionu Narodowego oraz jego wykorzystania w 2012 r., po przeprowadzeniu finałowego turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA Euro 2012”. Potem następuje wyliczenie ustaleń, które przesądziły o takim werdykcie NIK u. Przytaczane w raporcie liczby i fakty są szokujące, wprost trudne do uwierzenia. Dlatego rażąco łagodne wydaje się podsumowanie opisanych skandalicznych faktów, zawarte w uwagach końcowych i wnioskach: „Wyniki kontroli wykazują, że zadanie budowy SN nie zostało przez Ministra Sportu i Turystyki właściwie przygotowane do realizacji, co skutkowało przekroczeniem zarówno zaplanowanych środków na inwestycję, jak i terminu wykonania zadania, a także nieprawidłowościami w toku realizacji inwestycji”.
Posłowie PiS u zgłosili wniosek, by komisja kontroli państwowej skierowała raport NIK u do zbadania przez prokuraturę pod kątem odpowiedzialności karnej urzędników za brak nadzoru i złe gospodarowanie publicznymi pieniędzmi z naruszeniem obowiązujących przepisów. Zastanawiam się, dlaczego nie zrobiła tego sama Izba – i czy nie miała takiego obowiązku. Wniosek zostanie poddany pod głosowanie członków komisji podczas kolejnego posiedzenia Sejmu. Przekonamy się, czy koalicyjna większość i tę aferę będzie usiłowała zamieść pod dywan.
Księgowość à la Drzewiecki
Kolejny raz, tak jak przy aferach hazardowej i Amber Gold, potwierdziło się niepokojące wielu ludzi przeczucie, że obnażona na „taśmach prawdy” mentalność prominentów Platformy, słownictwo i myślenie członków rządu godne pospolitych opryszków z szemranej ferajny, przekładają się na ich działalność publiczną. Dokumenty w rodzaju omawianego raportu powinny być opatrywane klauzulą: tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
Najogólniej rzecz biorąc, w raporcie NIK u stwierdzono: w latach 2006–2008 planowany zakres rzeczowy zadania ulegał ograniczeniu przy jednoczesnym wzroście środków przewidzianych na jego realizację – z 665 mln zł do 1 mld 220 mln. Przed podjęciem budowy stadionu nie dokonano analiz ekonomicznych i porównawczych pod kątem potrzeb ani kosztów budowy czy też przyszłego utrzymania oraz możliwości wykorzystania obiektu. W rezultacie o jego ostatecznym kształcie i cenie zdecydowali de facto: projektant, któremu nie postawiono żadnych ograniczeń dotyczących kosztów inwestycji, oraz generalny wykonawca oferujący wysoką cenę realizacji projektu. Stadion został zaprojektowany i wybudowany jako obiekt sportowo-komercyjny, którego realizacja wymagała poniesienia nakładów o co najmniej 1 mld zł wyższych od pierwotnie zaplanowanych. Wydatki poniesione do 31 grudnia 2012 r. wyniosły 2,2 mld wobec 1,2 mld zł przewidzianych pierwotnie, przy czym nie są one ostateczne, ponieważ zadanie nie zostało zakończone i rozliczone do dnia zakończenia kontroli NIK u. Przewidziana w uchwale Rady Ministrów z czerwca 2008 r. kwota 1,2 mld nie była wynikiem analiz, tylko deklaracją ówczesnego ministra finansów co do możliwości zapewnienia środków budżetowych na inwestycję. Na wniosek komisji przetargowej, Narodowe Centrum Sportu zawarło 4 maja 2009 r. umowę na roboty budowlane z generalnym wykonawcą o wartości 1,53 mld zł – dużo przewyższającej kwotę zagwarantowaną w budżecie państwa – na podstawie odręcznej notatki ministra Mirosława Drzewieckiego: „Zapewniam finansowanie”. Pół roku później uchwałą RM środki zwiększono do 1,91 mld zł. Ostatecznie zaplanowane w budżecie kwoty zostały przekroczone o co najmniej 268,8 mln zł.
Cały tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Janusz Śniadek