Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Martwe dźwigi

Realizacja wartości i ideałów Sierpnia zawartych w programie Lecha Kaczyńskiego to nie utopia, to realna, wręcz konieczna i jedyna droga, na którą musi powrócić Polska, jeśli chce się nadal ro

Realizacja wartości i ideałów Sierpnia zawartych w programie Lecha Kaczyńskiego to nie utopia, to realna, wręcz konieczna i jedyna droga, na którą musi powrócić Polska, jeśli chce się nadal rozwijać, jeżeli chce dołączyć do rodziny wolnych, silnych i bezpiecznych narodów.

Tak zwięźle można wyrazić przesłanie płynące z konferencji w Sali BHP Stoczni Gdańskiej, która odbyła się we wtorek 26 sierpnia pod hasłem „Polska Solidarna Lecha Kaczyńskiego. Przesłanie Sierpnia – zdrowie, praca, rodzina, bezpieczeństwo – dziś”. W spotkaniu zorganizowanym przez Parlamentarny Zespół ds. Obrony Ideałów Solidarności, Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego oraz Zarząd Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” uczestniczyli Jarosław Kaczyński, Piotr Duda, parlamentarzyści PiS‑u z całej Polski oraz członkowie i sympatycy Solidarności. Dążenie do realizacji wartości Sierpnia ’80 jest spoiwem łączącym NSZZ „Solidarność” z Prawem i Sprawiedliwością.

Busola

Prezydent Lech Kaczyński był człowiekiem Solidarności, jako działacz Związku – zarówno w okresie działalności legalnej, jak i nielegalnej – jako prawnik, intelektualista, polityk, wreszcie jako prezydent. Solidarność to jedno z głównych pojęć w jego spuściźnie i busola w kwestiach programowych. Jako związkowiec doceniał wartość inicjatywy obywatelskiej, ale widział, że nie zastąpi ona państwa. Rozumiał, że państwo nie może zostawić obywateli bez pomocy i widział ścisły związek wzajemnych obowiązków obywateli i państwa, zapewniający wielowymiarowo widziane bezpieczeństwo, w tym bezpieczeństwo zdrowotne i socjalne – wspominał swojego byłego szefa i przyjaciela Maciej Łopiński.

Dorobek naukowy prof. Lecha Kaczyńskiego, wybitnego teoretyka prawa pracy, potwierdza, że nauka może służyć człowiekowi. Lech Kaczyński zajmował się kwestiami zabezpieczeń społecznych, w tym rentą socjalną, interesował się układami zbiorowymi pracy jako źródłem prawa pracy, wskazywał na konieczność dialogu społecznego i porozumień pracodawców z organizacjami związkowymi. Był wielkim orędownikiem sprawiedliwości w stosunkach pracy. Miał wizję rozwoju społeczno-gospodarczego Polski, opartego na równowadze pomiędzy pracą i kapitałem, w której pracownik nie jest tylko pozycją w kosztach, które trzeba za wszelką cenę redukować. Wynagrodzenie pracownika jest także paliwem kreującym wzrost spożycia, czyli popytu. Polska, lekceważąc to wszystko dzisiaj – marnuje swój potencjał.

Bariera rozwoju

Strategia Platformy, czyli rozwoju opartego na niskich kosztach pracy, jest ślepą uliczką. Jest samobójcza. Wydajność pracy polskiego pracownika sięga dzisiaj 74 proc. średniej europejskiej, podczas gdy średnia płaca netto to zaledwie 30 proc. przeciętnej płacy w Europie. Te liczby krzyczą. Poza pazernością pracodawców nie ma żadnych przeszkód dla znaczącego podniesienia płac bez ryzyka utraty konkurencyjności gospodarki. W stosunku do Niemiec możemy podnieść płace o 41 proc., a do Francji – nawet o 57 proc. Udział zysków w przedsiębiorstwach w wartości dodanej wynosi 49 proc. w Polsce wobec 37 proc. w Europie. Z kolei rentowność kapitału brutto wynosi ponad 28 proc. w Polsce wobec mniej niż 18 proc. w Europie.

Wzrost wynagrodzeń to najlepszy sposób na ograniczenie delokalizacji zysków za granicę przez międzynarodowe koncerny. To sposób na dofinansowanie systemu emerytalnego i poprawę finansów publicznych.

Polski rynek wewnętrzny jest głównym źródłem wzrostu gospodarczego, dlatego wzrost wynagrodzeń jest działaniem możliwym do realizacji i istotnym dla przyszłości.

Wolność bezrobocia i emigracji

29 sierpnia 2010 r. w Szczecinie, podczas obchodów 30. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, prezydent Bronisław Komorowski, wskazując na widoczne, nieopodal stojące bez ruchu stoczniowe dźwigi, nazwał je polską Statuą Wolności. Porównywanie martwych dźwigów do Statuy Wolności było niesmaczne i przykre. Boleśnie raniło serca ludzi, którym los polskich stoczni jest bliski i mocno przeżywają ich upadek. Pan prezydent był wyraźnie zadowolony z tego błyskotliwego – jak mu się zapewne wydawało – porównania. Nie zważał na to, że mówi do stoczniowców i ich rodzin, którym jeszcze nie obeschły łzy po utraconych miejscach pracy.

Dzień później w Gdańsku, przed koncertem z okazji rocznicy Sierpnia ’80 zorganizowanym na byłych terenach stoczniowych, Bronisław Komorowski wezwał wszystkich do radowania się: „Dzisiaj cała Polska cieszy się razem z nami”. Do tych, którzy nie byli radośni, zwrócił się, cytując Piłsudskiego: „Ci, którzy wolą kwas śledzienników, niech idą swoją drogą”. Mówił to niespełna cztery miesiące po tragedii smoleńskiej. Podobnie jak miliony Polaków nie byłem w radosnym nastroju, więc wyszedłem z koncertu. Wyszedłem, bo po takich słowach nie tylko nie czułem się tam dobrze, ale mocno utwierdziłem w przekonaniu, że z Bronisławem Komorowskim nie jest mi po drodze. Poszedłem swoją drogą, tak jak wzywał. Przez kolejne lata coraz silniej przekonywałem się, że jedyną zasługą obecnego prezydenta jest to, że na jego tle jeszcze wyraźniej widać, jak wielkim prezydentem był Lech Kaczyński.

Cały tekst w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Janusz Śniadek