Tylko Platforma zbliży Polskę do Europy. Tak – przy aplauzie sali, odwołując się do przesłań Sierpnia – obłudnie twierdził Donald Tusk na konwencji wyborczej PO. Prawda jest boleśnie przeciwna. To właśnie Platforma blokuje realizację marzeń Polaków o budowie europejskiego modelu społecznego.
Od podpisania Porozumień Sierpniowych miną wkrótce 34 lata, ale czy naprawdę wszyscy już zapomnieliśmy, o co nam wtedy chodziło? Na taką społeczną amnezję liczy środowisko Platformy, odwołując się do etosu Solidarności w sposób całkowicie nieuprawniony. 21 postulatów z sierpnia 1980 r. to było wołanie o swobody obywatelskie i sprawiedliwość społeczną, wyrażone w postaci bardzo konkretnych zapisów. Ich wspólny mianownik to zapewnienie ludziom niezbędnego do normalnego życia poczucia bezpieczeństwa. Każde powoływanie się na ideały Solidarności z pominięciem tej prawdy jest głęboko nieuczciwe. A jednak Donald Tusk dopuszcza się tego nadużycia nagminnie.
Na konwencji wyborczej PO, rozpoczynającej kampanię przed wyborami do europarlamentu, premier Tusk nawiązywał do I Zjazdu Solidarności, twierdząc, że PO realizuje marzenia Polaków o wejściu na drogę do Europy (czyli do europejskiego standardu życia). Imponujący tupet. Przecież wówczas w strajkujących zakładach pracy walczyliśmy o lepsze i godniejsze życie – ale dla wszystkich. Przeciwko totalitarnej PZPR i partyjnej nomenklaturze. Dla nich Polska była prywatnym folwarkiem. Rządząca dzisiaj w Polsce Platforma znowu zawłaszczyła państwo, niczym PZPR w czasach PRL, budując system, w którym tylko niektórzy szybko zbliżają się do europejskiego poziomu życia, kosztem reszty społeczeństwa. Beneficjenci tego systemu gorąco biją brawo nieprawdziwym słowom Tuska o realizacji marzeń Polaków. Wierzą w nie czy okłamują samych siebie, żeby uspokajać nieczyste sumienia? Proste fakty bezlitośnie zadają kłam słowom lidera Platformy.
Mit o kosztach pracy
Uporczywie rozpowszechniany od wielu lat mit o rzekomo wysokich kosztach pracy w Polsce pryska w zderzeniu z danymi Eurostatu, który podaje, że godzina pracy kosztuje polską firmę ok. 7 euro, przy średnim koszcie w całej UE 23 euro. Zarabiamy ponad trzykrotnie mniej, niż wynosi średnia płaca w całej Unii. Z kolei według raportu OECD w sprawie tzw. klina podatkowego jesteśmy również grubo poniżej średniej europejskiej. Z każdych 100 jednostek kosztów pracy państwo na składki i podatki zabiera z przeciętnej pensji w Europie 41 proc., a w Polsce 34,3 proc.
Zdaniem pracodawców argumentem usprawiedliwiającym te rażące dysproporcje, zarówno na niekorzyść pracowników, jak i budżetu naszego kraju, jest niższa wydajność pracy. Wobec tego sięgnijmy znowu do danych Eurostatu. W 2010 r. produktywność w Polsce wyniosła 66,8 proc. średniej w UE. Z kolei w 2012 r. PKB na mieszkańca wyniosło w Polsce 67 proc. średniej unijnej. Różnica zaledwie ponad 30 proc. – jak więc szukać tu usprawiedliwienia dla ponad trzykrotnie niższej płacy? Te stereotypy służą utrzymywaniu przepaści pomiędzy wynagrodzeniami pracowników w Polsce i UE.
Polityka PO oddala nas od Europy
Nie ma uzasadnienia dla ogromnie zaniżonych zarobków Polaków i zasłaniania się mniejszą wydajnością ich pracy. Niższa niż w UE średnio o 33,2 proc. wydajność pracy nie usprawiedliwia kilkakrotnie niższych zarobków. „Gdyby wzrost płac w gospodarce miał być proporcjonalny do trwającego już dwie dekady wzrostu wydajności, to średnia płaca w Polsce powinna być wyższa o ok. 1000 zł” – twierdzi prof. Jadwiga Staniszkis. Oddalamy się, a nie zbliżamy do Europy. To krzycząca niesprawiedliwość, bo Polacy nie są gorszymi pracownikami od innych europejskich nacji. Jakość kapitału ludzkiego w Polsce nie ustępuje krajom lepiej rozwiniętym. W nowoczesnej gospodarce decydujące dla wydajności są: jakość zarządzania, organizacja pracy, nowoczesne technologie, warunki pracy i stosunki międzyludzkie. Przekonują się o tym nasi rodacy na emigracji, sprawdzający się znakomicie i cenieni jako pracownicy.
Niskie zarobki w Polsce mają kilka przyczyn – wymieńmy trzy najważniejsze. Rabunkowa polityka pracodawców, dla których pracownik to wyłącznie pozycja w kosztach, które trzeba minimalizować wszelkimi sposobami, w tym stosując umowy śmieciowe. Słaba pozycja pracowników wobec pracodawców wynika z sytuacji na rynku pracy i małego uzwiązkowienia. Łamiąca europejskie standardy, antyzwiązkowa polityka rządu doprowadziła do załamania dialogu społecznego w trójstronnej komisji ds. społeczno-gospodarczych.
Niskie wynagrodzenia przedstawiane jako warunek konkurencyjności to ślepa uliczka. Polityka niskich płac hamuje popyt i jest zabójcza dla gospodarki – nie jest jej atutem. Jak mówi prof. Kieżun: „Polska stała się krajem o gospodarce typowo neokolonialnej”. Idąc dalej tą drogą, nie dogonimy Europy.
Całość artykułu w "Gazecie Polskiej Codziennie"