Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Po pierwsze: nie mają armat

Czy Rosja wkroczy na Ukrainę? Czy Wiktor Janukowycz wprowadzi stan wojenny? Te pytania zadają niektóre media w nadziei, że łatwiej się sprzedadzą. Byłoby strasznie, gdyby nie było śmiesznie.

Czy Rosja wkroczy na Ukrainę? Czy Wiktor Janukowycz wprowadzi stan wojenny? Te pytania zadają niektóre media w nadziei, że łatwiej się sprzedadzą. Byłoby strasznie, gdyby nie było śmiesznie. A dlaczego?

A dlatego, że od czasu upadku żelaznej kurtyny świat zmienił się do tego stopnia, że siła militarna naszego wschodniego sąsiada, mieniącego się mocarstwem, przypomina grę planszową pod nazwą: Putinie, nie irytuj się. Owszem, Kreml jest wielce zirytowany tym, co się dzieje na kijowskim majdanie, ale prawda jest taka, jak w anegdocie o wizycie w pewnym miasteczku cesarza Napoleona, który na pytanie, dlaczego nie oddano na jego cześć salw armatnich, usłyszał od burmistrza: powodów mamy ze dwieście, po pierwsze, nie mamy armat...

W czasach, gdy Sowiety były jedynym i niepodzielnym władcą demoludów, mogły wkraczać na Węgry i do Czechosłowacji. Żelazna kurtyna skutecznie dzieliła świat na Wschód i Zachód. Państwa po obu stronach tej kotary nie wtrącały się w nie swoje sprawy, koncentrując się na działalności, że tak się wyrażę, zakulisowej, czyli szpiegowskiej. A stan wojenny wprowadzono w PRL‑u na własny rachunek. ZSRS nie chciał w tym łajdactwie uczestniczyć nie dlatego, że wspierał Solidarność, ale dlatego, że nie miał armat. I bał się – zresztą słusznie – gwałtownej reakcji narodu polskiego, a także tego, że interwencja skończy się krwawą jatką. Kreml zaufał generałowi Jaruzelskiemu, oficerowi politycznemu zasłużonemu na wojennej ścieżce od Lenino do Berlina. Dzięki temu ludzie partii wprowadzili stan wojenny własnymi rękami. I, żeby było jeszcze śmieszniej – żyją sobie długo i dostatnio w III RP, zamiast siedzieć w więzieniu.

Straszenie militarną potęgą Rosji jest – zwłaszcza w naszym kraju, w którym wiedza o Rosji powinna być dużo większa niż w Paryżu czy w Brukseli – symptomem upadku kultury politycznej i zakłamania elit rządzących. Jeśli ktoś powinien bać się Rosji, to właśnie te elity z ich nikczemnymi tajemnicami, które Kreml trzyma w zanadrzu na wypadek, gdyby wiatr historii zmienił kierunek. Czego nie można wykluczyć. Nie armaty i czołgi, ale pieniądze i układy rządzą dziś światem, również Rosją i Ukrainą. A także Unią Europejską. Współczesne armaty to banki i ich wirtualna moc. Janukowycz znalazł się w potrzasku tych mocy, z których i jedna, i druga nie ma pieniędzy. To znaczy takich pieniędzy, które mogłyby uchronić Ukrainę przed gospodarczą katastrofą.

Rosja ma ponoć wielkie pieniądze, ale ich nie da, jeżeli Ukraina stowarzyszy się z UE. Z tymi rosyjskimi pieniędzmi jest jak z armatami. Są wirtualne oraz medialne. Rosji na niczym tak nie zależy, jak na eksporcie surowców energetycznych do Europy, nie może więc za bardzo podskakiwać albo grozić. Najwyżej werbalnie. W tym są Rosjanie mistrzami świata. Ale świat już do tego się przyzwyczaił, liczenie się z Moskwą ma tylko jedno uzasadnienie – wykorzystanie jej do walki o przewagę w globalnym świecie wpływów, gospodarczych, finansowych i politycznych. Ale o tym decyduje Ameryka, Azja i Bliski Wschód. I może się okazać, że Moskwa robi za pożyteczną idiotkę.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Krystyna Grzybowska