W normalnym kraju, to znaczy w kraju szanującym wolność obywateli i zasady demokracji, partia rządząca liczy się z możliwością porażki w następnych wyborach. Bierze też pod uwagę konieczność oddania władzy opozycji przed terminem, jeśli dopuściła się błędów, które doprowadziły do kryzysu państwa.
Tak jest, było i będzie. Ale są wyjątki.
Partią, która miała rządzić wiecznie, była KPZR w Sowietach, a także PZPR w Polsce Ludowej. A przywódca Niemieckiej Republiki Demokratycznej Erich Honecker na krótko przed upadkiem muru berlińskiego zapewniał, że NRD będzie trwać tysiąc lat. Odnoszę wrażenie, że platformerskie Politbiuro ma identyczne pojęcie o wiecznym trwaniu republiki kolesiów, a jeśli nie o wiecznym, to przynajmniej do wyborów w 2015 r. Jak tak sobie potrwa, to uda się w międzyczasie wyłonić jakiegoś polskiego Gorbaczowa, który dokona pieriestrojki i wszystko wróci do normy.
Czyli do rządów mafii politycznej, dla której ruina państwa jest mniejszym złem niż powrót do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Bo największym problemem każdej mafii jest rozliczenie jej z przestępczej działalności i utrata wypracowanych przez lata przywilejów, układów i koneksji.
Platforma Obywatelska, której aktywiści nieustannie powołują się na demokrację i Europę, nie dorosła ani do ideałów, ani tym bardziej do standardów europejskich. Co gorsza, czuje się osaczona przez okoliczności, których nie była w stanie przewidzieć, bo jest ugrupowaniem krótkowidzów, dostrzegających jedynie czubki swoich butów i końce nosów. Na resztę zabrakło cywilizacyjnego dorobku, ten postkomunistyczny już nie działa, bo w dorosłe życie weszło pokolenie, które PRL zna z lekcji historii i bolesnych doświadczeń, jakie zgotowały mu niedobitki pokolenia postkomunistów z otoczenia prezydenta i premiera. I z aparatu bezpieczeństwa oraz sądownictwa.
Ludzie z warstw wciąż rządzących poczuli się nagle osaczeni przez nieprzyjazne hordy społeczne. Jakieś związki: zawodowe, zwolenników referendów i pasażerów niefunkcjonującej kolei, użytkowników dróg i autostrad i podopiecznych „służby” zdrowia. Na dodatek dziura budżetowa zrobiła się tak wielka, że nie da się jej ominąć bez wpadnięcia w otchłań finansów.
Jest wataha PO nie tylko osaczona, ale coraz mniejsza i słabsza. Wciśnięta w kąt historii, broni się, stosując żałosne podrygi. Prezydent Komorowski nie pójdzie na referendum, bo referendum jest nie po to, żeby odwoływać Gronkiewicz-Waltz, lepiej wybrać się na wycieczkę rowerową po wałach przeciwpowodziowych. A poseł Halicki złożył zawiadomienie do Komisji Wyborczej na PiS, bo jako partia nie miała prawa zaangażować się w akcję referendalną, która nie jest polityczna. Jak już nie ma argumentów, wali się w przeciwnika zarzutem o polityczność. Co ma oznaczać, że PO jest partią apolityczną.
I działa z niskich pobudek materialistycznych i egoistycznych, jak to w mafii bywa. Pogratulować szczerości!
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Krystyna Grzybowska