Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Buchanan a sprawa polska

Zmarł Buchanan. Nie Patrick „Pat” Buchanan, nieco przebrzmiała gwiazda ruchu konserwatywnego. Ten żyje i pisze dalej. Odszedł James M. Buchanan, ekonomista. Bardzo ważny dla wielu amerykańskich konserwatystów.

Zmarł Buchanan. Nie Patrick „Pat” Buchanan, nieco przebrzmiała gwiazda ruchu konserwatywnego. Ten żyje i pisze dalej. Odszedł James M. Buchanan, ekonomista. Bardzo ważny dla wielu amerykańskich konserwatystów.

Miał 93 lata. Jak napisał komentator lewackiego (coraz bardziej i bardziej) „New York Timesa”, nauczył całe pokolenia konserwatystów myślenia o  deficycie budżetowym, podatkach i zasięgu władzy wykonawczej. Jego poglądy były bliskie myślicielom „szkoły austriackiej” Ludwiga von Misesa czy Friedricha Hayeka, ale Buchanan najbardziej był znany z rozwinięcia teorii wyboru publicznego, za co w  1986 r. otrzymał Nagrodę Nobla.

Rozrost Lewiatana

Głównym elementem teorii wyboru publicznego jest przekonanie, że we współczesnym świecie, używając narzędzi ekonomicznych, uzyskuje się rozwiązania z dziedziny nauk politycznych. Innymi słowy – wybieralni politycy i urzędnicy rządowi w swoim działaniu nie kierują się dobrem ogółu, ale maksymalizacją własnych zysków bądź profitów środowiska, które reprezentują (często nieoficjalnie).

Jak napisał Buchanan, „jeśli istnieje jakaś wartość, którą można osiągnąć dzięki polityce, zainteresowani zainwestują wszystkie dostępne środki, aby tylko ją zdobyć”. Dlatego zamiast przyjąć proste, przejrzyste systemy podatkowe, specjalnie je komplikują, aby następnie poprzez obsługiwanie różnych grup interesów wzmacniać swoją pozycję i zakres własnej władzy. Dlatego urzędnik zawsze będzie starał się poszerzyć władzę urzędu, bo to przyniesie mu dodatkowy budżet, nowych podwładnych no i większą „władzę”.

Prowadzi to do opłakanych skutków, co Buchanan ujął w hipotezie Lewiatana. Według niej wady obecnego systemu wyborczego połączone z kierowaniem się przez polityków i urzędników rządowych własnym interesem prowadzą do stałego rozrastania się budżetu (bo to z pieniędzy podatnika opłacane są grupy interesów). A z kolei pęczniejący budżet sankcjonuje dalszy wzrost wydatków. W rezultacie może powstać dyktatura większości (członków poszczególnych grup interesów), ów Lewiatan, który zagraża wolności obywateli.

Dobrzy urzędnicy kontra źli biznesmeni

Buchanan trzeźwo rozprawił się z wieloma mitami. To on ukuł termin „nowej ortodoksji” w  stosunku do tak popularnej wśród niektórych ekonomistów i  publicystów tezy, że rządy powinny rządzić za pomocą potężnych deficytów budżetowych. Sprzeciwiał się wywodzonej od teorii Keynesa tezie, że rządy, działając według innych reguł niż gospodarstwa domowe czy jednostki, mogą zadłużać się ponad miarę. Walczył z mitem, że dług publiczny to nie żaden dług, bo przecież „pożyczamy sami sobie”. Pokazywał, w jaki sposób wciąż powiększające się zadłużenie publiczne pogorszy sytuację ekonomiczną przyszłych pokoleń.

W artykule z  1997 r. Buchanan wręcz pisał o  „polityce bez romantyzmu”. Rozprawiał się tam z mitem, że urzędnicy rządowi czy politycy to lepszy typ człowieka, służący dobru ogółu. „Wybrańcy”, którzy są idealistami, w przeciwieństwie do zwykłych biznesmenów, którzy kierują się tylko chęcią zysku. Z jego prac wynikało, że za pięknymi słowami o ojczyźnie, obywatelskich powinnościach kryje się uleganie lobbystom i  sprytne wykorzystywanie systemu (głównie w  postaci możliwości wydawania pieniędzy podatników) w  celu polepszania własnej pozycji. Służy temu także obrzydzanie tzw. wstrętnych biznesmenów działających zgodnie z regułami wolnego rynku. Oraz idealizowanie „miłujących pokój i dobro ludzkości” polityków i urzędników rządowych.

Polityczna biurokracja III RP

A cóż to ma wspólnego z Polską? Cóż, my wiedzę opracowaną przez Buchanana znamy niestety z empirycznych doświadczeń z PRL-u i  transformacji ustrojowej. Praktykę działań urzędników, którą amerykański ekonomista opracował na drodze naukowych, rygorystycznych badań, przeróżni towarzysze Szmaciaki, pamiętający czasy komuny, i ich nowi, dokooptowani koledzy  praktykują ot tak. Nawet specjalnie przy tym nie myślą, instynktownie je wdrażają. Dlatego pełno w naszej polityce różnych Rychów i Zbychów, pięknie udających reprezentantów narodu. Dlatego co chwilę znajdujemy w ustawach jakieś dopiski „lub czasopisma” czy wykluczenia i  wyjątki (jak choćby ten wyłączający spod władzy Republiki Fotoradarów Rostowskiego… posłów i senatorów RP). Dlatego każda inwestycja rządowa jest droższa, niż zakładano (chyba w  myśl zasady „tanio to by każdy głupi zrobił, chodzi o to, aby wszyscy coś z tego mieli”). A kto nie chce pojąć na czas, jak działa system, i nie płaci urzędnikom „za ochronę”, może skończyć w więzieniu, jak swego czasu Roman Kluska.

Co wy mi tam Burdzy z jakimś k… bjukananem wyskakujecie? Trza rwać, póki się da” – powiedziałby mi taki jeden z drugim polski mężyk stanu, gdybym mu zaczął tłumaczyć, że rozumiem, jakie przyczyny decydują o jego postawie i sposobie działania. Że wiem, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Dzięki Ci, Jamesie M. Buchananie! Dobrze jest znać społeczne i ekonomiczne mechanizmy, które stoją za tak widocznym za obecnych rządów rozrostem politycznej biurokracji w naszej III RP!

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Paweł Burdzy