Dożywający swoich dni dyktator nie doczeka się rozliczenia swoich zbrodni przed sądami niepodległej Rzeczypospolitej. Państwa, którego jest współtwórcą, i którego przegniłe fundamenty właśnie widzimy obnażone przez Smoleńsk i wszystko to, co z nim związane.
Jako naród nie dokonaliśmy rozliczenia z Jaruzelskim. Jako naród nie dokonaliśmy też rozliczenia z komunizmem. Konsekwencje tego trwają.
Triumf zła
Polskość to wybór kulturowy i etyczny. Bycie Polakiem oznacza opowiedzenie się za wartościami, które przez wielu na nowo zostały odkryte w okresie Solidarności. Odkryli je przed nami przede wszystkim robotnicy, działacze zdelegalizowanego Związku. I oni właśnie, po „wielkim zamazaniu”, jakim była gruba kreska, stali się głównymi poszkodowanymi w nowej Polsce. Ich nadzieje na sprawiedliwość zostały zastąpione propagandą
. Stracili pracę, zniknęły fabryki, często najpierw prywatyzowane przez partyjnych kacyków, a potem rozprzedane czy doprowadzane do bankructwa. Jedyne, co pozostało to sącząca się z telewizora propaganda, nazywająca Jaruzelskiego i jego towarzyszy „ludźmi honoru”.
Stan wojenny jest nieprzezwyciężoną traumą, która kształtuje polskie życie do dziś. Jest to, mówiąc językiem psychologii, nieprzepracowane. Cień Jaruzelskiego czai się gdzieś w mrokach podświadomości i jak zwykle w takich wypadkach – nadal wyrządza szkody. Dlatego dla zdrowia psychicznego narodu trzeba z tym cieniem się rozprawić, zerwać toksyczny związek, jaki Polacy mają z tą postacią.
Szkody bowiem wyrządzone Polsce i polskości przez nieukaranie Jaruzelskiego i jego współpracowników mają konkretny wymiar. Skoro nie ma kary dla sprawców stanu wojennego (propaganda podmieniła wartościujące słowo „sprawca” na neutralne „autor”) – oznacza to, że zło triumfuje.
Jaruzelski wciąż straszy
Hasło „państwo zdało egzamin”, które w III RP oznacza bezkarność, a czasem wręcz nagrody dla ludzi winnych co najmniej zaniedbań w sprawie Smoleńska, nie powinno nas niestety dziwić.
Ten stan rzeczy jest fragmentem ustrojowego mechanizmu III RP. Jej współtwórcy (a wśród nich Jaruzelski i znaczna część komunistycznego establishmentu) muszą pozostać bezkarni, a wraz z nimi także wszyscy zaliczani do kolonialnej i postkolonialnej elity zarządzającej krajem nieprzerwanie (z drobnymi incydentami – Olszewski, Kaczyński) od 1944 r. Aby system taki mógł trwać, przeniesiono cechy państwa stanu wojennego w czasy współczesne.
Główną cechą wspólną obu systemów, III RP i stanu wojennego, jest użycie konfliktu jako siły napędowej. Żeby taki system mógł funkcjonować, musi mieć wroga i generować z nim konflikt. Analogicznie jak słynna teza „walki klas, która zaostrza się w miarę budowania komunizmu”. System III RP musi mieć wroga, przy czym dziś ten wróg nie jest skonkretyzowany w sposób stały. Zamiast tego kreowany jest w zależności od potrzeb władzy, ponieważ nie jest już istotna oficjalna ideologia, lecz utylitarne potrzeby jej funkcjonariuszy. System stał się niescentralizowany i aideologiczny (właściwie jego ideologią jest prymitywny utylitaryzm, nazywany przez propagandę „społeczną gospodarką rynkową”).
Kolejnym punktem stycznym między państwem Jaruzelskiego a III RP jest nadrzędna rola agresywnej i nienawistnej propagandy, skierowanej przeciwko całym grupom obywateli. W stanie wojennym i w latach 80. propaganda nienawiści skierowana była przeciwko członkom Solidarności.
Podczas całego okresu 1944–1989 ofiary wybierano selektywnie – od Żołnierzy Wyklętych, poprzez kułaków, syjonistów, warchołów itd. Sposoby działania, metody oczerniania są takie same, współcześnie uzupełnione o zdobycze psychologii społecznej. Dzisiaj atakowane są grupy niepokornych obywateli, szczególnie tych, którzy upominają się o sprawę smoleńską.
Ostatnią cechą wprost przeniesioną ze stanu wojennego do współczesnej Polski jest użycie prowokacji jako narzędzia generującego pożądane dla systemu zachowania i zdarzenia. W czasach PRL-u takimi prowokacjami były np. zabójstwo ks. Jerzego czy też obecnie rozmaite operacje wokół demonstracji organizowanych przez Solidarność z okazji kolejnych miesięcznic. Zamaskowani cywile atakujący demonstrantów i kordony policji to przecież nie jest widok nieznajomy dla tych, którzy uczestniczyli w zadymach w latach osiemdziesiątych. Agrobomber dziwnie przypomina „zamachowców” znajdowanych w strukturach podziemnej Solidarności przez aparat bezpieczeństwa PRL-u.
Wymienione cechy, wydawałoby się charakterystyczne dla ustroju komunistycznego, okazują się fundamentem życia publicznego współczesnej Polski.
Uwolnić się od smoka
Na zadymach, podczas stanu wojennego, krzyczeliśmy: „Ja-ru-zel-ski, smok wa-wel-ski!”. Hasło to jest nadal aktualne. Jaruzelski – oraz to, co ten człowiek symbolizuje – to smok, który się czai w zbiorowej świadomości Polaków, który nie pozwala im wrócić do normalności. Trauma stanu wojennego, trauma komunizmu jest nieprzezwyciężona – stała się wręcz fundamentem tzw. nowej Polski. Świadectwem tego są wciąż pojawiające się pogłoski, że obecna władza mogłaby wprowadzić stan wojenny.
Oczywiście polskie państwo, które jest stanie destrukcji, łącznie z armią i policją, nie byłoby w stanie sprawnie przeprowadzić takiej akcji. Jednak sam fakt, że ludzie nadal boją się stanu wojennego, świadczy o tym, że smok żyje i ma się dobrze. Wciąż straszy naszą wspólnotę i musimy od niego się uwolnić.
Autor zaprasza na stronę www.szczurbiurowy.pl, gdzie jest fragment jego powieści o stanie wojennym. Natomiast na stronie reduta-dobrego-imienia.pl można przeczytać tekst na temat powołania organizacji społecznej mającej na celu walkę ze zniesławieniami dotykającymi Polaków i Polskę. Jest tam formularz do wypełnienia umożliwiający przystąpienie do Reduty.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Maciej Świrski