Barack Obama odpowiedział właśnie na petycję w sprawie śledztwa smoleńskiego. Petycja była prywatna, kilkadziesiąt tysięcy Polaków zwróciło się do amerykańskiego prezydenta o pomoc.
Odpowiedź była dokładnie taka, jak należało się spodziewać – początek jest bardzo uprzejmy i kurtuazyjny, podkreśla głęboką stratę obu narodów (o ile mnie pamięć nie myli, prezydent USA grał w trakcie pogrzebu w golfa, bo pył wulkaniczny znad Islandii nie pozwolił mu na przylot), no, jednym słowem jest tam wszystko to, co być powinno. A potem też tak jest: przypomnienie, że przecież sami sobie wybraliśmy procedurę śledztwa, mianowicie taką, przy której sojusznicy z NATO nie mają nic do powiedzenia, bo załącznik wybrany przez Władimira Putina, a milcząco przyjęty przez Donalda Tuska, powierzył śledztwo Rosji, koniec, kropka.
Rosja sporządziła raport, od którego nie ma możliwości odwołania do żadnej ziemskiej instancji, chyba że odwołaniem zajmie się Santa Claus. A i to w wypadku, gdy nie wybuchnie wulkan nad Islandią. No i tyle w sprawie petycji.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Seawolf