Fakty są jednoznaczne: Andrzej Duda przebywa na urlopie bezpłatnym na macierzystej uczelni oraz jest jednocześnie zatrudniony, jak wielu innych wykładowców akademickich, na innej. Ponieważ nie znaleziono żadnego, mającego oparcie w rzeczywistości zarzutu, który mógłby posłużyć do atakowania go w kampanii wyborczej, największe media uczyniły z tego rzekome „blokowanie etatu” i „zatrudnienie niezgodne z przepisami”. Cieszący się dużym społecznym zaufaniem i prestiżem rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego zajmuje stanowisko.
Ogromna szkoda, że nie zabrał głosu wówczas, kiedy należało to zrobić, kiedy stawiano zarzuty jego urlopowanemu pracownikowi, i nie wyjaśnił, że są one po prostu nieprawdziwe. Zrobił to dopiero wczoraj – dwa dni po wyborach. Dlaczego? To chyba całkiem oczywiste… Ale naturalnie lepiej późno niż wcale.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Maciej Świrski