GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »

Dlaczego Komorowski przegra wybory

To nie jest tekst o tym, dlaczego Andrzej Duda powinien wygrać i w moim przekonaniu wygra wybory prezydenckie.

To nie jest tekst o tym, dlaczego Andrzej Duda powinien wygrać i w moim przekonaniu wygra wybory prezydenckie. To bowiem jest jasne – od samego początku tej kampanii było oczywiste, że jest on najlepszym kandydatem i osobą, która jest dziś szczególnie potrzebna polskiej polityce, uwięzionej w stagnacji, znużeniu i braku pomysłu na przyszłość, które prezentuje obecny obóz władzy.

To też nie będzie tekst o tym, dlaczego Bronisław Komorowski powinien te wybory przegrać. To także jest jasne – bo przez całą swoją kadencję i w toku kampanii pokazywał, jak bardzo jego prezydentura jest obciążeniem, a nie atutem dla polskiego państwa, jak z każdym dniem tracimy kolejne szanse na arenie międzynarodowej i w polityce wewnętrznej, właśnie dlatego, że zamiast aktywnego prezydenta mieliśmy przez ostatnie lata na tym stanowisku całkowicie biernego sługę obozu władzy, postać, która nie tylko ani razu w ciągu pięciu lat nie zdobyła się na samodzielność w ważnej sprawie politycznej, ale nawet przez cały ten okres nie była w stanie choćby raz spotkać się na otwartej konferencji prasowej, tak by odpowiedzieć na pytania inne niż z góry umówione. To było pięć lat prezydenckiej odsiadki.

Ten tekst jest o czymś innym – o tym, jak działa system polityczny i co o szansach obu kandydatów mówi nam chłodna analiza politologiczna. To właśnie ona wskazuje, że Komorowski te wybory przegra, oczywiście przy założeniu, że do Polski można zaaplikować normalne schematy analityczne obywatelskiej demokracji.

Prymitywny odruch stadny

Na ostateczny wynik wyborów decydujący wpływ będzie miała skala podatności na manipulację medialną ze strony politycznie niewyrobionych grup społecznych, czyli zatomizowanych części naszego społeczeństwa.

Ta część elektoratu jest ostatnim rezerwuarem, który pozostał Komorowskiemu – jego taktyka będzie zatem koncentrowała się zapewne właśnie na wywołaniu u niej politycznego nieuświadomionego odruchu. Może to być albo odruch odrzucenia zmiany, pogardzenia Andrzejem Dudą poprzez lansowanie zachowań prymitywnych – jak obelga, karykaturyzacja, wywołanie strachu albo odruch zachowań pseudoelitarystycznych. Tak czyni się w manipulacji demokratycznej, gdy jest się przekonanym, że zostanie się odrzuconym przez racjonalnego wyborcę, rozpatrującego swoje decyzje po analizie ich konsekwencji z punktu widzenia interesu własnego i interesu wspólnego. Racjonalny wyborca jest bowiem dziś największym przeciwnikiem obozu władzy. Dlatego władza musi postawić na prymitywny odruch stadny osób warunkowanych propagandowo do zachowań sprzyjających utrzymaniu stanowiska prezydenta przez Komorowskiego. Takie warunkowanie odbywa się według dwóch wspomnianych wariantów – bardziej prostackiego, bazującego na agresji, i bardziej wyrafinowanego, bazującego na aspiracyjnych kompleksach.

Stąd medialni funkcjonariusze władzy albo wstrzykują tej zatomizowanej, niewyrobionej politycznie części społeczeństwa przekaz poniżający lub straszący konkurentem, albo dozują dawkę celebryckiego wsparcia, by poczuła się lepiej w gronie tych, których podziwiając, podąży za ich głosem. W gruncie rzeczy jednak stratedzy obozu władzy gardzą wszystkimi tymi, o których głosy zabiegają. I to jest przyczyna ich postępującej klęski wyborczej.

Idealny wyborca PO

Gdy ktoś miał siłę i obejrzał konwencje wyborcze Komorowskiego, to jedna rzecz była w nich najbardziej charakterystyczna. Były to spot­kania ludzi ustawionych w systemie państwa, których jedynym celem jest uniemożliwienie pojawienia się jakiejkolwiek konkurencji i to z jakiejkolwiek strony – zmiany pokoleniowej, politycznej, intelektualnej czy biznesowej. Mieli oni pozostałym ludziom do powiedzenia jedno: „chcecie być dyrektorami, prezesami, ministrami, aktorami, sportowcami, piosenkarzami? Ale po co? Przecież my nimi jesteśmy”. Rola społeczeństwa w tym schemacie ma się sprowadzać do funkcji dostarczycieli podatków, braw i podziwiania. Na pewno nie do rzucenia wyzwania w otwartym, uczciwym współzawodnictwie. To właśnie scenariusz, w którym trzeba by stanąć do konkurencji na równych zasadach, jest koszmarem, którego najbardziej obawiają się ludzie szeroko rozumianego obozu władzy – politycy, biznesmeni ułożeni z władzą, celebryci żyjący z dobrych relacji z decydentami.

Dlatego też ludzi tych, którzy mogliby stanowić zagrożenie dla systemu władzy, trzeba zneutralizować poprzez ich atomizację i skłócenie grup społecznych. Ideałem dla obecnej władzy jest ktoś, kto zamyka się w życiu prywatnym, na innych patrzy wyłącznie jak na konkurentów, ma odruchy agresywne wobec drugiego człowieka i uważa, że cel uświęca środki, bo życie jest brutalne. Horyzont życiowy idealnego wyborcy ma się ograniczać do codziennej walki o spłatę raty kredytu, drobnych aspiracji w postaci wycieczki na wakacje i grilla w majówkę oraz podziwiania życia gwiazd telewizyjnego ekranu. Taki wyborca łatwy jest bowiem do bodźcowania przez medialnych funkcjonariuszy albo w ramach przemysłu pogardy albo w ramach strategii kompleksu aspiracyjnego. Tak stratedzy polityczni obozu władzy postrzegają najistotniejszą swoją bazę wyborczą, czyli świeżo przybyłych do miast ludzi z prowincji, którzy chcą spalić za sobą mosty przeszłości, czyli tradycyjnych więzi rodzinnych, bo wmówiono im, że są one obciachowe. Jest jednak jeden problem tak rozumianej manipulacji własnym rezerwuarem głosów. I właśnie on doprowadzi do klęski Komorowskiego.

Całość artykułu w "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Szczerski