GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Prezydent Andrzej Duda powołał sędziego Krzysztofa Wiaka na prezesa Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego • • •

Plac Wolnej Polski w Gdyni

Gdynia jest emanacją polskiego ducha wolności, źródłem dumy narodowej dla całej Polski i dowodem, że potrafimy sprostać najtrudniejszym wyzwaniom.

Gdynia jest emanacją polskiego ducha wolności, źródłem dumy narodowej dla całej Polski i dowodem, że potrafimy sprostać najtrudniejszym wyzwaniom. Środki zainwestowane przez państwo w budowę portu zwróciły się jeszcze przed wybuchem wojny.

Od końca XVIII w., przez 123 lata Polski nie było na mapie Europy. Pod koniec I wojny światowej, jesienią 1918 r., stopniowo odzyskiwaliśmy niepodległość. Dzień 11 listopada, w którym państwa ententy podpisały rozejm z Niemcami, a Rada Regencyjna w Polsce przekazała władzę w ręce Józefa Piłsudskiego, przyjęto umownie jako Święto Niepodległości.

Gdynia jest dzieckiem wolnej Polski

Historia jest oczywiście bardziej złożona, ale to Marszałek Józef Piłsudski i powołane przez niego Legiony stały się symbolem odzyskanej niepodległości. Proces kształtowania się granic trwał. W traktacie wersalskim przyznano Polsce liczący 140 km skrawek wybrzeża, dający dostęp do Morza Bałtyckiego. Zaraz potem, 10 lutego 1920 r., w Pucku odbyła się uroczystość zaślubin Polski z morzem, a inż. Tadeusz Wenda przyjechał na Pomorze z misją znalezienia miejsca do budowy portu. W swoim raporcie wskazał na letniskową wioskę Gdynia. W 1922 r. Sejm uchwalił ustawę o budowie portu i prace ruszyły pełną parą.

Miasto z morza i marzeń

W kwietniu 1923 r. nastąpiło otwarcie portu tymczasowego, a w sierpniu, trzy miesiące później, przypłynął pierwszy pełnomorski statek, francuski parowiec „Kentucky”, na którego pokładzie rzesze emigrantów z Polski popłynęły za Ocean. Opuszczali kraj w poszukiwaniu chleba, podobnie jak dzisiaj. Gdy 10 lutego w 1926 r. nadawano Gdyni prawa miejskie, liczyła ona już 12 tys. mieszkańców. Dziesięć lat później była największym portem na Bałtyku, w którego otoczeniu żyło 80 tys., a przed wybuchem II wojny światowej 127 tys. gdynian. W swoim wpisie do Księgi Pamiątkowej „Daru Pomorza” minister przemysłu i handlu II Rzeczypospolitej Polskiej Eugeniusz Kwiatkowski określił dostęp do morza i posiadanie własnej floty jako rację stanu. Budowa portu była warunkiem koniecznym otwarcia „polskiego okna na świat”. To Gdynia miała umożliwić Polsce wykorzystanie atutów, jakie daje dostęp do morza. Dopiero posiadanie portu oznaczało możliwość tworzenia narodowej floty, rozwój transportu morskiego i wymiany handlowej, które były warunkiem suwerenności gospodarczej i rozwoju kraju oraz pomyślności i bezpieczeństwa obywateli. Przemawiając na pokładzie „Daru Pomorza”, minister Kwiatkowski wyraził swoją myśl jeszcze dobitniej: „Musimy sobie powiedzieć, że z tym wybrzeżem wiąże się życie Polski, a bez niego śmierć Polski. Przez całą Polskę musi pójść zrozumienie, że tu tkwi podstawa rozwoju państwa polskiego, że tu się ono zaczyna i kończy”. Pasja i determinacja bijące ze słów Eugeniusza Kwiatkowskiego czynią z niego wielkiego Polaka – męża stanu. Swoim zapałem potrafił zarazić, przekonać do swojej wizji i pociągnąć za sobą rodaków. Rozbudzić narodowy entuzjazm, który sprawił, że z małej wioski rybackiej w ciągu kilkunastu lat wyrósł prężny ośrodek gospodarczy i miejski z nowoczesną infrastrukturą, z bogatym życiem kulturalnym i naukowym, spełniający pokładane w nim przez cały kraj nadzieje. Gdynia jest emanacją polskiego ducha wolności, źródłem dumy narodowej dla całej Polski i dowodem, że potrafimy sprostać najtrudniejszym wyzwaniom. Środki zainwestowane przez państwo w budowę portu zwróciły się jeszcze przed wybuchem wojny.

Kolejne pół wieku w opresji

Okres II wojny światowej oznaczał dla Gdyni masowe wysiedlenia i wielkie straty w potencjale portowym. Uciekająca armia niemiecka dotkliwie zniszczyła urządzenia portowe i zablokowała port. Po wojnie wielu gdynian powróciło do swojego miasta. Licznie napływali nowi mieszkańcy, chcący związać swoją przyszłość z tym wyjątkowym miejscem. Miasto i port szybko podnosiły się z wojennych zniszczeń. Dla Polski okupacja niemiecka, a potem sowiecka, zastąpiona kierowniczą rolą PZPR, całkowicie wasalnego wobec Moskwy, oznaczały kolejne pół wieku zniewolenia. Totalitarny blok sowiecki – w tym PRL – prowadząc wyścig zbrojeń, starał się nadążać za Zachodem. Oznaczało to okres względnego rozwoju gospodarczego, handlu, transportu, żeglugi i rybołówstwa oraz przemysłu, w tym stoczniowego. Jednak gospodarka socjalistyczna nie zaspokajała aspiracji i potrzeb Polaków, dotyczących zwłaszcza poziomu życia. Brak demokratycznych swobód był źródłem powtarzających się niepokojów. Totalitarny reżim tłumił typową dla naszego miasta przedsiębiorczość i inicjatywę. Jednak mieszanina kaszubskiej tradycji wierności Bogu i ojczyźnie z marynarskim duchem przygody oraz kontakty ludzi morza ze światem czyniły z naszej społeczności miasto niepokorne, skore do buntu. Gdynia i jej mieszkańcy byli aktywnymi uczestnikami zdarzeń i świadkami zbrodni w grudniu 1970 r. oraz narodzin Solidarności w sierpniu 1980 r. Specyficzne gdyńskie cechy zaczęły na nowo dochodzić do głosu w okresie „karnawału Solidarności”, w latach 1980–1981, oraz po 1989 r., gdy Polska powoli zaczynała odzyskiwać wolność, ale…

Jaki użytek robimy z naszej wolności?

To pytanie stawiał nam Jan Paweł II. My zapytajmy, czy Polacy sprostali dzisiejszym wyzwaniom równie dobrze, jak tamto pokolenie w międzywojennej Polsce? Obowiązującą za „komuny” doktrynę gospodarki planowej, w okresie transformacji zastąpiono doktryną liberalną: „Najlepszą polityką jest brak polityki”. Rezultatem jest stopniowe odwracanie się Polski od morza, tak jakby polska racja stanu zdefiniowana przez ministra Kwiatkowskiego przestała obowiązywać. Były pod tym względem różne okresy, ale ten proces postępuje. Zarzut braku polityki morskiej wobec obecnego rządu nie jest prawdziwy, bo prowadzona jest konsekwentna polityka zaniechań, ze świadomością jej skutków. Rezultatem jest trwonienie wieloletniego dorobku, zapoczątkowanego przez pokolenie Eugeniusza Kwiatkowskiego. Ogromnym i bolesnym ciosem w gdyńskiego ducha, w narodowe racje, jest dopuszczenie do upadku polskiej floty handlowej i rybackiej oraz przemysłu stoczniowego, a w tym Stoczni Gdynia – „Stoczni matki”, jak nazywali stoczniowcy swój zakład. Dzisiaj obserwujemy postępujący demontaż Marynarki Wojennej RP.

Jan Paweł II w Gdyni – o Gdyni

Swoisty genius loci – duch opiekuńczy unoszący się nad naszym miastem od jego powstania, sprawia, że wyróżnia się ono pozytywnie pośród innych miast, co dostrzegają zwłaszcza odwiedzający nas goście. Zupełnie wyjątkowym gościem był największy z Polaków – dzisiaj święty – Jan Paweł II. Jego wizyta w czerwcu 1987 r. była wielkim wydarzeniem w historii Gdyni. Na skwerze Kościuszki zwrócił się do tłumnie zgromadzonych:
„Jako pierwszą pozdrawiam Gdynię. Chociaż rosłem na ziemi polskiej daleko stąd, to jednak mogę powiedzieć, że rosłem równolegle z tym miastem, które stało się poniekąd symbolem naszej drugiej niepodległości. Wraz z całym moim narodem nie przestaję żywić wdzięczności dla tych, którzy to miasto, ten port bałtycki, tworzyli tutaj od podstaw, poniekąd z niczego. Mam na myśli zwłaszcza wielkiego Polaka, inżyniera Eugeniusza Kwiatkowskiego, a wraz z nim wszystkich jego współpracowników. Byli oni przedstawicielami tego pokolenia, które po wiekach na nowo zrozumiało, że dostęp do morza jest elementem konstytutywnym niepodległości. Jednym z elementów bardzo doniosłych. Gdynia stała się wyrazem nowej woli życia narodu. Wyrazem przekonywającym i skutecznym”.

Gdynia pamięta

Nieopodal urzędu miasta, który był świadkiem wielu scen zbrodniczego dramatu rozgrywającego się w grudniu 1970 r., dziesięć lat później, w wyniku „sierpniowego zrywu”, postawiono prosty, 18-metrowy sosnowy krzyż opatrzony tabliczką: „Tu stanie Pomnik” – jako zapowiedź uczczenia ofiar zbrodni. Stan wojenny opóźnił ten moment. Składane kwiaty i zapalane znicze były nieustannym wyrazem sprzeciwu wobec narzuconego systemu. Zdarzyło się, że pod osłoną nocy – ku wściekłości władz – na ramionach Krzyża zawieszono wielką biało-czerwoną szarfę w kształcie litery V – znaku zwycięstwa. Po Okrągłym Stole jednym z pierwszych elementów dekomunizacji było przywrócenie ulicy Czołgistów przedwojennej nazwy – alei Marszałka Piłsudskiego. Perypetie reaktywowanego Społecznego Komitetu Budowy Pomników Ofiar Grudnia ’70 w Gdyni z pozyskaniem projektu i odzyskaniem środków na budowę to osobna opowieść. Pieniądze zagrabione w stanie wojennym Komitet odzyskał dopiero po 1997 r. Jednak od chwili, gdy we wrześniu 1993 r. ujrzeliśmy makietę, na której widok mocniej zabiły nam serca, do chwili, gdy pomnik stanął, minęły zaledwie trzy miesiące. Zaczynaliśmy budowę bez grosza w kasie i skończyliśmy ją bez grosza długu. Uroczystość odsłonięcia stalowego pomnika-krzyża miała niezwykłą dramaturgię i była niezapomnianym przeżyciem dla wielu tysięcy uczestników. Dziesięć lat później, staraniem mieszkańców Gdyni, ponad 3,5-metrowej wysokości monument z postacią Józefa Piłsudskiego stanął nieopodal pomnika-krzyża (pierwszy gdyński pomnik Marszałka zniszczyli niemieccy okupanci).

Katastrofa smoleńska wstrząsnęła mieszkańcami Gdyni, podobnie jak całym krajem. Pamięć dwóch wielkich polskich prezydentów, ofiar katastrofy, uczczono nazwaniem parku na szczycie Kamiennej Góry im. Marii i Lecha Kaczyńskich oraz promenadę biegnącą wzdłuż alei Marszałka Piłsudskiego im. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego.

„Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem”

Rejon pomników, obok alei Marszałka Józefa Piłsudskiego i promenady Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, to miejsce magiczne, w którym nie sposób uciec od myśli i skojarzeń dotyczących najnowszej historii naszej ojczyzny. Niewiele jest w naszym kraju przestrzeni publicznych, w których różne znaki i symbole tak mocno nawiązują do ofiary życia, wyrzeczeń i służby dla Polski. Nie da się płynącego z tego miejsca przesłania relatywizować i interpretować opacznie. Bywa, że pojęcie wolności jest nadużywane i wykorzystywane do sankcjonowania działań wymierzonych przeciwko człowiekowi. Gdyński krzyż-pomnik Ofiar Grudnia’ 70, jest nawiązaniem do całego systemu wartości Sierpnia i ideałów Solidarności, a Marszałek Józef Piłsudski to tradycja i myśl niepodległościowa.

Miasto Gdynia w całym kraju kojarzy się z wolną Polską, z II Rzecząpospolitą. Umieszczony pod krzyżem napis głosi: „Zabitym w pochodzie ku nadziei na wolność Polaków w Ojczyźnie”. Co roku podczas uroczystości rocznicowych 17 grudnia składamy tu kwiaty i zapalone znicze. Pod tym krzyżem przelana krew ofiar zawsze domagać się będzie narodowego rachunku sumienia: co robimy z naszą wolnością. W miejscu kojarzącym się z grudniową balladą „za chleb i wolność, za wolną Polskę Janek Wiśniewski padł” nie sposób nie odpowiadać na pytanie: „Czy nie na darmo?”. W ubiegłym roku, 17 grudnia, jako były przewodniczący rozwiązanego już SKBPOG ’70 w Gdyni, tradycyjnie zabierając głos, zakończyłem, składając propozycję, aby miejsce, na którym się zebraliśmy, nazywało się:

Plac Wolnej Polski

Ta nazwa zwięźle oddaje płynący z tego miejsca przekaz. Jest nawiązaniem do korzeni naszego młodego miasta i wizji Eugeniusza Kwiatkowskiego, której owocem jest Gdynia. Wyraża patriotyzm mieszkańców i opisuje drogę, którą szliśmy dotychczas. To także wskazanie dla następnych pokoleń, jaką drogą należy pójść, „żeby Polska była Polską”.

Decyzje o nazwach ulic i placów są wyłączną kompetencją samorządu miasta, dlatego wcześniej skonsultowałem mój pomysł z prezydentem Wojciechem Szczurkiem. Obaj jesteśmy z Gdyni i kochamy nasze miasto, dlatego nie trzeba było wielu słów, żeby dobrze się zrozumieć. Przyjął moją propozycję z dużą życzliwością i zrozumieniem dla przytoczonych argumentów. Formalny wniosek w tej sprawie wpłynął do rady miasta.

Autor jest posłem na Sejm RP, b. przewodniczącym Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, b. przewodniczącym Społecznego Komitetu Budowy Pomników Ofiar Grudnia 1970 roku w Gdyni.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Janusz Śniadek