Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Rozmowa z głodującym górnikiem. „Dowiedziałem się, że jestem pasożytem”

– Dowiedziałem się po tylu latach pracy, że jestem pasożytem – mówi w rozmowie z dziennikarzami „Codziennej” Robert Misiek, jeden z górników, którzy w poniedziałek podjęli protest głodowy w &n

Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Filip Błażejowski/Gazeta Polska
– Dowiedziałem się po tylu latach pracy, że jestem pasożytem – mówi w rozmowie z dziennikarzami „Codziennej” Robert Misiek, jeden z górników, którzy w poniedziałek podjęli protest głodowy w  obronie kopalni. Do mediów mają jeden apel:  Przestańcie kłamać.

W zabrskiej części kopalni Sośnica-Makoszowy od 5 dni trwa protest głodowy 4 mężczyzn i kobiety. Pracownicy kopalni podjęli ten desperacki krok ze względu na przyszłość swoich rodzin i całego regionu. Śląski model rodziny to wielodzietna i wielopokoleniowa familia, w której głównym żywicielem jest mężczyzna.

Robert Misiek, Roman Gaweł, Mariusz Nowak i Roman Gajewski śpią i przebywają w jednym pomieszczeniu już 5 dni. W rozmowie z dziennikarzami „Codziennej” mówili głównie z troską o swoje rodziny. – Mój ojciec pracował w kopalni, wujek, bratanek, ja, a teraz mój syn się uczy w szkole górniczej – mówi nam jeden z nich. – Jak przyszedł we wrześniu z rozpoczęcia roku ze szkoły to przyniósł certyfikat, że ma gwarancję zatrudnienia w jednej z kopalni Kompanii Węglowej. A teraz, co ja mam mu powiedzieć? Gdzie są te gwarancje?  – pyta rozgoryczony.

Pracującym od nawet 30 lat pod ziemią trudno jest sobie wyobrazić zmianę zawodu. Wśród 5 protestujących jest również kobieta. W osobnym pokoju jest pani Iwona Grudzień. Praca w kopalni jest głównym źródłem utrzymania jej rodziny. W firmie pracuje również jej mąż. – Jak miałam nie podjąć strajku głodowego, skoro mąż w grudniu przyniósł do domu 1200 zł, a pracował jak zawsze – mówi Iwona Grudzień. Pokazała nam paski z zarobkami. Jedna z wypłat nie przekroczyła 1000 zł. Odwiedzające ją koleżanki mówią, że mają już prawie 50 lat i zastanawiają się kto je przyjmie do pracy.

Apelują, by mówić prawdę o ich zarobkach. – To nie są kokosy. Ja zarabiam 3000 zł, ale jak pracuję wszystkie soboty w miesiącu. Utrzymuję żonę i 3 synów – mówił protestujący z mężczyznami. – Tyle lat pracowałem ciężko pod ziemią i teraz dowiaduję się, że jestem pasożytem i dostaję pieniądze za nic – mówi Robert Misiek. Podkreślają również, że bardzo duża część przychodów wypracowanych przez kopalnie trafia do rządu w postaci różnych danin i podatków.

Więcej w jutrzejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Sabina Treffler,Jacek Liziniewicz