13 grudnia zamierzam uczestniczyć w marszu w obronie demokracji i wolności mediów z dwóch powodów. Pierwszym z nich
– niezwykle ważnym dla mnie jako człowieka mediów – jest bardzo groźny precedens aresztowania dwójki dziennikarzy w czasie interwencji policji w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej.
Dziś władze bagatelizują to wydarzenie, faktycznie jednak mieliśmy do czynienia z działaniem w wytworzonej atmosferze histerii, które sprowadzało się do uznania dziennikarzy za niewygodnych świadków działań policji. Argument, że nic wielkiego się nie stało, bo pracownicy mediów zostali ostatecznie uniewinnieni, nie jest żadnym argumentem, ponieważ jeśli takie wypadki będą się powtarzały, to prędzej czy później któryś z tzw. rozgrzanych sędziów wyda w końcu wyrok skazujący. Jestem pewien – mimo zaklęć pani minister Teresy Piotrowskiej, która w zaistniałych zajściach nie widzi nic niepokojącego – że gdyby histerię wokół atmosfery politycznej utrzymano, część mediów sprzyjających władzy poparłaby zatrzymanie dziennikarzy wykonujących swoje obowiązki i relacjonujących wydarzenia w siedzibie PKW.
Drugi powód dotyczy przekonania, że
skala nieprawidłowości przy wyborach samorządowych musi być uznana za sytuację wyjątkową i groźną dla demokracji. Jeśli zostanie złamane zaufanie do wyborów, to pęknie jakakolwiek wspólnota przekonań demokratycznych w polskim społeczeństwie, która jest przecież podstawą demokracji. Jeżeli nie mamy pewności, czy wybory były uczciwie przeprowadzone, to cała gra polityczna nie ma sensu.
Sytuacja jest wyjątkowa, a 13 grudnia jest dobrą datą do protestowania przeciwko niszczeniu demokracji. W tym dniu będę wśród protestujących.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Semka