GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »

Kompromitacja Marka Sawickiego

Wbrew własnej propagandzie minister Marek Sawicki nie przysłużył się dobrze interesom rolników poszkodowanych w związku z rosyjskim embargiem.

Wbrew własnej propagandzie minister Marek Sawicki nie przysłużył się dobrze interesom rolników poszkodowanych w związku z rosyjskim embargiem. Choć mieni się obrońcą polskiej wsi, w Brukseli przyjmuje rozwiązania wyjątkowo dla niej niekorzystne.

W wypadku ministra Sawickiego i prominentnych polityków PSL od momentu rewolucji na ukraińskim Majdanie Niepodległości mamy do czynienia z niezwykłą dwoistością. Na posiedzeniach Rady Ministrów ministrowie z PSL nie zgłaszali sprzeciwów wobec zaangażowania Polski po stronie Ukrainy (przynajmniej nic o takich sprzeciwach nie wiadomo), natomiast w wystąpieniach publicznych było już zgoła inaczej.

Prominentni politycy PSL, szczególnie po wprowadzeniu przez Rosję embarga na polską wieprzowinę (w wyniku pojawienia się w naszym kraju wirusa afrykańskiego pomoru świń), jeszcze zimą tego roku zaczęli na spotkaniach z rolnikami tłumaczyć, że blokada naszego eksportu jest wynikiem pojawiania się polskich polityków na majdanie (w tym w szczególności prezesa Jarosława Kaczyńskiego) i osławionego „machania szabelką”. Tego rodzaju tłumaczenia, a w zasadzie wręcz napaść na Prawo i Sprawiedliwość, nasiliły się pod koniec lipca, gdy Rosja zapowiedziała embargo na polskie warzywa i owoce od 1 sierpnia.

Cały ten misterny plan PSL zwalenia odpowiedzialności za rosyjskie embargo na Kaczyńskiego i PiS runął jednak w momencie, kiedy Rosja wprowadziła 7 sierpnia embargo na eksport rolno-spożywczy ze wszystkich 28 krajów UE, a więc także tych, które nałożeniu sankcji na Rosję bardzo się opierały.

Pieniądze nie dla wszystkich

Wtedy minister Sawicki zmienił front i rzucił się w wir załatwiania polskim rolnikom rekompensat z tytułu rosyjskiego embarga. Obiecywał rekompensaty nie tylko tym, którzy eksportowali wcześniej do Rosji, a teraz na skutek embarga nie mogą tego robić, ale wręcz wszystkim rolnikom, którzy ponieśli straty w związku ze spadkami cen skupu (o 30–40 proc.) w zasadzie wszystkich produktów rolnych. Niestety prędko się okazało, że Unia jest gotowa wypłacić rekompensaty, ale tylko niektórym rolnikom.

Otóż Komisja Europejska ogłosiła w połowie sierpnia w komunikacie, że unijne rekompensaty w kwocie 125 mln euro dla rolników ze wszystkich państw członkowskich będą przeznaczone tylko na przeprowadzenie działań polegających na wycofaniu z rynku części zbiorów warzyw i owoców łatwo psujących się gatunków. W szczególności ma to dotyczyć takich warzyw i owoców, jak: pomidory, marchew, kapusta, papryka, kalafiory, ogórki, pieczarki, jabłka, gruszki, owoce czerwone (truskawki, maliny, wiśnie, porzeczki), a nawet winogrona deserowe i kiwi. Wycofanie tych owoców albo warzyw z rynku ma polegać bądź na ich bezpłatnej dystrybucji wśród organizacji humanitarnych i pomocowych oraz innych organizacji społecznych, bądź też na ich niezbieraniu albo na tzw. zielonych zbiorach, czyli biodegradacji (niszczeniu upraw).

Stosowne przepisy w tej sprawie zostały przyjęte przez KE dopiero na początku września, ale mechanizm rekompensat obowiązuje od 18 sierpnia do końca listopada tego roku. Rolnik, który chce przekazać warzywa albo owoce na rzecz organizacji charytatywnej bądź też dokona ich biodegradacji, musi z wyprzedzeniem zgłosić to do właściwego terenowego oddziału Agencji Rynku Rolnego. Czynności te muszą być dokonane pod nadzorem właściwych służb kontrolnych i muszą być udokumentowane stosownym protokołem, który w szczególności musi zawierać opis ilości określonego produktu przekazywanego bądź biodegradowanego oraz stwierdzenie spełniania przez ten produkt określonych wymagań jakościowych i przydatności do sprzedaży (spełnianie wymagania przynajmniej II klasy normy handlowej). Do zgłoszenia do ARR owoców i warzyw przeznaczonych do przekazania bądź biodegradacji należy dołączyć informacje dotyczące miejsca położenia uprawy (numer obrębu ewidencyjnego, numer działki ewidencyjnej), a także te dotyczące rodzaju, ilości i powierzchni uprawy.

Niedźwiedzia przysługa

Już więc po ogłoszeniu tego komunikatu przez KE było jasne, że taki sposób podziału środków oznacza, iż trafią one do pojedynczych rolników, w sytuacji gdy poszkodowanych są setki tysięcy. Mimo tego komunikatu KE minister Sawicki zapewniał w dalszym ciągu rolników, że będą im choćby częściowo wyrównywane straty związane z gwałtownym spadkiem cen skupu na wiele owoców i warzyw spowodowanym rosyjskim embargiem.

Na początku września Sawicki uczestniczył w Brukseli w posiedzeniu Rady na szczeblu ministrów rolnictwa 28 państw członkowskich UE i wtedy pochwalił się, że polscy producenci warzyw i owoców złożyli w Agencji Rynku Rolnego wnioski o rekompensaty aż na 160 mln euro.

Ponieważ KE przeznaczyła na rekompensaty dla producentów owoców i warzyw ze wszystkich 28 państw członkowskich 125 mln euro, w tym 82 mln euro dla producentów jabłek i gruszek, a zaledwie 43 mln euro dla producentów pozostałych owoców i warzyw, zrobił się skandal i wnioski z naszego kraju poszły do weryfikacji (ma je zweryfikować do 15 października sama ARR).

Sawicki – jak twierdzi – domagał się na tym posiedzeniu zwiększenia środków na pomoc dla rolników, zmiany zasad jej udzielania, a także niedzielenia rolników na tych zorganizowanych i niezorganizowanych, ale niczego już nie wskórał. Zapomniał tylko poinformować polskich rolników, że wcześniej zgodził się w Brukseli na rozwiązanie tegorocznej rezerwy kryzysowej w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) (tworzonej właśnie na takie nadzwyczajne sytuacje) w kwocie 422 mln euro i przekazanie jej do budżetów poszczególnych krajów członkowskich w takich proporcjach, w jakich te kraje uczestniczyły w jej tworzeniu.

Całość artykułu w "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Zbigniew Kuźmiuk