Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Platforma Platformy

Do tej pory polscy politolodzy, opisując naszą rzeczywistość, nazywają Platformę Obywatelską partią liberalną, a więc taką, która obniża podatki, zmniejsza biurokrację, wzmacnia społeczeństwo

Do tej pory polscy politolodzy, opisując naszą rzeczywistość, nazywają Platformę Obywatelską partią liberalną, a więc taką, która obniża podatki, zmniejsza biurokrację, wzmacnia społeczeństwo obywatelskie, sprzyja wolnej przedsiębiorczości. Nie trzeba być szczególnie bystrym, by stwierdzić, że taka charakterystyka drastycznie rozmija się z rzeczywistością.

PO podwyższa podatki, zwiększa biurokrację, paraliżuje społeczeństwo obywatelskie i ogranicza wolną przedsiębiorczość. Czy oznacza to, że PO stała się partią socjalistyczną? Niekoniecznie. PO nie jest ani liberalna, ani socjalistyczna, ani konserwatywna, ani lewicowa, ani prawicowa. PO jest partią całkowicie wypraną z jakichkolwiek idei podstawowych i jakichkolwiek trwałych zasad. Jedyną trwałą jej cechą jest cynizm. Ostatnio skręciła ostro na lewo, bo tam dostrzegła konfitury, tak jak kiedyś z tego samego powodu skręcała na prawo.

Wirtuozi cynizmu

Obrońcy PO nazywają to pragmatyzmem. Nieprawda. Pragmatyzm w polityce oznacza realizację swojego programu w takim zakresie, jaki jest możliwy, i przy użyciu takich środków, jakie dają się wykorzystać. Ale Platforma nie ma swojego programu dla Polski, jeśli nie liczyć utrzymywania się przy władzy. A to nie jest już pragmatyzmem, lecz cynizmem.

Zadziwiające jest to, że w Polsce od wielu lat panuje zwyczaj pomstowania na bezideowość polityków i na brzydotę polityki, a jednocześnie Polacy obdarzyli największym zaufaniem polityków takich jak Aleksander Kwaśniewski, który był modelową ilustracją krytykowanych cech, oraz partię taką jak Platforma Obywatelska.

Cynizm Platformy nie jest ukrywany, lecz jawny, a nawet ostentacyjny. I to jest nowa jakość w polskiej polityce, gdyż do tej pory partie swoją bezideowość starały się ukrywać. Żadna z kampanii wyborczych PO, poza tą z 2005 r., nie miała charakteru merytorycznego. Żadna nie niosła nawet śladowych treści informujących o kierunku polityki. Większość nominacji ministerialnych to jawna kpina z zasady kompetencji. Partactwo kolejnych ministrów, a nawet ich kompromitacja, nie tylko uchodzi bezkarnie, ale jest nagradzana przeniesieniem na inną funkcję – casusy Kopacz, Nowaka, Arłukowicza, Grabarczyka, Klicha, Kudryckiej, Sienkiewicza, Sikorskiego.

PO jak PZPR

Ta ostentacyjność cynizmu Platformy ma fatalne konsekwencje, ponieważ rozlewa się na całość życia społecznego. PO, jak kiedyś PZPR, wtłacza swoim zwolennikom i stara się wtłoczyć wszystkim Polakom do głów przekonanie o politycznej bezalternatywności: nie ma alternatywy dla rządów PO, tak jak kiedyś nie było alternatywy dla PZPR. A skoro nie ma alternatywy, to tym samym opowiadając się za Platformą, przyjmujemy wszystkie jej draństwa, tak jak opowiadający się za PZPR‐em godzili się milcząco na wszystkie draństwa komunistów. A gdy już na taką bezalternatywność się przystanie, to trudno się tego współuczestnictwa, choćby tylko biernie przyzwalającego w tym draństwie uwolnić.

W ten proceder wciągani są nie tylko pojedynczy wyborcy, ale też instytucje: media, sądy i inne organa zaufania społecznego. Tusk liczy najpewniej – tak jak liczyli kiedyś władcy PRL‐u – że obryzganie licznych obywateli i instytucji grzechami władzy jest najlepszym sposobem ich podporządkowania.

Kariera Ewy Kopacz jest tu symptomatyczna. Nie tylko nie usunięto jej za złe zarządzenie resortem zdrowia, nie tylko nie wycofano jej wstydliwie za kłamstwa smoleńskie i żenujące zachowanie (łgała przed Putinem, mówiąc o jednej wielkiej polsko­rosyjskiej rodzinie patomorfologów zajmujących się zwłokami ofiar katastrofy, a dodatkowo własne łgarstwa wyciskały jej z oczu łzy wzruszenia), za które powinna w infamii zniknąć z polityki na wieki, ale zrobiono ją najpierw marszałkiem, a teraz premierem.

Awanse Ewy Kopacz i uporczywe przedstawianie ich jako po prostu zwykłej kariery politycznej to próba normalizacji tego, co jest z istoty swojej nienormalne. To zmuszanie Polaków, by przyjmując Kopacz i jej nowy rząd, brali w pakiecie cały ładunek grzechów PO i wszystko to, co awanse pani premier symbolizują.

Detoks Rzeczypospolitej

Kiedy jeszcze nie znaliśmy składu tego rządu, już rozmowy o nim, przecieki prasowe, komentarze polityków i dziennikarzy pokazywały, że praktycznie każdy ważny polityk PO ma szansę się w nim znaleźć.

O tym przyszłym rządzie, podobnie jak o desygnowanym premierze, rozmawiało się tak, jakby to byli politycy bez obciążającej przeszłości, jakby przez ostatnie siedem lat nie było afer, jakby nic ich nie skompromitowało. I to jest znacznie bardziej niepokojące niż graniczące z pewnością podejrzenie, że rząd Ewy Kopacz nie rozwiąże żadnego z istniejących problemów, a najprawdopodobniej wiele z nich pogłębi.

Donald Tusk wyjeżdża do Brukseli, zostawiając za sobą owoce swojej przywódczej działalności partyjnej ostatnich dziewięciu lat. Wszystkie te owoce są niesmaczne, wiele jest zgniłych, ale jeden jest zatruty. Tusk – i prawdy tej nigdy dość często i dość głośno powtarzać – przyczynił się do zatrucia sfery publicznej w Polsce w takim stopniu, jakiego Polacy nie doświadczyli od czasu wprowadzenia stanu wojennego przez gen. Jaruzelskiego. To za sprawą Donalda Tuska i pod jego kierownictwem Platforma schamiła publiczną przestrzeń, przyczyniła się do niespotykanego wzrostu agresji, zdeprecjonowała wszelkie standardy, praktycznie wyrugowała z życia politycznego pryncypialność, pozbawiła politykę wszelkiej treści merytorycznej. Demoralizacja życia publicznego zaszła tak głęboko, że jego odrodzenie

Gdy trucizna wejdzie głęboko w organizm, detoks zwykle trwa długo i jest bolesny.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Ryszard Legutko