To, co obserwujemy w związku z państwowymi obchodami 4 czerwca, pokazuje, że wciąż trwa operacja pisania historii na nowo. Cel jest jasny – należy wmówić społeczeństwu polskiemu i światu, że to nie Solidarność, tylko reformatorzy z PZPR dali Polsce wolność.
W przeddzień rocznicy kontraktowych wyborów z czerwca 1989 r. prezydent Komorowski radośnie wzywa:
„Nie zabijajmy dumy z naszego sukcesu”. Po biało-różowej fladze i czekoladowym orle, wesoły prezydent serwuje kolejną farsę, polegającą na próbie wykreowania rzekomego święta wolności, podczas gdy wielu z nas jeszcze nie zdążyło otrząsnąć się z traumatycznego przeżycia, jakim był uroczysty pogrzeb Jaruzelskiego – aparatczyka pełniącego funkcję I sekretarza PZPR i przewodniczącego PRON, gdy 19 lipca 1989 r. „wolny kontraktowy Sejm” wybierał go na prezydenta PRL.
Jaruzelski „człowiekiem honoru”
Wielu Polaków boleśnie przeżyło uwłaczające pamięci Żołnierzy Niezłomnych i wszystkich ofiar komunistycznych zbrodni oddawanie najwyższych honorów państwowych komunistycznemu dyktatorowi. Człowiekowi oskarżonemu o sprawstwo kierownicze zbrodni – masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. oraz nielegalne wprowadzenie stanu wojennego i śmierć górników z kopalni Wujek w grudniu 1981 r. Polska młodzież dostała wyraźny sygnał – skoro przywódcy PZPR i totalitarnego PRL nie zdołano osądzić przez tyle lat, a dzisiaj żegna się go z pompą i honorami państwowymi, to tamte czasy i komunistyczny terror nie mogły być aż tak złe.
Władze państwowe podeptały pamięć ofiar zbrodni, uczucia ich rodzin, znajomych i przyjaciół oraz wszystkich ludzi szanujących niepodległościowe tradycje. Każdemu, nawet przestępcy, należy się godny pogrzeb. Jednak z tej ceremonii uczyniono ostentacyjną prowokację, rozpoczynającą – jak powiedział w mowie pogrzebowej Kwaśniewski – marsz o dobre imię generała. Media często powołują się na sondaże, w których większość rodaków usprawiedliwia stan wojenny. Teraz zrobiliśmy kolejny duży krok, aby zarówno Grudzień ’70, jak i mordowanie Żołnierzy Wyklętych uznano za usprawiedliwione.
W poszukiwaniu końca PRL
Kiedy skończył się PRL i zaczęła w Polsce wolność? Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Z prostego powodu – brak rozliczenia z przeszłością, nietykalność dawnej PZPR-owskiej nomenklatury i komunistycznych zbrodniarzy, zwieńczone pogrzebem Jaruzelskiego z największymi honorami państwowymi ciągle na nowo stawiają to pytanie.
Nazwę Polska Rzeczpospolita Ludowa w starej Konstytucji PRL zastąpiono słowami Rzeczpospolita Polska dopiero 31 grudnia 1989 r., przywracając koronę Orłowi Białemu w polskim godle. Zaprzysiężenie pierwszego mającego demokratyczny mandat prezydenta miało miejsce rok później. Lech Wałęsa, przyjmując przekazane mu przez prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego insygnia, ogłosił:
„Z tą chwilą zaczyna się uroczyście III Rzeczpospolita”.
Z kolei prawdziwe, pierwsze i rzeczywiście wolne wybory odbyły się w październiku 1991 r. Nową konstytucję uchwalono dopiero w kwietniu 1997 r. Odzyskiwanie wolności było więc procesem złożonym. Jednak jedno jest bezdyskusyjne. Źródłem naszej wolności były narodziny NSZZ „Solidarność”.
Całość artykułu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Janusz Śniadek