Duch porozumienia „okrągłego stołu” przez wiele lat uniemożliwiał pociągnięcie Wojciecha Jaruzelskiego do odpowiedzialności za liczne przestępstwa, a nawet zbrodnie. To chyba będzie pierwszy członek tajnej grupy przestępczej chowany na wojskowych Powązkach z honorami należnymi głowie państwa i w asyście kompanii honorowej
Wojciech Jaruzelski (6 lipca 1923 – 25 maja 2014) urodził się w starej rodzinie szlacheckiej herbu Ślepowron. Początkowo wszystko zapowiadało się jak najlepiej: młody Wojciech wyrastał w rodzinnym majątku Trzeciny (pow. Wysokie Mazowieckie) w patriotycznej i katolickiej atmosferze. Imię nadano mu na cześć dziadka, powstańca z 1863 r. i syberyjskiego zesłańca. Tuż przed wojną otrzymał „małą maturę” w warszawskim Kolegium Księży Marianów, w którym kształciło się wielu znakomitych Polaków. W kwietniu 1939 r. w szkolnej gazetce
młody Wojciech, na co dzień harcerz noszący „mieczyk Chrobrego” w klapie, wzniośle deklarował:
„Głównym celem i hasłem każdego harcerza musi być służba Bogu i Ojczyźnie. Składając swe przyrzeczenie, zobowiązujemy się do pracy, która przynieść ma pożytek krajowi. (…) Europa, a z nią Polska, znajduje się w przededniu wielkich wydarzeń, w których dzielna i zdecydowana postawa społeczeństwa zadecyduje o dalszym istnieniu i rozwoju naszego kraju. Któż, jeśli nie młode pokolenie, musi przodować i swą organizacją duchową i fizyczną dawać przykład pozostałym, ażeby i oni zrozumieli konieczność zdwojonej służby dla Ojczyzny. Do przyszłych obowiązków harcerze muszą być dobrze przygotowani, gdyż naród będzie więcej od nas wymagał niż od innych, nie wprawiających się w młodości do pracy dla kraju”.
Budowanie legendy
Wkrótce nadeszła godzina próby. Po wybuchu wojny rodzina Jaruzelskich spakowała dobytek i wyruszyła na wschód, z dala, jak sobie wyobrażano, od nadchodzącej wojny. Ale koło Grodna uciekinierzy natknęli się na wojska sowieckie i zbrojne bandy stworzone przez przedstawicieli mniejszości narodowych. Dzięki opiece polskiego wojska udało im się przedostać na teren ówczesnej Litwy, do której w 1940 r. wkroczyli Sowieci. Tuż przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej, w czerwcu 1941 r., Wojciech Jaruzelski, jego młodsza siostra Teresa i rodzice zostali wywiezieni w głąb ZSRS.
Wedle powojennej legendy bohater miał nie zdążyć do armii gen. Władysława Andersa, a jesienią 1943 r. ochotniczo wstąpić do ludowego WP.
Tak naprawdę do tej pierwszej chyba się nie wybierał, a do komunistycznego wojska został zmobilizowany przez sowiecką komendę uzupełnień z regularnego poboru i z całą pewnością nie był ochotnikiem. Na froncie przebywał prawie rok, walcząc na Lubelszczyźnie, na Wale Pomorskim. Szlak bojowy zakończył w maju 1945 r. nad Łabą. Jego listy do rodziny z czasów wojny świadczą, że był wówczas głęboko wierzącym człowiekiem i niechętnym komunistom patriotą. Z drugiej strony, ujawniają one jego negatywne cechy: duże ambicje, megalomanię i skłonność do kłamstwa.
Już po wojnie Jaruzelski wbrew faktom twierdził, że był kilkakrotnie ranny, co w ogóle nie miało miejsca. Przypisywał sobie odznaczenia za bohaterstwo, których w rzeczywistości nie dostał.
„Wolski” donosi, agituje, prześladuje kleryków
Punkt zwrotny w jego życiorysie to rok mniej więcej 1945 r., kiedy trzeba było podjąć decyzję, co dalej. Bez zawodu i możliwości powrotu do domu (Trzeciny zostały znacjonalizowane) Jaruzelski postanowił zostać w wojsku i poparł nową władzę. Było to brzemienne w skutkach, bo zadecydowało o całym jego dorosłym życiu.
Porzucił rodzinne tradycje i patriotyczne wychowanie. Kiedy Polacy walczyli o swoją wolność i niepodległość, on już zawsze był po tej drugiej stronie.
Jeszcze w 1945 r. brał udział w zwalczaniu polskiego podziemia niepodległościowego, pisząc w raportach po prostu o „bandytach”.
Uczestniczył w zwalczaniu legalnej działalności Polskiego Stronnictwa Ludowego. Został też konfidentem zbrodniczej, komunistycznej policji politycznej w wojsku – Informacji Wojskowej (pseudonim „Wolski”). W nagrodę za zasługi dla nowej władzy w 1947 r. Jaruzelski został wysłany do Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, po ukończeniu którego rozpoczął błyskotliwą karierę na szczeblach dowódczych. Był nie tylko wysokim oficerem, najpierw w stopniu pułkownika, potem generała, który gorliwie sowietyzował polską armię, lecz także aktywnym stalinowskim agitatorem. Tropił w wojsku „kułaków” i „prawicowo-nacjonalistyczne odchylenie Gomułki”.
Te „zasługi” zostały docenione po zmianach politycznych 1956 r., kiedy z wysokiej funkcji w Ministerstwie Obrony Narodowej zesłano go na stanowisko dowódcy 12. dywizji piechoty w Szczecinie. Wkrótce jednak doceniono jego zalety „politruka” i w 1960 r. mianowano szefem Głównego Zarządu Politycznego WP. Instytucja ta zajmowała się komunistyczną indoktrynacją kadry oficerskiej (także członków i rodzin) i szeregowych żołnierzy.
Jako szef GZP Jaruzelski kierował również brutalną akcją prześladowań wobec powoływanych do wojska uczniów seminariów duchownych, których usiłowano zmusić do rezygnacji z wybranej drogi życiowej. Utrudniano im wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym, prześladowano, otaczając „partyjnym aktywem młodzieżowym”, który posługiwał się metodami klasycznymi dla wojskowej „fali”, utrudniającymi modlitwę czy nawet rozmowy kleryków z innymi żołnierzami.
Cała akcja, regulowana kolejnymi instrukcjami wydawanymi osobiście przez Jaruzelskiego, była przestępstwem nawet w świetle obowiązującego wówczas komunistycznego prawa.
(...)
Podporządkowanie Moskwie
Przez całą dekadę lat 70. Jaruzelski był szefem MON i jednym z najbardziej wpływowych członków partyjnego kierownictwa. Dowodzone przez niego ludowe WP znajdowało się całkowicie poza kontrolą polskiego społeczeństwa (w dużej mierze także kierownictwa PZPR), podporządkowane interesom komunizmu i Moskwy. Towarzysz Minister nieustannie szykował nas do ataku na Zachód, którego rozpoczęcie po kilku dniach skończyłoby się dla Polaków atomową apokalipsą.
Kiedy wybuchła „Solidarność”, Jaruzelski powoli gromadził kolejne stanowiska. Najpierw został premierem, a potem I sekretarzem KC PZPR.
W Moskwie doskonale wiedziano, że usłużny i uniżony Towarzysz Generał zawsze wykona każde zadanie i jest najlepszym kandydatem do „uratowania socjalizmu”. 13 grudnia 1981 r. Jaruzelski wykonał zadanie, wprowadzając stan wojenny. Tego dnia na posiedzeniu rządu nakazywał, by w wypadku oporu działać szybko i zdecydowanie, zastraszyć społeczeństwo wręcz demonstracyjną brutalnością.
Osobiście odpowiada on za dziesiątki ofiar stanu wojennego, za masakrę górników w kopalni „Wujek”, masowe represje i falę politycznej emigracji. Kolejne lata jego rządów to epoka cywilizacyjnego regresu i rozkładu, która zakończyła się gospodarczym krachem. Zmuszony do szukania wyjścia z katastrofalnej sytuacji, Jaruzelski doprowadził do obrad „okrągłego stołu”. Jednak wbrew propagandzie akolitów Generała nie chodziło mu ani o wolność, ani o demokrację.
„Okrągły stół” miał spowodować przekazanie odpowiedzialności za gospodarkę „konstruktywnej opozycji”, przy zatrzymaniu możliwie jak najszerszej władzy (większość w Sejmie, resorty siłowe i prezydentura). Chodziło więc nie o oddanie, lecz o możliwie najdłuższe utrzymanie się u steru.
Tekst w całości został opublikowany na łamach aktualnego numeru tygodnika „Gazeta Polska”.
Źródło: Gazeta Polska
Piotr Gontarczyk