Pijani szczęściem pędziliśmy w czerwcu 1979 r. na pierwsze spotkanie z papieżem Polakiem. Już był na lotnisku, już jechał trasą, już witaliśmy go tłumnie w Alejach Ujazdowskich. Mały chłopczyk siedział na ramionach taty, krzyczał: „Jak będę duży, też będę papieżem!”, i furkotał polską chorągiewką: „Ja zrobię wiatr dla całego świata!”. Gdzie jest dziś ten chłopczyk? Dobiega dziś pięćdziesiątki. Jego tata robił wiatr w Polsce w 1980 r. i w Europie w 1989 r. Czy syn dołączył do niego? Czy jest w Polsce, czy pęta się po świecie? Czy niepokoi się chorym tatą, dla którego trudno o lekarza? Czy martwi go, co szykuje modernizacja jego wnuczkowi? A może jakoś żyje i wiąże koniec z końcem? W kwietniu 2005 r. na pewno modlił się gorąco na pl. Piłsudskiego, pojechał na pogrzeb Jana Pawła Wielkiego do Rzymu.
Dokładnie pięć lat później zapalał znicze w ogromnej kolejce na Krakowskim Przedmieściu. W ostatni weekend też na pewno był w Rzymie, jak tylu Polaków przeżywał kanonizację. W ostatnich latach było nam coraz trudniej o nadzieję. Ale w tych dniach zrobiło się zdecydowanie jaśniej. To święty Jan Paweł znowu zrobił wiatr dla Polski.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Teresa Bochwic