Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Człowiek najwyższego zaufania

„Siekiera motyka, piłka szklanka...”. 12 kwietnia 1982 r. w stanie wojennym cała Warszawa usłyszała tę melodyjkę, niosący pociechę sygnał konspiracyjnego Radia Solidarność.

„Siekiera motyka, piłka szklanka...”. 12 kwietnia 1982 r. w stanie wojennym cała Warszawa usłyszała tę melodyjkę, niosący pociechę sygnał konspiracyjnego Radia Solidarność. Zorganizowali je Zosia i Zbyszek Romaszewscy. Od tamtej pory Zbyszek zawsze kojarzył mi się z tą pełną nadziei melodią.

Istnieją ludzie jak sznur świateł. Taki był Zbigniew Romaszewski, działacz KOR, Solidarności i podziemia, wielokrotny senator III RP, członek Trybunału Stanu, działacz w obronie praw człowieka, stronnik prześladowanych, polityk stojący zawsze po przyzwoitej stronie. W towarzystwie tego bezgranicznie godnego zaufania człowieka robiło się raźno i bezpiecznie.

Drobna szlachta spod Grodna

Rodzina wywodziła się z drobnej szlachty spod Grodna. Z tej polskiej tradycji płynęło doskonałe wychowanie Zbyszka, potrafił się odnaleźć w każdej sytuacji, zawsze z szacunkiem dla innych. Rodzice byli warszawskimi urzędnikami. Zbyszek urodził się po wybuchu wojny. Powstanie rodzina przetrwała na Starym Mieście, potem Niemcy wywieźli ich przez Gross-Rosen: małego Zbyszka z matką do obozu pracy w Turyngii, babka i ciotka poszły do Ravensbrück, ojciec do Sachsenhausen, prędko zamordowany przez Niemców.

Do Warszawy wrócił w 1945 r. Do szkoły chodził na Szmulkach, matura w 1957 r. w liceum im. Chrobrego; tam poznał Zofię. Krótko w Związku Młodzieży Polskiej, uczestniczył w słynnym milionowym wiecu 8 lipca 1956 r. Wszedł do grupy młodzieży, której przewodził Stanisław Manturzewski. Nie wstąpili do Związku Młodzieży Socjalistycznej.

Zbyszek i Zofia poszli na fizykę. Pobrali się w 1960 r., urodziło się wkrótce dziecko, żyli z lekcji matematyki i fizyki. W 1964 r. magisterium z fizyki cząstek elementarnych, praca w Instytucie Fizyki PAN, w 1968–1969 staż w Moskwie, gdzie buntował studentów. Z daleka widział Marzec’68. Po powrocie rozpoczęli działalność polityczną wśród znajomych, zbierali podpisy przeciwko wyrzuceniu ze studiów Michnika, zapraszali ciekawych ludzi, jak Edward Lipiński, Jan N. Miller, Ludwik Cohn, Maria Ossowska.

Autostopem do Radomia

W 1975 r. zbierał podpisy przeciwko wpisaniu miłości do Związku Sowieckiego do konstytucji PRL. Po robotniczych protestach głodowych w czerwcu 1976 r. współpracował z Janem Józefem Lipskim, Henrykiem Wujcem i Mirosławem Chojeckim, koordynowali tzw. grupę radomską powstającego Komitetu Obrony Robotników. Zbierali pieniądze („dawali wszyscy, łącznie z sekretarzem partii w IFIS PAN”) na pomoc straszliwie pobitym podczas demonstracji, żyjącym w nędzy robotnikom Radomia. Pomagali im adwokaci, rósł łańcuch ludzi solidarności. „Policzyłem, że od września 1976 r. do stycznia 1977 r. byłem w Radomiu 43 razy, jechałem autostopem, wracałem pociągiem po północy, rano do Instytutu” – wspominał.

We wrześniu 1976 r. powstał KOR, po pół roku SB założyła im w domu podsłuch. Zbyszek kierował Biurem Interwencyjnym, poznał od podszewki makabryczne oblicze PRL. Pisywał w „Głosie” Macierewicza, nawiązał kontakt z Andriejem Sacharowem. Zimą 1980 r. współtworzył Komisję Helsińską, wiosną z żoną zredagowali „Raport o przestrzeganiu praw człowieka i obywatela w PRL”, wysłany na konferencję bezpieczeństwa w Madrycie. Pamiętam ich u nas w domu, jak siedzą dniami i nocami ze stosami papierów nad maszyną do pisania, Zosia dyktuje, moja Matka pisze.

Gdy wybuchła Solidarność, zajmował się interwencjami i praworządnością, wszedł do najwyższych władz Regionu Mazowsze i Komisji Krajowej NSZZ „S”. Zdążył chwilę wcześniej zrobić doktorat. Poparł plan strajku generalnego podczas kryzysu w Bydgoszczy w marcu 1981 r., co udaremniła część KK.

W stanie wojennym wszedł do podziemnych władz związku, stworzył Radio Solidarność. Rewizje, aresztowania, słynne ucieczki, więzienie, wyrzucenie z pracy w PAN. W 1987 r. otrzymał wraz z żoną Nagrodę Praw Człowieka w USA; udzielali z niej pomocy potrzebującym i prześladowanym. Obrzydzenie mnie dziś bierze, gdy zadaniowane trolle na blogach jojczą na temat jego odszkodowania w III RP za represje. Nie ma obawy, zużywał je na społeczne cele, wyręczając w tym niechętne państwo Tuska. Zorganizował wbrew wszelkim przeszkodom wielką Konferencję Praw Człowieka w Leningradzie w 1988 r., upadający Związek Sowiecki chwilowo stracił czujność rewolucyjną. Wszedł do jawnych już władz Solidarności, a potem do Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Doradzał przy rozmowach Okrągłego Stołu, podkreślał rolę gwarancji dla praw pracowniczych.

Całość artykułu w "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Teresa Bochwic