Wolność zgromadzeń gwarantuje Konstytucja RP. Podobnie jak konstytucja w PRL-u, ale tamta miała zamydlać oczy naiwnym z Zachodu. Tak więc w Rzeczypospolitej, nawet w III Rzeczypospolitej, mamy prawo się gromadzić, iść w marszach i pochodach, z chorągwiami, a nawet z pochodniami, chociaż matuzalemom kojarzy się to z hitlerowskimi Niemcami. Zgłoszenie marszu czy demonstracji to jedynie przepis porządkowy.
Tymczasem władza chce nam nasze prawa ograniczyć. Co prawda zakaz zasłaniania twarzy jest według mnie słuszny, a trasę przemarszu można by negocjować. Warto jednak zauważyć, że jest niewiele podstaw do dalszych zaostrzeń, choć część mediów drze szaty i kłamie na ten temat. Po marszu 11 listopada aresztowano jedną (sic!) osobę, kilkanaście ukarano za przeklinanie w obecności policjantów. Odnotowano cztery niewielkie incydenty. Można ograniczać prawo do marszu osobom skazanym za chuligaństwo, ale nie można zakazywać manifestacji ani ograniczać prawa do niej całym grupom.
A na to się zanosi, gdy prokuratura stawia, jak ostatnio, zarzuty za „nielegalne zbiegowisko". I to przy poklasku rządowych mediów. Mamy prawo cieszyć się z Polski i żądać swego.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Teresa Bochwic