O automatycznych odruchach luminarzy nauki polskiej, jak u psa Pawłowa, przypomniał ostatnio prof. Zybertowicz. Dzwonek – pies ślini się, jak przy misce.
Automatyczne reakcje odnoszą się nie tylko do psów. Kiedyś, w PRL‑u, gdy padało słowo „imperializm”, odzew był: „amerykański”; gdy rzucano hasło „wywiad”, odzew brzmiał: „zachodnioniemiecki” (tylko RFN miała złowrogi wywiad, miłujące pokój kraje Układu Warszawskiego miały tylko personel wojskowy). Na hasło „pokój” odzew brzmiał: „ZSRS”. Dziś podobnie. Mówią: „spiskowa teoria historii”, i wybucha automatyczny rechot wyrobników nauki czy pióra. Mówią: „lustracja” – i już masowy protest trzęsących się ze strachu „tewulców”. Mówią: „Macierewicz” – i tysiące klawiatur produkuje okładki pism ze „strasznymi” oczami lub twarzą polityka, upozowanego na taliba. Czy Polsce trzeba kolejnej kompromitacji? Reakcja władz i naukowców Uniwersytetu w Akron w obronie atakowanego prof. Biniendy jest tu poważnym ostrzeżeniem. Jasne, że do Akron dołączą inni, jest profesor z Danii, będą następni. Mają podstawy, by bronić zespołu parlamentarnego. Kompromitacja będzie coraz większa. Po co do chóru atakujących dołączają cenieni naukowcy?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Teresa Bochwic