Ostatnio pojawiają się sugestie, jakoby powstał rozdźwięk pomiędzy Solidarnością a Prawem i Sprawiedliwością. Ich źródłem są konkurenci PiS, którzy wysuwają je bynajmniej nie w trosce o dobro wspólne Polaków i los polskich pracowników.
Osoby rozpowszechniające tego typu sugestie powołują się na komunikat (rozesłany SMS-em, a więc z konieczności lakoniczny), w którym Komitet Polityczny partii nie wyraża zgody na udział w manifestacji organizowanej przez związki zawodowe 14 września w Warszawie. Decyzję uzasadniono zapowiedzią uczestnictwa w tym wydarzeniu polityków SLD.
Chodziło o uniknięcie sytuacji, w której pod symbolami PiS pojawią się twarze Sojuszu, nie mówiąc już o kroczeniu ramię w ramię osób z kierownictwa obu partii. Komunikat PiS poprzedziła zapowiedź przewodniczącego Solidarności, że na scenę na pl. Zamkowym, gdzie nastąpi kulminacja protestu, nie będą mieli wstępu politycy. Deklaracja obecności ze strony liderów SLD nie pozostawiła w gruncie rzeczy Piotrowi Dudzie wyjścia. Dlatego uznając prerogatywy Dudy jako szefa Solidarności, PiS postanowił nie akcentować swojej obecności na manifestacji.
Chodzi głównie o nieobecność partyjnych flag i banerów. Z pewnością znajdzie się inny sposób na wyrażenie poparcia dla postulatów związku i przesłań manifestacji.
Ta sama walka
Jest faktem, że zwięzły komunikat Komitetu Politycznego wywołał pewną dezorientację i konsternację. Przecież spośród blisko 30 tys. członków PiS bardzo wielu należy także do Solidarności.
Ideowa i programowa zbieżność między Solidarnością a PiS jest nie do zakwestionowania. Dowodzą tego liczne rozwiązania programowe i przebieg dyskusji na spotkaniach struktur branżowych i Komisji Krajowej z Klubem Parlamentarnym PiS, które miały miejsce w styczniu i czerwcu tego roku. Stanowisko Prawa i Sprawiedliwości w sprawie głównych postulatów Solidarności jest jasne. Prezes Jarosław Kaczyński już kilkakrotnie deklarował konieczność wycofania się rządu z podniesienia wieku emerytalnego. Jesteśmy jednoznacznie przeciwni obniżającej wynagrodzenia, antypopytowej ustawie o wydłużeniu okresu rozliczeniowego. Prawo i Sprawiedliwość również zdecydowanie sprzeciwia się działaniom Platformy zmierzającym do unicestwienia związków zawodowych.
Naturalna bliskość
Wybrany na przewodniczącego Solidarności Piotr Duda zapowiedział budowanie poprawnych relacji zarówno z Platformą czy PSL, jak i z PiS oraz SLD. Ta taktyka nie wytrzymała jednak próby czasu. Egoistyczna filozofia PO streszczająca się w haśle „Radź sobie sam”, będąca całkowitym zaprzeczeniem ideałów Sierpnia, musiała generować kolejne konflikty między partią rządzącą a związkiem.
Równocześnie w naturalny sposób uwidoczniała się ideowa i programowa zbieżność Solidarności z Prawem i Sprawiedliwością. Nie tylko w sferze wartości, patriotyzmu i przywiązania do Kościoła. Także w kwestii stosunków społecznych i gospodarczych. Związek zawodowy i partię polityczną różnią ustawowe role, cele i zadania, jakie mają do spełnienia w społeczeństwie. Jednak Solidarność i PiS mają podobną wizję państwa. Dlatego interesująca inicjatywa Solidarności z tzw. Ruchem Oburzonych obarczona była istotną wadą. Opierała się bowiem na dyskwalifikacji całej klasy politycznej. Była kontestacją źle funkcjonującego państwa i organów władzy bez rozróżnienia na rządzących i opozycję. Swoistą puentą tego przedsięwzięcia była okładka „Tygodnika Solidarność” z połowy sierpnia krzycząca hasłem o „kruszeniu partyjnego betonu”. Wszyscy politycy zostali wrzuceni do jednego worka. Podobnie trochę niezręczne są ostatnie wypowiedzi Piotra Dudy dla mediów. Jak np. 31 sierpnia w sali BHP, kiedy mówił o wrześniowym proteście jako o zwoływaniu narodowego parlamentu przed Sejmem, który nie słucha narodu.
Najważniejsza jest Polska
Zapowiadając walkę o obalenie rządu, trzeba mieć plan na przyszłość. To ścisłe kierownictwo Solidarności odpowiada za przekaz budujący lepsze lub gorsze relacje związku z sojusznikami politycznymi. Rozumiem konieczność uogólnień i skrótów myślowych w wystąpieniach, potrzebę wyrazistej retoryki. Jednak nawet odraza większości społeczeństwa do sposobu uprawiania polityki przez Platformę nie usprawiedliwia uproszczonych tez, w których ze złem utożsamiana jest cała klasa polityczna. Przytoczę przykład ilustrujący problem. Ostatnio wraz z atakami na związki zawodowe mnożą się wypowiedzi, które można streścić następująco
: „cała ta Solidarność i OPZZ to jedno i to samo. Trzeba skruszyć ten związkowy beton”. Nie muszę chyba wyjaśniać, jak bardzo stawianie znaku równości między Solidarnością a OPZZ (który nigdy nie odciął się od swojego rodowodu, nie potępił stanu wojennego i ciągle honoruje Jaruzelskiego) jest obraźliwe dla członków i sympatyków naszego związku. Od siebie mogę tylko powiedzieć, że oddałem Solidarności całe swoje serce i większość życia. Dzisiaj jestem jej członkiem, posłem na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej i członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Nieustannie idę tą samą drogą wierności ideałom Sierpnia
. Dlatego mam prawo powtórzyć swoje słowa, które wypowiadałem jako przewodniczący Solidarności, dzisiaj rozszerzając je nieco. Ani Solidarność, ani Prawo i Sprawiedliwość nie są celem samym w sobie. Są środkami do celu, którym jest zbudowanie Polski naszych marzeń. Zawsze bowiem powinno chodzić o Polskę. Stawką są zbyt ważne sprawy, aby drogi Solidarności i PiS mogły się rozejść.
Autor był przewodniczącym NSZZ „Solidarność” w latach 2002–2010, jest posłem na Sejm VII kadencji
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Janusz Śniadek