Współpracownik hitlerowców, Węgier Laszlo Csatary, zmarł właśnie w wieku 99 lat. Iwan Demianiuk, ukraiński zbrodniarz, morderca z Treblinki, odszedł rok temu, w wieku 93 lat. A polscy zbrodniarze, ubowcy z lat 50., prześladujący ocalałych z Powstania Warszawskiego akowców, mordercy gen. Augusta „Nila” Fieldorfa, rtm. Witolda Pileckiego i tylu innych?
Igor Andrejew żył 80 lat, Maria Gurowska – 83, Adam Humer – 84. Nie wiem, czy wciąż żyje Jan Bil, wysokiej rangi ubek. Pojawił się w filmie „Trzech kumpli” o zabójstwie Staszka Pyjasa, w którym już 10 lat temu wyglądał sędziwie. Żyli dobrze i zdrowo, więc długo. Wojciech Jaruzelski skończył dziewięćdziesiątkę, Czesław Kiszczak dobiega lat 88. A ich ofiary? Dwudziestoletni powstańcy, trzydziestoletni więźniowie z lat 50. ginęli młodo. Tym, którzy ocaleli, w PRL-u nie było lekko, żyli krótko. Parę lat temu, na akademii z okazji 30-lecia KOR-u, odczytano wstrząsająco długą listę zmarłych opozycjonistów. Rzadko kto przekroczył sześćdziesiątkę. Wiesia Kwiatkowska z Gdyni, dzielna „dziewczynka”, Kuba Karpiński, więziony Janusz Szpotański. Boguś Studziński miał 56 lat. To pierwsze z brzegu przykłady. Kiedy przy kiosku widzę żwawego starszego pana, wiem, że kupi „Trybunę” albo „Nie”.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Teresa Bochwic