Stała się rzecz niesłychana. Sytuacja panująca w polskiej służbie zdrowia okazała się na tyle poważna, że nawet politycy z PO apelują do premiera o jakąkolwiek reakcję. Niestety – władza milczy.
O tym, jak poważna musi być sytuacja chorych w województwie pomorskim, świadczy choćby to, że autorami listu otwartego do premiera Donalda Tuska, w którym nawołują do natychmiastowych zmian i reform w tamtejszym oddziale NFZ, są prezydenci Gdańska, Sopotu i Gdyni oraz marszałek województwa pomorskiego – to w większości politycy Platformy.
Niestety, jedyną reakcją władzy jest milczenie. Tymczasem zdezorientowani, a czasem zrozpaczeni pacjenci pozostawieni zostali sami sobie.
Polityczne pospolite ruszenie
To igranie z życiem ludzi – tak można określić podstawowy zarzut dla pomorskiego oddziału NFZ sformułowany przez autorów listu do premiera. Jest to, zdaniem jego autorów,
efekt postępującego chaosu i zamieszania w tamtejszych placówkach medycznych, wywoływany przez działania Narodowego Funduszu Zdrowia. Jednak nie tylko ci politycy reagują na coraz gorszą sytuację pomorskiej służby zdrowia. W analogicznym tonie i z podobnymi żądaniami – unieważnienia przeprowadzonego postępowania konkursowego, określenia jasnych kryteriów i przeprowadzenia nowych, transparentnych konkursów oraz odwołania dyrektor pomorskiego NFZ – wystąpiły m.in. Sejmik Województwa Pomorskiego oraz Rada Miasta Gdyni. Radni PiS z sejmiku złożyli zawiadomienie do prokuratury o stworzeniu przez NFZ bezpośredniego niebezpieczeństwa zagrożenia życia i zdrowia mieszkańców województwa.
Ja sam, pod wrażeniem wizyt zrozpaczonych ludzi w moim biurze poselskim, również postanowiłem działać. Jednym z dostępnych mi jako członkowi sejmowej komisji ds. kontroli państwowej środków jest wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o kontrolę nadzwyczajną w NFZ. Najpierw wspólnie z kolegami z PiS podjęliśmy próbę, aby o kontrolę wystąpiła cała komisja. Niestety,
posłowie PO uchylili się od podpisania pod wnioskiem. Wobec tego 10 lipca skierowaliśmy go sami, informując o tym opinię publiczną na specjalnej konferencji prasowej. Temat protestów pomorskich samorządowców został postawiony przez posłów PiS także na komisji zdrowia, co spowodowało, że znajdzie się w porządku obrad komisji podczas kolejnego posiedzenia Sejmu.
Coraz gorzej dla pacjenta
Przypomnijmy, co wywołało tak ostre reakcje polityków województwa pomorskiego. Otóż
w wyniku konkursu przeprowadzonego przez NFZ na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną spośród ponad 1200 przychodni w województwie pomorskim kontrakty utraciło blisko 280 placówek.
By przedstawić Państwu skalę i absurdalność tych zmian, podam kilka przykładów placówek, które mają przestać istnieć. Są to m.in.: poradnie kardiologiczne w obu szpitalach w Gdyni, poradnia leczenia bólu w Gdańsku (jedyna w województwie), poradnia chirurgii dziecięcej w Wejherowie, poradnia audiologiczna Specjalistycznego Ośrodka Diagnozy i Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży z Wadą Słuchu w Gdańsku, prowadząca przesiewowe badania słuchu u noworodków.
W ten sposób następują nieodwracalne szkody dla służby zdrowia tego regionu –
marnotrawstwo sprzętu i wykwalifikowanego personelu. Przywołajmy słowa listu otwartego do premiera Donalda Tuska:
„Chaos – i tak duży w służbie zdrowia – potęguje nagła zmiana sieci placówek ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, powodując brak dostępu pacjentów do lekarzy specjalistów. Czekając w kilkutygodniowych, czasem wręcz miesięcznych kolejkach do lekarza specjalisty, kilkaset tysięcy osób będzie musiało gwałtownie szukać innych, zakontraktowanych przychodni”.
Z kolei radni z Gdyni w swojej rezolucji wskazują na „
odebranie pacjentom prawa do ciągłości świadczeń, brak komplementarności usług medycznych, trwonienie publicznych pieniędzy. Fundamentalne procedury nie podlegają zewnętrznej kontroli i pozbawione są jawności”.
Póki jeszcze mamy czas
W sytuacji, w której jedyną reakcją władzy jest milczenie, wraz z kolegami z sejmowej komisji ds. kontroli państwowej skierowałem wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o
zbadanie zasadności zarzutu sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców przez NFZ. Wiele bowiem na to może wskazywać – choćby sposób gospodarowania przez ten organ majątkiem publicznej służby zdrowia.
Kolejne rozstrzygnięcia konkursowe sprawiają nieodparte wrażenie polityki ograniczania i likwidacji jednostek publicznych przy równoczesnym promowaniu prywatnych. Sprawdzenia wymagają też informacje o niezdolności niektórych placówek, które uzyskały kontrakty, do natychmiastowego wykonywania świadczeń, o prowadzonych tam remontach pomieszczeń i naborze personelu. Wyraźny jest postępujący chaos i brak informacji, wciąż słychać o utrudnieniach w dostępie pacjentów do własnej dokumentacji medycznej, o braku ciągłości w leczeniu i wynikających z tego zagrożeniach.
Niestety, mimo naszych działań i kilku pozorowanych reakcji strony rządowej wprowadzony chaos i zamieszanie w województwie pomorskim trwają
. Zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi nie znika.
Jest taki związek frazeologiczny:
„Dążyć do czegoś po trupach”. Pozostaje mieć nadzieję, że za szaleństwo wprowadzania przez NFZ zasad rynkowych w dostępności do świadczeń medycznych ktoś nie zapłaci ceny najwyższej, ostatecznej i nieodwracalnej. Jednak żeby tak się nie stało, trzeba zacząć działać natychmiast. Jeśli prezes Narodowego Funduszu Zdrowia i minister zdrowia nie podejmą błyskawicznie działań zaradczych, to na nich spadnie odpowiedzialność za zaniechania, które doprowadzą wcześniej czy później do tragedii.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Janusz Śniadek