Myślę, że wszyscy widzieli nagrania i słyszeli słowa Sawickiej. Czy trzeba tu cokolwiek komentować? Oby więc ten jawnie niesprawiedliwy wyrok rzeczywiście przebudził wyborców - z Ernestem Bejdą rozmawia Artur Dmochowski.
Sąd Apelacyjny wydał kolejny kuriozalny wyrok: uniewinnił byłą posłankę PO Beatę Sawicką. Dlaczego sędzia uznał, że Centralne Biuro Antykorupcyjne zebrało dowody przeciwko niej z naruszeniem prawa, skoro sąd w poprzedniej instancji nie tylko je dopuścił, ale i uznał za tak przekonujące, iż wydał na ich podstawie wysoki wyrok trzech lat więzienia?
Mało tego – nie tylko sąd I instancji nie kwestionował prawidłowości działań CBA – choć to oczywiście ważne. Jeszcze ważniejszy jest inny fakt. Mianowicie prokuratura, która prowadziła śledztwa właśnie w tej sprawie, sprawdzając, czy Biuro nie naruszyło prawa, prowadząc działania przeciwko Beacie Sawickiej, stwierdziła, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Co więcej, gdy Sawicka zaskarżyła decyzję prokuratury, sąd rozstrzygnął znowu na korzyść CBA – potwierdził, że nasze działania były w pełni legalne, odrzucając zażalenie Sawickiej. Mamy zatem orzeczenie sądu, które potwierdza wcześniejsze rozstrzygnięcia prokuratury, mamy wyrok skazujący Sawicką, a obecnie sprzeczne z nim orzeczenie sądu apelacyjnego.
Skąd taka rozbieżność ostatniej decyzji sądu już nie tylko ze znanymi wszystkim faktami, ale i z orzeczeniami innych instancji?
Sąd powinien trzymać się faktów. A w mojej opinii ocenił je w sposób zupełnie dowolny, a właściwie od nich abstrahował. Przyjął przecież, że funkcjonariusz dokonujący czynności operacyjnych nie powinien ich dokumentować. Tylko w jaki sposób miałby w takim razie przekazać uzyskane informacje przełożonym? To tak absurdalne, że wręcz trudno to komentować. Przecież zarówno ustawy, jak i stosowne zarządzenia mówią jasno o obowiązku dokumentowania czynności choćby po to, by nie mogło dochodzić do naruszeń prawa przez funkcjonariuszy.
Wydaje się to oczywiste.
Sąd twierdzi jednak – choć nie przedstawił na to żadnych dowodów – że Biuro kierowało się od początku intencją złapania posłanki w pułapkę. Tymczasem stan faktyczny świadczy o czymś zupełnie innym. Funkcjonariusz CBA Tomasz Kaczmarek zapisał się wcześniej na kurs dla członków rad nadzorczych, dopiero podczas niego poznał Sawicką, a jeszcze później podjął wobec niej działania operacyjne. Co miał zrobić, gdy podczas kursu dowiedział się, że grupa posłów ma zamiar kupić egzamin? Miał to zignorować? A jak miał zareagować, gdy dowiedział się, że Sawicka, która pełniła funkcję publiczną, planuje zorganizować zakup nieruchomości w sposób sprzeczny z prawem? Przecież jest oczywiste i zgodne z elementarną logikę, że musiał przynajmniej sprawdzić taką informację. Tymczasem według sądu chyba najlepiej byłoby, gdyby funkcjonariusz w ogóle się tam nie pojawił, a żadne działania w obliczu łamania prawa nie zostały podjęte. A to oznacza przecież, że mamy równych i równiejszych wobec prawa. I to jest chyba istota tego orzeczenia. Pomimo takiego wyroku my z CBA możemy nadal chodzić z wysoko podniesionymi głowami. Zrobiliśmy to, co do nas należało. Natomiast decyzja sądu uderza w same podstawy poczucia sprawiedliwości.
Rzeczywiście, trudno doszukiwać się w tym wszystkim śladu jakiejkolwiek logiki. Jeśli bowiem akcja była bezprawna, to odpowiedzialni za nią powinni stanąć przed sądem. Tyle że postępowania zostały już przecież rozstrzygnięte – na ich korzyść.
Oczywiście. A nie można orzekać drugi raz w tej samej sprawie. Sąd dokonał więc po prostu całkowicie dowolnego ustalenia, kompletnie pomijając fakty. Jako prawnik jestem po prostu zdumiony tym orzeczeniem.
Może nieco sprawę tłumaczy fakt, że sędzia Paweł Rysiński wydawał już inne dziwne wyroki, np. nie dopuścił do przesłuchania świadków w procesie lustracyjnym Lecha Wałęsy, co doprowadziło do uniewinnienia go.
To wiele tłumaczy…
Czy ten wyrok to symboliczne przyzwolenie dla korupcji?
To oczywiste. Oskarża się przecież tych, którzy tę korupcję ścigali i ośmielili się przyglądać ludziom na świeczniku. To bardzo zły sygnał. Mam jednak nadzieję, że kasacja właściwie go oceni i nie zostanie on utrzymany przez Sąd Najwyższy.
Jednak może tym razem sąd przedobrzył? Może ten wyrok otworzy oczy ludziom, którzy popierają PO?
Myślę, że wszyscy widzieli nagrania i słyszeli słowa Sawickiej. Czy trzeba tu cokolwiek komentować? Oby więc ten jawnie niesprawiedliwy wyrok rzeczywiście przebudził wyborców. Mam nadzieję, że dysonans pomiędzy tym, co ludzie zobaczyli, a orzeczeniem sądu jest tak ogromny, że skłoni do refleksji nad stanem naszego państwa.
Cały wywiad został opublikowany w najnowszym tygodniku "Gazeta Polska"
Źródło: Gazeta Polska
Artur Dmochowski