Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Aktualność dziedzictwa Konstytucji 3 maja

Uchwalenie Konstytucji 3 maja pokazało, że także u schyłku Rzeczypospolitej, wielkiego republikańskiego mocarstwa zbudowanego przez Polaków, istniała wola polityczna utrzymania niepodległości państwa. Było świadectwem, że Polacy w sytuacjach trudnych

Uchwalenie Konstytucji 3 maja pokazało, że także u schyłku Rzeczypospolitej, wielkiego republikańskiego mocarstwa zbudowanego przez Polaków, istniała wola polityczna utrzymania niepodległości państwa. Było świadectwem, że Polacy w sytuacjach trudnych potrafią się zmobilizować, wyrwać z marazmu, wykazać właściwy instynkt polityczny.

Marceli Handelsman pisał w wydanej w 1907 r. rozprawie o trzeciomajowej konstytucji: „Świadczyła ona, że społeczeństwo otrząsnęło się z uległości, w jakiej pozostawało względem znieprawionego możnowładztwa, że potrafi wyprowadzić kraj z zależności od Rosji. Konstytucja ta była pierwszym czynem nowej partii większości rządowej patriotów, która wzmocniwszy rząd wewnątrz podążyłaby do wzmocnienia Polski na zewnątrz. Pod tym względem musi Konstytucja 3 maja wzbudzać wdzięczną pamięć, jako szlachetny odruch społeczeństwa, które nie tracąc nadziei w położeniu beznadziejnym, uczyniło poważny krok na drodze do niepodległości”.

Przed śmiercią państwa

O wartościach przyświecających twórcom Konstytucji 3 maja jasno mówiła preambuła, w której podkreślili, że działają „wolni od hańbiących obcej przemocy nakazów ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze jest powierzony”.

Niestety polskiej egzystencji politycznej nie udało się utrzymać. Ale gdyby nie ta konstytucja i gdyby nie powstanie kościuszkowskie, łatwiej byłoby zaborcom twierdzić, że Rzeczpospolita umarła sama z siebie, śmiercią naturalną, na starczy uwiąd, że zabory nie były gwałtem i niesprawiedliwością. Głosić, że Polacy nie są zdolni do politycznego istnienia, tym bardziej że wielu bardziej ceniło szczęśliwość osobistą niż wolność, a w przemocy i obcych nakazach nie widziało (i często nadal nie widzi) nic hańbiącego.

Konstytucja niepozbawiona wad

Wielkie dzieła bywają trudne i kontrowersyjne, przełomowe wydarzenia niosą ze sobą różne znaczenia, które łatwiej zrozumieć z dystansu czasowego. Konstytucja 3 maja nie była pozbawiona wad i mogła budzić uzasadniony sprzeciw. Jej przeciwnicy mieli ważkie argumenty – nie wszyscy byli po prostu zdrajcami lub oszołomami. Konstytucja i towarzyszące jej ustawy rozszerzały wprawdzie wolność na mieszczaństwo, ale też ją ograniczały w niezmiernie ważnym zakresie – uzależniając wolność polityczną od stanu majątkowego. Konstytucja trzeciomajowa pozbawiała także cały naród prawa wyboru głowy państwa – króla. Staropolska wolność była – również ze współczesnego punktu widzenia – w istocie bardziej nowoczesna niż to, co proponowano w konstytucji. Wszak 3 maja 1791 r. wprowadzono w Polsce monarchię dziedziczną, a był to czas, gdy stawała się ona coraz bardziej anachroniczna. To tylko jeden z przykładów na to, że modernizacja imitacyjna często bywa spóźniona. W dodatku konstytucja przywracała na polski tron saską dynastię. Ochrona przed obcym wpływem miała zatem dokonać się pod panowaniem niemieckiego rodu. Również sposób uchwalenia konstytucji – w czasie, gdy po przerwie wielkanocnej nie zebrali się jeszcze wszyscy posłowie – nie najlepiej świadczy o poszanowaniu uprawnień i zasad republikańskich.

Przy wszystkich swoich wadach Konstytucja 3 maja skutecznie jednak łączyła elementy nowoczesne, jak np. wyraźny podział władz, z tradycją. W pierwszym artykule, gwarantując wolności religijne, wprowadzała pojęcie religii narodowej: „religią narodową panującą jest i będzie wiara święta rzymska katolicka ze wszystkimi jej prawami; przejście od wiary panującej do jakiegokolwiek wyznania jest zabronione pod karami apostazji”. Dokument był także umiarkowany, jeśli chodzi o przemiany w stanowej strukturze społecznej. Niewątpliwie był też aktem wolnościowym gwarantującym wolności cywilne: „bezpieczeństwo osobiste i wszelka własność, komukolwiek z prawa przynależną, jako prawdziwy społeczności węzeł, jako źrenicę wolności obywatelskiej szanujemy, zabezpieczamy, utwierdzamy i aby na potomne czasy szanowane, ubezpieczone i nienaruszone zostawały, mieć chcemy”. Konstytucja podkreślała, że to państwo należy do obywateli, do narodu, a nie naród do państwa, zgodnie z zasadą, że „wszelka władza społeczności ludzkiej początek swój bierze z woli narodu”. Głosiła także równość praw obywateli, choć nie wszystkim mieszkańcom Polski status ten nadawała.

Niepodległość i wolność

Kontrowersyjne ograniczenie wolności politycznej obywateli wynikało z przekonania o konieczności wzmocnienia władzy wykonawczej dla zachowania niepodległości. Jak pokazuje Anna Grześkowiak-Krwawicz w swojej znakomitej książce „Regina libertas. Wolność w polskiej myśli politycznej XVIII wieku” (Gdańsk 2006), polska republikańska teoria wolności nie rozróżniała między wolnością a niepodległością, gdyż wolność samą rozumiała jako niepodległość, niezależność od cudzej woli, obojętnie, czy była to wola rodzimego despoty, czy obcego mocarstwa. Autorka przytacza między innymi słowa Adama Wawrzyńca Rzewuskiego, który pisał: „Równie jest wzgarda gorzka, równie ucisk nieznośny, czy mnie gnie przemoc obca, czyli też rządowe ramię wymierza”. Niestety to przekonanie skłaniało do sięgania po pomoc mocarstw ościennych w walce z – najczęściej wyolbrzymionym – zagrożeniem despotyzmem wewnętrznym.

Anna Grześkowiak-Krwawicz twierdzi, że dopiero w XVIII w., szczególnie po podwójnej elekcji w 1733 r., wzrasta świadomość, że mocarstwa ościenne zagrażają wolności Rzeczypospolitej, że wolność obywateli zależy od niezawisłości kraju. Jak pisał Stanisław Konarski: „Rzeczpospolita jest chyba bez wątpienia najwyższą panią swoich praw, niezawisłą od jakiegokolwiek władztwa zagranicznych monarchów. Rzeczpospolita ma z Bożego prawa swoją władzę najwyższą względem nikogo nie zobowiązaną, podobnie jak mają władzę z Bożego prawa i ochraniają ją wszystkie inne królestwa i cesarstwa”. Za czasów Stanisława Augusta świadomość ta stała się, zdaniem autorki, powszechna. Józef Wybicki pisał wtedy: „Nie będzie rząd nigdy wolny, jeśli w nim moc obca swą część miała będzie”. Nie dostrzegali tego przeciwnicy reform, którzy we wzmocnieniu władzy centralnej postrzegali największe zagrożenie. W obronie wolności udali się po pomoc do Rosji, z wiadomym skutkiem. I słusznie przeszli do historii jako uosobienie zdrady.

Powrót do źródeł

Konstytucja 3 maja nie zrywała z tradycją republikańską, lecz wracała do jej źródeł. Jak pisze Anna Grześkowiak-Krwawicz: „W pewnym sensie reformatorzy Sejmu Czteroletniego, a szczególnie rzecznicy sukcesji i obrońcy Konstytucji 3 maja nawiązywali (choć nie zawsze świadomie) do podstaw tradycji republikańskiej – walki z anarchią w imię przekonania, że państwo wolne, aby zagwarantować wolność obywateli, musi być silne, sprawne i suwerenne”. W następnych dekadach odzyskanie wolności zewnętrznej staje się dla Polaków sprawą centralną. Nawet w czasach w miarę znośnych pod względem wolności jednostkowych dążyli do odzyskania niezawisłości, wiedząc, że tylko ona jest warunkiem prawdziwej wolności – a także dobrobytu.

W naszych czasach świadomość wagi wolności zewnętrznej osłabła lub wręcz zanikła, szczególnie wśród pookrągłostołowych elit, w których trudno już odróżnić segment postsolidarnościowy od postkomunistycznego. W III RP posługujemy się bowiem pojęciem wolności, które jest oderwane od wolności od ingerencji zewnętrznej. W tym ujęciu wolność wydaje się możliwa nie tylko bez sprawnego państwa, ale nawet w ogóle bez państwa – przez oddanie suwerenności Polski lepiej i sprawniej zarządzającym instytucjom europejskim. I to sprawia, że dzieło Sejmu Czteroletniego nabiera nieoczekiwanej aktualności. Zadanie przezwyciężenia atrofii woli politycznej, odsunięcia od władzy zdeprawowanego współczesnego możnowładztwa, zwanego salonem, establishmentem lub towarzystwem, ochrona polskiej niepodległości jako warunku wolności wewnętrznej wciąż domaga się zrealizowania.

To dlatego projekt IV RP wywodzi się w prostej linii z ducha tamtych wielkich reform, usiłując ustanowić „większość rządową patriotów”, ukrócić samowolę, wzmocnić wolność zewnętrzną, by zagwarantować obywatelom autentyczną wolność i dobrobyt w Rzeczypospolitej.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Zdzisław Krasnodębski