Jest faktem, że na Platformę wywierany jest
bardzo silny nacisk zewnętrzny ze strony wspierającego ją dotychczas establishmentu, aby przyjęła określoną, lewicową linię w sprawach moralno-obyczajowych. Apele Agnieszki Holland i „Gazety Wyborczej” są tego wyrazem. Jest to na pewno niewygodna sytuacja dla premiera, który z zasady unikał tego typu antagonizmów. Nie sądzę jednak, żeby sytuacja ta doprowadziła do konfliktu w łonie PO. Problem bowiem nie dotyczy spraw obyczajowych, ale układu sił w samej Platformie i ewentualnego, przyszłego kształtu list wyborczych. Dlatego myślę, że dziś premier będzie dążył standardowymi dla niego metodami do zażegnania konfliktu. Będzie przedłużał debatę nad kwestiami spornymi w nieskończoność, wyciszając konflikt, odwlekając decyzje i deklaracje. Jest jednak znaczne prawdopodobieństwo, że konflikt ten wybuchnie, i to z dużą siłą, gdy zbliżą się wybory, choćby te do europarlamentu.
Wtedy Tusk może uznać, że nie opłaca się mu tego typu frakcja w łonie jego partii i zdecyduje się ją wyciąć bądź zupełnie zmarginalizować.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Zdzisław Krasnodębski