W Komisji Europejskiej, w Parlamencie Europejskim w odpowiedzi na zapowiedź przeprowadzenia w Wielkiej Brytanii referendum w sprawie ewentualnego wystąpienia tego kraju z UE można usłyszeć, że to bardzo źle dla Anglików i że na tym stracą. I że jedność Europy nie może ograniczać się do gospodarki i handlu, bo najważniejsza jest integracja polityczna.
Na co czeka zachodni świat? Na cud czy na katastrofę? W każdym razie wygląda na to, że zastygliśmy w oczekiwaniu, zanurzając się w banałach, głupotach i obscenicznych eventach z życia osobników z warstw wszelakich, niższych, wyższych i nijakich.
Byleby tylko nie zacząć zastanawiać się nad znaczeniem przegranego dobrobytu i zapowiedzią beznadziejnej przyszłości. Należy więc oddać się rozrywkom niewymagającym umysłowego wysiłku, broń Boże nie analizować polityki rządzących i na wszelki wypadek na pytanie, jak oceniasz partię rządzącą, odpowiedzieć w ankiecie, że nie wiesz, nie masz zdania. W ten sposób będzie człowiek się toczył wraz z nią do przepaści, niezdolny do protestu, do gniewu, do złości, bez której nie może być mowy o naprawie państwa, a co za tym idzie, poprawie egzystencji, już nie tylko tych najbiedniejszych, ale i całej masy dorobkiewiczów na kredyt, w Polsce – lemingów.
Bełkot licencjonowany
Wystarczy posłuchać wypowiedzi prominentnych polityków krajów Unii Europejskiej, w tym Polski. Oni już nie próbują mówić do rzeczy, co przystoi prominentom, oni bredzą w przekonaniu, że obywatele ich państw zidiocieli do tego stopnia, że nie są w stanie odróżnić prawdy od kłamstwa, głoszenia idei od prymitywnej propagandy.
W Komisji Europejskiej, w Parlamencie Europejskim w odpowiedzi na zapowiedź przeprowadzenia w Wielkiej Brytanii referendum w sprawie ewentualnego wystąpienia tego kraju z UE można usłyszeć, że to bardzo źle dla Anglików i że na tym stracą. I że jedność Europy nie może ograniczać się do gospodarki i handlu, bo najważniejsza jest integracja polityczna. Właśnie o to chodzi.
O jedność poglądów, o tzw. tolerancję, czyli relatywizm, wybiórcze uznawanie zasad wygodnych dla elit i dla klonów człowieczeństwa, czyli „autorytetów” naukowych, moralnych i społecznych. Namnożyło się tego, bo w dzisiejszych czasach każdy głupek może skończyć studia, a nawet się doktoryzować, pod warunkiem jednak, że będą to studia lekkie, łatwe i przyjemne, tzw. humanistyczne. Wskazane jest też studiowanie prawa, jest to kierunek trudny, ale bardzo wdzięczny dla różnych Tuleyów i im podobnych. Tacy osobnicy mają władzę nad maluczkimi, a to czyni ich autorytetami. W swoich wystąpieniach sypią paragrafami, jak nie przymierzając jakiś Kalisz, dewastując poczucie przyzwoitości i uczciwości oraz obiektywizmu ludzi z obozu nieprzystosowanych do obowiązującej hipokryzji, pod którą czai się zwykłe bezprawie.
Jak słusznie zauważają wybitni, a przy tym normalni ekonomiści, dzisiejszym światem zachodnim rządzą banki i elity. Obywatele są zasypywani niezrozumiałymi dla zwykłego człowieka cyframi, wykresami i deklaracjami bez pokrycia. I optymistycznymi prognozami, a to dla Grecji, a to znowu dla Hiszpanii, a jeszcze dla Grenlandii. W tym celowym zamęcie chodzi o zamazanie, a nawet o ukrycie przed ludźmi prawdziwego stanu gospodarek, a przede wszystkim gwałtownego spadku poziomu życia społeczeństw. Na zachodzie Europy montuje się front walki z niedobrymi islamistami w Mali, a w gruncie rzeczy Francji, i nie tylko, chodzi o eksploatację bogactw naturalnych Afryki. Czyli żołnierze francuscy i afrykańscy walczą i giną dla kapitału wielkich korporacji, a nie w walce o wyższość demokracji i tolerancji nad terrorem i przemocą.
Wszystkim, którzy nie wiedzą, o co chodzi w tym Mali, dedykuję porzekadło: jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. A nie o wolność, równość, sprawiedliwość i temu podobne frazesy, które już wyszły z użycia w poprawnym politycznie świecie. I nie wrócą, chyba że nastąpi katastrofa.
Rewolucja artystycznie
Media dbają, zresztą nie tylko w Polsce, żeby katastrofa, która zbliża się nieuchronnie, była wydarzeniem wesołym, rozrywkowym, pełnym gołych bab, chudych i tłustych, seksualnych wynurzeń byłych celebrytów i opowieści o wpływie ocieplenia klimatu Arktyki na ochłodzenie kontynentu europejskiego. Tematy zastępcze – w rodzaju sędziego Tulei, radarów i ustaw o partnerstwach czy czegoś w tym rodzaju. We Francji, gdzie za chwilę nastanie recesja, na ulice wyszli zwolennicy małżeństw homoseksualnych i adopcji dzieci przez kochających inaczej, a małżonka byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego opowiada, jaki to z niego lew i temu podobny mężczyzna. I rozpoczyna tournée, co oznacza popiskiwanie byłej pierwsze damy na oczach i uszach publiczności.
My też mamy swoje wydarzenia artystyczne. Niejaka Kora opowiada, jak to za komuny jej Maanam był rewolucyjny, a nawet prześladowany, a jej suczka ma prawo zażywać narkotyki, bo psy już tak mają.
Podstarzałe celebrytki i starzejący się celebryci są traktowani przez lud poważnie, a nawet służą za wzór do naśladowania. Dziwić się nie ma czemu, bo to jedyna pociecha zakompleksionej emerytki, której życie było nieciekawe, polegało na pracy i wychowywaniu dzieci, a teraz ledwo wiąże koniec z końcem. Skończyły się też marzenia o bujnym życiu pełnym przygód, w tym erotycznych, więc jak popatrzy na Korę i jej lifting, myśli sobie: tej to się powiodło. Ona spełnia moje niespełnione marzenia.
Radosław Zadowolony
A czy taka pańcia coś rozumie z bredzenia ministra od spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego albo posła Platformy Obywatelskiej Pawła Olszewskiego na temat możliwości wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej? Sikorski jest bardzo zadowolony z takiej ewentualności. W jakiejś stacji radiowej wygłosił dłuższy
speech na ten temat. A dlaczego jest zadowolony? No, bo na miejsce Wielkiej Brytanii wejdzie III RP, to znaczy „dołączy do grupy współdecydentów”, z której Wielka Brytania właśnie zrezygnowała. A poza tym Wielka Brytania jest „państwem specjalnej troski, z którym trzeba uważać, bo może zrobić coś nierozsądnego i wyjść z Unii”, a wówczas „grupa trzymająca władzę w UE będzie miała inny kształt”. A Polska dołączy do tej grupy w perspektywie dekady – zauważył optymistycznie Sikorski. Wtóruje mu poseł Olszewski zapewniając, że wyjście Wielkiej Brytanii z UE to szansa dla Polski.
Już ja to widzę to współdecydowanie w grupie trzymającej w Unii władzę. III RP wraz z Niemcami i Francją będzie kręcić lody na plecach zbankrutowanej wspólnoty. A czy w perspektywie dekady będzie jeszcze jakaś europejska wspólnota?
A III RP? Myślę, że wątpię.
Ale dla nieprzygotowanego politycznie obywatela to, co wygadują Sikorski z Olszewskim brzmi dumnie. Będziemy w czołówce Unii Europejskiej, a to znaczy, że będziemy też liczyć się w świecie, będą o nas dobrze mówić, a nawet chwalić. No i wreszcie dorównamy Niemcom i Francji pod względem zarobków i poziomu służby zdrowia. Nie udało się z drugą Polską Gierka, drugą Japonią Wałęsy, Zieloną Wyspą Tuska, pora startować do „grupy trzymającej władzę”. Tak, trzeba trzymać się żłobu, ministrze Sikorski, i nie puścić, bo nadchodzą ciężkie czasy, nie tylko dla Wielkiej Brytanii, również dla Niemiec i Francji. Może się zdarzyć, że nie tylko nie dołączymy do tej grupy, ale grupa dołączy do nas, czego jej nie życzę.
A jeśli chodzi o Wielką Brytanię, nie martwiłabym się zbytnio, bo jest to mocarstwo europejskie, i to pod każdym względem. Raczej należałoby się zastanowić, czym będzie UE bez Wielkiej Brytanii. Rozpadnie się i nie zapobiegnie temu nawet Radek Sikorski. Nic dziwnego, że w Berlinie, Paryżu i Brukseli zapanowała panika. Tylko nie w Warszawie, bo nasza chata z kraja. Dosłownie, nie tylko w przenośni.
Źródło: Gazeta Polska
Krystyna Grzybowska