Kiedy dorastamy, rodzice są zajęci pracą i codziennością. I wtedy w sukurs przychodzą dziadkowie, żywy pomost łączący nas z przeszłością. Pamiętam mojego Dziadka, nachylonego nad jazgoczącym radiem, by wyłowić Wolną Europę, głos wolnej Polski. Opowiadał, jak zaborcy zlicytowali ich majątek w 1902 r., i jak z rodziną cieszył się, kiedy Rosjanie przegrywali wojnę z Japonią w 1905 r. Babcia opowiadała o czarnych sukniach i żałobnej biżuterii swojej matki po upadku powstania styczniowego. A potem o szczęściu budowania II RP.
To dziadkowie pozwolili mojemu pokoleniu przetrwać PRL. Zabierali dzieci na wakacje, pomagali finansowo, babcie przysyłały ciasto i świąteczne wiktuały. Babcia opowiadała o królach Polski, nauczyła mnie robić konfitury i zachowywać się przy stole. To oni pomogli nam nie poddać się sowieckiej zawierusze, mówili, co jest godziwe, a co nie.
Kiedy sama zostałam babcią, zrozumiałam, jakie to ważne być takim pomostem. To ze mną mój wnuk snuje rozważania o śmierci, ma cierpliwość słuchać o rycerzach powstania warszawskiego i o opresji w komunie.
Te opowieści, tę pamięć wnuki przeniosą w XXI w. A mnie to pomaga przemijać.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Teresa Bochwic