Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Piramida autorytetów

Autorytety III RP to takie osoby, które do zadawania tych mnożących się pytań skutecznie zniechęcą, sprawią, aby zanim komukolwiek przyjdą one do głowy, było już wiadomym, że takie pytania zadają tylko ludzie drugiej kategorii.

Autorytety III RP to takie osoby, które do zadawania tych mnożących się pytań skutecznie zniechęcą, sprawią, aby zanim komukolwiek przyjdą one do głowy, było już wiadomym, że takie pytania zadają tylko ludzie drugiej kategorii.

Dlatego Trzecia Rzeczpospolita autorytetami stoi. No, proszę, zadajmy jej jakieś proste pytanie. Tak proste, jak: „Jeśli Żydów z Jedwabnego wymordowali polscy sąsiedzi, to skąd wzięło się tych kilkadziesiąt znalezionych tam łusek i dlaczego po ich odkryciu natychmiast nakazano przerwanie prac ekshumacyjnych?”. Albo: „Dlaczego Wałęsa zajumał teczkę i niszczył inne dokumenty związane ze swą przeszłością, jeśli dowodziły one jego niewinności?”. Albo z nieco innej beczki: „Skoro od kilku lat jesteśmy »zieloną wyspą rozwoju«, i jako jedyni w Unii Europejskiej osiągamy wzrost gospodarczy, podczas gdy inni ugrzęźli w recesji, to jak wyjaśnić, iż wedle najnowszych badań Eurostatu pod względem zamożności społeczeństwa spadliśmy z miejsca piątego od końca na czwarte od końca? I że nas, rozwijających się dynamicznie, wyprzedziła zwijająca się Litwa?”. A dodam jeszcze, że przy stosowanej przez Eurostat metodologii (najgrubiej ujmując, dzieli się sumę dochodów przez liczbę obywateli) masowy ubytek obywateli wskutek emigracji zarobkowej statystycznie zawyża nasze wyniki.

Jest takich pytań bardzo wiele i na każde z nich odpowiedź jest oczywista. Dlatego właśnie niezbędne są autorytety.

Autorytet potrzebny od zaraz
Na pytanie, na przykład, o te kilkadziesiąt łusek, o zniszczoną teczkę „Bolka”, o rosyjskiego tupolewa, który w lipcu 2010 r. wyciął przy awaryjnym lądowaniu cały zagajnik, nie tracąc skrzydeł, o „zieloną wyspę”, z której ludzie masowo uciekają za pracą do krajów pogrążonych w recesji i marazmie, odpowiedź jest mniej więcej taka, że pan Wajda i pan Olbrychski, pan Mazowiecki i pan Wałęsa, i panowie Stuhr stary i młody, i ksiądz Boniecki z panią Krzywonos, i nawet pan profesor honoris causa Bartoszewski, takich pytań nie zadają. A tymi, którym one przychodzą do głowy, gardzą jako bydłem (które to określenie w nieuprawnionych ustach byłoby „mową nienawiści”, ale gdy tak nazywa pisowców wspomniany Bartoszewski, to tylko przyklasnąć elokwencji). Ktoś ma wątpliwości? Na te wątpliwości odpowiedzią jest znalezienie kolejnego autorytetu. Patrzcie, piosenkarze, celebryci, gwiazdy telenowel i pudelków, też nie wątpią. I nasi nobliści, kiedy jeszcze żyli, wątpliwości nie mieli. A jak już wam nie wystarcza autorytetów krajowych, no to są i zagraniczne. Sam profesor Davis też sobie ani innym równie głupich pytań nie zadaje, a przecież on jest Anglikiem, to wszystko wie lepiej. Jeszcze wam mało? No, to proszę, i profesor Brzeziński, też nie ma wątpliwości. Skoro on nie ma, a jest z Ameryki, to któż jeszcze może je mieć?

To oczywiście tuzy najtęższe, sam czubek piramidy autorytetów. U jej podstawy kłębią się autorytety pomniejsze, świecące blaskiem odbitym od tych najtęższych. Coś jest nie tak z tymi autostradami, że wszyscy ich wykonawcy ogłosili bankructwo (dzięki czemu nie grozi już im obowiązek napraw gwarancyjnych tej partaniny, pospiesznie picowanej do „stanu przejezdności” pod termin Euro i wstęgę), coś jest nie tak, że tyle drobnych polskich firm nabitych zostało przez owych „bankrutów” w butelkę, nie dostało za wykonaną pracę wynagrodzenia i padło, a ludzie potracili utrzymanie? Wyjdzie na to pani redaktor Paradowska, wydmie wargi i powie: „A mnie tam wcale tych firm nie żal”, wzbudzając entuzjazm na sali. Coś jest nie tak z tą wzorcową współpracą z Rosją? Wyjdzie inny redaktor czy redaktorka i z tą samą miną powie: „A ja mam w nosie ten złom, niech go sobie w ogóle wezmą”. I entuzjazm. Nawet jeśli osobnik nie był dotąd autorytetem, to po wygłoszeniu zdania tak głębokiego, natychmiast się nim stanie.

Pączkowanie autorytetów
Coś jest nie tak, że dach stadionu zamyka się tylko, kiedy nie ma deszczu, że w ogóle ten stadion wciąż nie jest odebrany? Że Dworzec Centralny odpicowany na Euro już trzeba remontować, że pas startowy oddany z wielką fetą na mikołajki już na Boże Narodzenie trzeba zamykać, bo „się złuszczył”? Że oszust z dziewięcioma wyrokami od ręki dostaje od ministerstw zgody i koncesje na oferowanie naiwnym złota i lokat, a ABW-era i prokuratury ścigają kwiaciarkę, która wydała paragon zamiast faktury, internetowego szydercę i kibiców, którzy upublicznili tajemnice stanu, że matoł jest matołem?

Coś było nie tak z tą Sawicką, skoro jednak sąd orzekł, że nie była to żadna uwiedziona lelija, tylko łapówkara? Coś było nie tak z tym doktorem G., skoro i jego wina została potwierdzona, choć te same chóry autorytetów ręczyły, że padł ofiarą prowokacji i pomówień? Coś chyba nie teges z tymi rzekomymi naciskami i nadużyciami, skoro żadnego się żadnej z prokuratur i sejmowych komisji znaleźć nie udało, z tą Blidą, skoro dwa wyroki sądowe wykazały, że jednak były powody, by ją zatrzymać i że akcja przeprowadzona została prawidłowo? Coś się nie zgadza, jeśli oskarżenie, pod którego pretekstem Tusk odwołał szefa CBA, na sali sądowej zostało dosłownie rozniesione podczas jednej rozprawy, a jedyną zbrodnią tej służby okazuje się zdjęcie przez agenta koszuli?

Na te wszystkie wątpliwości odpowiedzią musi być jeszcze więcej autorytetów potwierdzających autorytet autorytetów, które potwierdzały przed nimi. Toteż nabór jest szeroki. Dziś już praktycznie każdy może zostać autorytetem, byle jakoś wsparł oficjalny dyskurs. Napluj na opozycję i na lidera PiS‑u, powiedz, jak ci fajnie było na tym Euro, że Polacy tak się umieli cieszyć, zapewnij, że nie zagrałbyś w filmie o Smoleńsku − wszystko ci z punktu zostanie wybaczone, nawet jeśliś dopiero co był faszystą z NOP‑u, zetchaenowcem wożącym ryngrafy Pinochetowi, domniemanym antysemitą i sługusem Kaczora.

Rozpadająca się piramida kłamstw
Pod wieloma względami obecna propaganda przypomina PRL. Tak samo przemilcza realne problemy, tak samo przykrywa niewygodne dla władzy sprawy ścisłym tabu, tak samo stara się hałaśliwymi pochwałami i zachwytami tworzyć wrażenie wiekopomnego sukcesu tam, gdzie żadnego sukcesu nie widać, a nawet wręcz widać gołym okiem klęskę. Kogoś, kto jak ja i moi rówieśnicy, przez całą szkołę bombardowany był kategorycznymi stwierdzeniami, że Armia Krajowa „stała z bronią u nogi”, i nie tylko nie walczyła z hitlerowcami w najmniejszym stopniu, ale nawet „chciała im szyny masłem smarować”, żeby szybciej pokonali Związek Radziecki, a cały ciężar walki z okupantem nieśli partyzanci z GL i AL, kampania ośmieszająca Kaczyńskiego, że „stan wojenny przesiedział u mamy pod pierzyną”, nie zaskakuje w najmniejszym stopniu. Podobnie jak rugowanie ze zbiorowej pamięci Wyszkowskiego, Walentynowicz czy małżeństwa Gwiazdów na rzecz „dzielnej tramwajarki”. Po prostu system rozpaczliwie potrzebuje legitymizacji.

Tyle że taka legitymizacja, jaką stosuje III RP, bez reszty oparta na nawzajem się okadzających autorytetach, przypomina inżynierię tzw. piramidy finansowej. Im bliżej bankructwa, tym więcej trzeba dorzucać. Nie mam pojęcia, gdzie jeszcze pojedzie pani Kolenda-Zaleska i od kogo zdoła uzyskać jakąś podpierającą oficjalny dyskurs wypowiedź. Może Angelina Jolie wyśmieje smoleńską paranoję, może piosenkarka Madonna wyszydzi starokawalerstwo Kaczyńskiego, a może bohater pierwszej Solidarności, zamieszkały dziś w USA Eligiusz Naszkowski, powie jej, że tylko idioci i debile mogą wierzyć, że Wałęsa był „Bolkiem”? Nie wiem, ale to i tak nie wystarczy.

Bo do pewnego momentu kolejne autorytety rzeczywiście legitymizują kłamstwa wpisane w system, w mit założycielski i codzienność III RP. Ale w pewnej chwili, odwrotnie, monstrualność tych kłamstw zdelegitymizuje całą budowaną od dwóch dekad piramidę. A jej upadek wywoła sejsmiczną falę, która pochłonie całą elitę III RP, także tych, którzy przez konformizm milczeli, a wątpliwościom dawali wyraz tylko w prywatnych rozmowach. Tak jak to się stało u schyłku lat osiemdziesiątych. Osobiście mam wrażenie, że miara kłamstw jest coraz bliższa przelania się.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Rafał A. Ziemkiewicz