Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

Zmienne losy pieniądza

Towar, płacidło, pieniądz – ewolucja płatności na przestrzeni wieków szła w parze z rozwojem cywilizacji, udoskonalaniem produkcji i technologii. Im większa wiedza i lepsze umiejętności człowieka, tym doskonalsze metody regulowania płatności.

arch.

Pieniądze są niezbędnym elementem naszego życia.

Kiedyś ułatwiały wymianę towarów, dziś pozwalają zaspokajać potrzeby – od tych przyziemnych po luksusowe. Na przestrzeni wieków pieniądz miał bardzo różną postać. Najpierw był nim każdy inny towar, potem produkt spełniający określone wymagania, następnie kruszec, wreszcie monety i banknoty. Dziś coraz częściej posługujemy się mianem „pieniądz wirtualny”, płacić możemy bowiem plastikową kartą, telefonem, a nawet zegarkiem.

Barter, najstarsza forma transakcji

Najwcześniejszy sposób pozyskiwania potrzebnych do życia towarów – wymiana, czyli barter – rozpoczął się wraz z rozwojem cywilizacji w neolicie i przetrwał do dziś, z powodzeniem funkcjonując w XXI wieku.

W momencie, gdy okazało się, że myśliwy niekoniecznie potrzebował kolejnego narzędzia, za to chętnie wymieniłby skóry np. na zboże, którego sąsiad (gotowy zamienić narzędzie za skórę) nie miał, wymyślono tzw. płacidło. Był nim określony towar, który cieszył się największym zainteresowaniem we wspólnocie, a w dodatku można go było długo przechowywać. Co mogło pełnić taką rolę? W zależności od regionu świata były to bardzo różne rzeczy, które jednak miały pewne cechy wspólne. Jean Buridan de Béthune (1292-1363), XIV-wieczny teoretyk zaznaczył, że przede wszystkim musiało to być coś, co dało się wymienić na wszystkie inne przedmioty – czyli dobro powszechnie pożądane, które ludzie są w stanie przyjąć w dużych ilościach. Z drugiej strony musiało być rzadkie, niewystępujące w nadmiarze w przyrodzie. Nie mogło być zbyt duże, aby łatwo je można było przenosić z miejsca na miejsce, a przy tym powinno posiadać w stosunku do swojej wielkości dużą wartość. Oczywiście w grę nie wchodziła też możliwość łatwego zniszczenia czy zepsucia. Dobrze też, aby się łatwo dzieliło na mniejsze części bez jednoczesnej utraty wartości. Siłą rzeczy na myśl przychodzą nam tu kruszce, takie jak złoto czy srebro. Jednak dla naszych przodków podobne cechy posiadały też inne przedmioty.

Pensja w zbożu?

Pierwsze dowody na istnienie płacidła odkryto na obszarach Mezopotamii, czyli na terenach, gdzie – jak się przyjmuje – narodziła się cywilizacja. Asyryjczycy i Babilończycy już tysiące lat temu świetnie rodzili sobie z nawadnianiem pól – budowali w tym celu skomplikowane sieci kanałów, odbierając pustyni nieużytki i zamieniając je w ziemie orne, na których uprawiali głównie zboża. Dlatego już 3 tysiące lat temu zboże stało się tam głównym towarem wymiennym, ale też jednostką, która służyła im do obliczania pensji dla urzędników czy określania należnych podatków. Było wprawdzie dość powszechne, ale wygodne ze względu na łatwość odmierzania określonej miary. Podobnie radzili sobie Egipcjanie, dla których rolę płacidła także spełniało zboże. Chętnie też posługiwano się miarą zwierząt hodowlanych - w „Iliadzie” możemy przeczytać, że złota zbroja kosztowała na przykład sto wołów. W innych cywilizacjach rola płacidła przypadała różnorakim dobrom. Aztekowie na przykład cenili sobie ziarna kakaowca, Mikronezyjczycy różnego rodzaju kamienie, a dla mieszkańców Abisynii, Sumatry czy Meksyku wartość miała sól. Jak widać, nasi przodkowie najczęściej posługiwali się dobrami natury charakterystycznymi dla terenów, które zamieszkiwali. Nic więc dziwnego, że wśród wyspiarskich czy też nadmorskich społeczeństw zamieszkujących wybrzeża Afryki, Oceanii i Bliskiego oraz Dalekiego Wschodu były to muszle – kauri. w Kongu zwane były nzimbu, a w basenie Morza Śródziemnego spondylus. Większe „kwoty” kompletowano w woreczkach, które nabierały coraz większej wartości im głębiej zawędrowały w ląd.

O ile na obszarach obecnej Europy i Bliskiego Wschodu pieniądzem towarowym były głównie płody rolne i produkty pochodzenia zwierzęcego, to w Chinach wykorzystywano do tego celu bardziej „przetworzone” towary. Były nimi narzędzia, zwłaszcza noże i motyki. Aby ułatwić handel tą „ciężką walutą”, od ok. X wieku p.n.e. do wymiany zaczęto używać blaszek w kształcie tych narzędzi. Wyrabiano je z miedzi, jej stopów, lub żelaza, a znacznie rzadziej ze srebra i złota. Takie symboliczne i wygodne jednostki płatnicze nie były używane jedynie przez Chińczyków. Na Krecie znaleziono na przykład sztaby z brązu przypominające kształtem zwierzęce skóry. Pierwotnie zapewne rozliczano się tam płacąc skórami, które potem zastąpił brąz formowany na ich podobieństwo. Z czasem z kolei brąz zastąpiono żelazem, a jednostką płatniczą stał się pręt, zwany obolem. Tak też nazwano później monetę, którą wkładano m.in. do ust zmarłego, by zagwarantować, że Charon przewiezie go przez rzekę Styks do krainy umarłych, gdzie zazna życia wiecznego. Z kolei kilka prętów, ich garść, nazywano drachmą, stąd późniejsza nazwa greckiego pieniądza. W Grecji zresztą historia monet ma długą tradycję, najprawdopodobniej w różnych okresach istniało tam aż 45 mennic. Drachma była jednostką miary, aczkolwiek różną w zależności od ustalonej przez emitenta – inna była zawartość srebra w drachmach ateńskich, a inna w egineckich lub korynckich.

Słona zapłata

Skórami płaciły też ludy zamieszkujące dzisiejszą Europę Centralną, co potwierdza nazwa chorwackiej jednostki monetarnej – kuny. Również w Polsce i Czechach rolę tę spełniały futra, także miód, a przede wszystkim „płatki” - stąd późniejsze słowo „płacić”. Były to lniane chusteczki, o których w X wieku pisał podróżujący po Europie żydowski kupiec Ibrahim ibn Jakub: „Wyrabiają też w ziemi Czechów lekkie, cienko tkane chusteczki jak siatki, których się do niczego nie używa. Cena ich u nich stała, dziesięć chustek za denara, nimi kupczą i obliczają się między sobą. Posiadają ich całe skrzynie. To ich majątek, za który można otrzymać: pszenicę, niewolników, konie, złoto, srebro i wszystkie inne rzeczy". Niewielkie kawałki płótna zwane płatami można było kupić w specjalnym kantorze.

W ten sposób tamtejszy władca zarabiał na sprzedaży owych chustek, a kupcy mieli ułatwiony handel, posługując się jednym pieniądzem”. Bardzo popularna była też sól. W Polsce długo używano jej jako środka płatniczego, a jedna z dawnych kar sądowych polegała na wyegzekwowaniu od oskarżonego 300 kruszy, czyli grudsoli. Istniejącym do dziś dowodem na to, że sól odgrywała u nas rolę pieniądza, jest powiedzenie „słono za coś płacić”. Wymianę towarową prowadzili też kolonizatorzy trafiający zwykle na ludy znacznie niżej od nich zaawansowane cywilizacyjnie. Jak pisze Nathaniel Philbrick w książce „Mayflower. Opowieść o początkach Ameryki”: „Przywieźli ze sobą naszyjniki, paciorki i inne towary celem wymienienia ich u Indian na futra i ziarno”. Okazało się jednak, że Indianie są bardziej praktyczni i chętniej przyjmują żelazne narzędzia czy przybory – motyki i kociołki, a także koce, muszkiety i –oczywiście – alkohol w zamian za skóry zwierząt. Z czasem jednak, gdy Holendrzy, Anglicy, czy Hiszpanie poznawali lepiej północnoamerykańskich Indian odkryli, że mają oni cenniejszą walutę – tzw. wampum, czyli pas wykonany z paciorków. Philbrick wyjaśnia, że nie był to zwykły środek płatniczy:

„Wampum składał się ze sznurów cylindrycznych paciorków, wykonanych z białych skorup pobrzeżek oraz niebieskich części skorup cypriny islandzkiej. Fioletowe skorupy były warte mniej więcej dwa razy tyle co białe. By można było nimi płacić, wampum musiał odpowiadać ścisłym wymogom. Anglicy nauczyli się równie biegle jak Indianie oceniać, czy paciorki zostały odpowiednio pocięte, ukształtowane, wypolerowane, przewiercone i nanizane”.

Rewolucja za sprawą monet

Z biegiem lat – niezależnie od kultur i obszarów – wszelkiego rodzaju płacidła zastąpiono metalami – sięgano po różne kruszce, od żelaza po złoto, aby w końcu nauczyć się wyrabiać z nich wystandaryzowane jednostki płatnicze - monety.

Były one wygodniejsze w użyciu, bo miały tę samą wagę – odpadała więc kwestia ważenia w celu określenia wartości, wystarczyło je policzyć. Przyjmuje się, że pieniądze z prawdziwego zdarzenia wynaleźli Fenicjanie ok. 1000 r. p.n.e. Jednak najstarsze zachowane monety wyrabiane z kruszcu pochodzą z Lidii (państwo i historyczna kraina w zachodniej Azji Mniejszej, leżąca w dorzeczu rzek Kaystros i Hermos). Pochodzą one z ok. 700 roku p.n.e., a wybijano je ze stopu złota ze srebrem, czyli z tak zwanego elektronu, a później z czystego złota, z którego słynęła Lidia. Szczególnie znane są złote szekle lidyjskiego króla Aliatesa II - były to proste, z grubsza obrobione bryłki złota, o unormowanym ciężarze, składzie, kształcie i wymiarach, opatrzone pieczęcią wydawcy – podobizną lwa, która gwarantowała określoną jego wartość. Za jednego szekla można było kupić dzban wina palmowego, a za 15 - niewolnika. Herodot w swych „Dziejach” pisze, że młode kobiety w Lidii zdobywają wiano, uprawiając prostytucję. Jednocześnie wskazuje, że to właśnie w Lidii wynaleziono pieniądz, by… ułatwić rozliczenia z prostytutkami za świadczone przez nie usługi. Miało się to więc dziać 300 lat wcześniej niż u Fenicjan, stąd przypuszcza się, że Fenicjanie podpatrzyli u Lidyjczyków metodę wyrabiania monet i niesłusznie przypisuje się im ojcostwo pieniądza. Monety bito też w Argolidzie – wyrabiano je ze srebra, a zdobił je wizerunek żółwia morskiego. Z czasem monety rozpowszechniły się na całym świecie. Ich wartość zależała od zawartości cennego kruszcu – złota, srebra, lub miedzi.

Chodziło o zawartość w stopie metalu, z którego bito pieniądz, a w przypadku wykorzystywania czystego kruszcu – od wielkości (wagi) monety. Najmniejszą ze znanych monet jest hemitetartemorion o nominale 1/8 greckiego obola i średnicy zaledwie 2 mm. Największe zaś pochodzą z terenów obecnej Szwecji – są to miedziane talary, ze względu na wielkość zwane płytami (platmynt) pochodzące z XVII wieku i ważące 20 kg. Monety wykonane z metali szlachetnych przetrwały w obiegu aż do początku XX w.

Chiny ojczyzną banknotu

W Azji też bito monety – w Indiach w postaci cienkich srebrnych płatków, a Chinach, najpierw w kształcie narzędzi, a od roku 221 p.n.e., okrągłe z kwadratowym otworem pośrodku - ale bardzo wcześnie, bo już w II w. przed naszą erą, sięgnięto też po pieniądz…. powiedzmy papierowy. Był to pergamin wykonany ze skóry białego jelenia, zdobiony haftami i malunkami. Skórę z czasem zamieniono na papier. Banknoty, czyli pieniądze papierowe, po raz pierwszy pojawiły się w Chinach w X wieku. Każdy z nich posiadał przelicznik w kruszcu, na który też mógł być wymieniony.

Taka wymiana była szczególnie wskazana dla oszczędności, bo papierowe pieniądze traciły ważność po trzech latach.

Na użytek kupców w VII wieku pojawiły się też tzw. pieniądze latające, czyli certyfikaty kupieckie. Było to nic innego jak potwierdzenie zdeponowanych w skarbcu monet, z powodzeniem honorowane przez kupców z regionu w wymianie handlowej. Po wielkiej inflacji w XII wieku Chiny stanęły przed koniecznością przeprowadzenia reformy walutowej. W 1377 roku do obiegu wprowadzono „cenny banknot Wielkich Mingów”. Miał on tylko jeden nominał, ale przez następne 200 lat zagwarantował stabilność monetarną Państwu Środka. Doświadczenia chińskie w dziedzinie emisji pieniądza papierowego były znane w Europie, m. in. dzięki Marco Polo, który tak pisał w swej relacji z wyprawy do Chin:

„te pieniądze papierowe robione są z taką uwagą i namaszczeniem, jakby to było złoto lub srebro czyste”.

Psucie pieniądza

Przez stulecia w większości krajów panowała kompletna anarchia, jeśli chodzi o bicie monet, r ządzący puszczali w obieg tysiące rodzajów monet o różnej zawartości kruszcu. Przy czym powszechne było stosowanie zamiast czystego złota czy srebra ich stopów z miedzią lub ołowiem. Do tego nie stroniono od fałszerstw. O jakość wypuszczanych do obiegu monet dbali Ateńczycy, Persowie (m.in. dlatego państwo arabskie, które powstało w pierwszej połowie VII w. na terenach dawnej Persji i imperium bizantyjskiego początkowo przejęło jej walutę), czy Macedończycy.

Nic więc dziwnego, że właśnie ich pieniądze przechowywano w skarbcach. W zamian na rynek wypuszczano niewiele warte miedziaki. Stabilną walutą - srebrnym denarem o wadze 4,55 g – szczycił się przez dwa stulecia Rzym. Wybijała go wyłącznie mennica w świątyni Junony na Kapitolu. Jednak gdy Oktawian August uruchomił w 10 roku p.n.e. własną mennicę w Lugdunum (dziś Lyon), a Neron z powodów kłopotów budżetowych zaczął oszukiwać na zawartości kruszcu, rynek się załamał. Podobne sytuacje miały też miejsce w późniejszych czasach. Powód był prozaiczny: praktycznie aż do odkrycia Ameryki i napływu stamtąd kruszcu, w Europie nie było z czego bić monet. Złóż złota czy srebra było jak na lekarstwo, a każde państwo, każdy władca miał ambicję posiadania własnej waluty. Do X wieku, kiedy upowszechnił się zwyczaj wybijania monet panującego aktualnie władcy, posługiwano się w Europie monetami z bardzo różnych rejonów świata –z powodzeniem płacono np. arabskimi, czyli złotym dinarem, srebrnym dirhem i miedzianym felsem. W VIII wieku zaczęły z nimi konkurować funty, po reformie miar i wag przeprowadzonej przez Karola Wielkiego w 789 r. Ten wybitny władca doprowadził do ustalenia nowej jednostki wagowej, tzw. funta karolińskiego o wadze ok. 408 g, na której oparto cały system monetarny. Co ciekawe, tak polscy, jak i czescy, duńscy czy szwedzcy władcy tworząc w późniejszych czasach własny system monetarny, bardzo chętnie się na karolińskim wzorowali. W X wieku dołączyły do nich denary zachodnioeuropejskie, wybijane głównie w Niemczech. W tym samy czasie denary pojawiają się też na terenach polskich. Pierwsze monety Mieszka I były nierówne, o różnej wadze: od 1 do 2 gramów. Według niepotwierdzonych źródeł miał je dla polskiego władcy wybijać gdzieś pod Poznaniem czeski rzemieślnik. Monety wybijał też syn Mieszka I, Bolesław Chrobry, a także wnuk Mieszko II (dzięki badaniom prof. Stanisława Suchodolskiego wiemy, że istniały monety Mieszka II, które wybito dla niego przed 1025 rokiem, gdy był następcą tronu). Ale na większą skalę zaczął to robić dopiero Bolesław Śmiały (1058-1079). W XII wieku, gdy praktycznie nie wyobrażano sobie handlu bez monet, a w obiegu zaczęło brakować złotych i srebrnych, rynek zalały miedziaki. Ten „gorszy pieniądz” wypierał z obiegu „pieniądz lepszy”, kruszcowy, który zaczęto zamykać w skarbcach, lokując w nim oszczędności. Jako jedno z podstawowych praw ekonomii zasadę, że „pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy”, sformułował Mikołaj Kopernik.

Początki bankowości

Ponieważ w Europie szybko rozwijał się handel, a wożenie ciężkich monet było niepraktyczne i niebezpieczne z uwagi na czyhających na drogach i morzach rabusiów, pojawiły się pierwsze banki, za których pośrednictwem rozliczano transakcje. Kupcy deponowali w nich złoto i srebro, a w zamian dostawali kwity potwierdzające, że taka operacja została dokonana, które następnie mogli wymienić na prawdziwy pieniądz w innym miejscu. Pierwszy bank powstał w 1156 r. w Wenecji. Italia słynęła zresztą ze swoich banków, tamtejszy Monte Paschi di Siena, który jest najdłużej funkcjonującym bankiem, działa od 1472 r. Od papierowej asygnaty bankowej był już tylko krok do papierowego pieniądza.

W jego przyjęciu przez rynek najważniejsza była jednak kwestia zaufania – wymianę „papierka” na brzęczącą monetę musiało gwarantować państwo, m.in. dlatego pojawiły się banki centralne, którym państwa przyznawały monopol na emisję pieniądza. Za pierwszy uznawany jest Szwedzki Bank Państwowy, a historia jego powstania wiąże się ze wspomnianymi wcześniej 20-kilogramowymi palmyntami. Operowanie nimi nie było wygodne, dlatego bank przyjmował je do depozytu wydając w zamian papierowe pokwitowanie. Kwity były na okaziciela, zatem można je było przekazywać sobie jak prawdziwe pieniądze. Pierwsze współczesne pieniądze papierowe pojawiły się w Ameryce (Kolonia Zatoki Massachusetts w 1690 roku), potem wypuściła je Wielka Brytania (Bank Anglii) oraz Francja (Bank Królewski). Na naszych ziemiach pierwszy bank centralny został utworzony w 1828 roku, był to Bank Polski, który pełnił rolę banku emisyjnego. Obecnie rola ta przypada Narodowemu Bankowi Polskiemu – będącemu bankiem centralnym, który jednocześnie odpowiada za kreowanie polityki pieniężnej i bezpieczeństwo systemu płatniczego.

Pierwsze banknoty pojawiły się jednak u nas jeszcze w XVIII wieku, w czasie insurekcji kościuszkowskiej i zwane były biletami skarbowymi. Początkowo pieniądze papierowe miały całkowite pokrycie w kruszcu, z czasem jednak zaczęto wypuszczać ich coraz więcej na rynek zakładając, że nigdy nie będzie tak, aby wszyscy jednocześnie zgłosili się po złoto czy srebro. Zwiększały się też nominały – dochodząc do dwudziestojednocyfrowych. W XX wieku wymiana pieniędzy na kruszec została zniesiona. Ostatecznym ciosem dla systemu waluty złotej była I wojna światowa i wielki kryzys z lat 30. XX wieku. Ostatnim krajem, który odszedł od parytetu swojej waluty wobec złota, były Stany Zjednoczone. Stało się to w 1973 r., ale znacznie wcześniej, bo już w 1933 r., zniesiono wymienialność dolara na złoto dla swoich obywateli. Niezależnie od tego, co na przestrzeni wieków służyło do regulowania płatności, cel był zawsze ten sam – zdobywanie potrzebnych produktów, zaspokajanie własnych potrzeb, zapłata za usługi i pracę. Tak jak w każdej przestrzeni życia, tak też w przypadku pieniądza dążyliśmy na przestrzeni lat do wygody w posługiwaniu się nim. Zamienialiśmy więc mniej wygodny w rozliczeniach towar na inny, ciężkie i nieporęczne skóry, pręty, muszle czy narzędzia na ich mniejsze i lżejsze odpowiedniki, aby w końcu dojść do monet i pieniądza papierowego.

Dziś, gdy mówimy o obiegu pieniądza, najbardziej liczy się dla nas wygoda w posługiwaniu się nim, a przede wszystkim bezpieczeństwo.

Po przeczytaniu artykułu prosimy o wypełnienie ankiety na https://niezalezna.pl/ankieta/

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#historia pieniądza

Irena Domańska