KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

Ponadczasowy futuryzm – test Nissana Ariya

Najpierw był Leaf. Nissan 12 lat temu zaczął swoim hatchbackiem elektryfikować europejski, a w zasadzie globalny, rynek samochodów osobowych. Do dziś prawie 600 tys. szt. Leafa znalazło nabywców. Po ponad dekadzie pojawia się elektryczny crossover Nissana Ariya. Przez ten czas światowe trendy ekologiczne i parcie ku wyeliminowaniu w autach silników spalinowych mocno przyspieszyły. Na rynku zaroiło się od modeli elektrycznych, w tym, a jakże, coraz popularniejszych crossoverów.

Szans na bycie pionierem, Nissan z Ariyą już nie ma. Ale też długi czas pracy nad tym modelem ma swoje plusy, bo Ariya wizualnie prezentuje się bardzo nowocześnie. Producent określa to jako „ponadczasowy japoński futuryzm”. Mogliśmy zapoznać się z nowym autem japońskiej marki podczas premierowych jazd w nadmorskim Kołobrzegu.

Nowa płyta podłogowa z umieszczonymi w niej ogniwami pozwoliła na swobodę w planowaniu przestronnego wnętrza. O kokpicie, wyposażonym w dwa 12-calowe ekrany, można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest minimalistyczny. Pod ekranem środkowym znajduje się listwa z przyciskami haptycznymi (widocznymi dopiero po włączeniu samochodu) do obsługi najważniejszych funkcji. Trochę gadżeciarstwa – mamy tu elektrycznie przesuwany podłokietnik i elektrycznie wysuwany schowek - drugi bliżej kierowcy, bo jest też zwykły „ręczny” u pasażera. Bardzo przydatne rozwiązanie to lusterko tylne z możliwością zmiany na ekran wyświetlający widok z tyłu. W przypadku zasłonięcia tylnej szyby przez pasażerów albo załadowany po dach bagażnik nie do przecenienia. Ruszając w drogę też od razu ma się odczujcie dobrej widoczności w każdą stronę.

Auto przyspiesza jak na elektryka przystało, ale nie wbija przy tym szarpnięciem w fotel, mimo gazu wciśniętego „do dechy” Zaskakuje trochę twardość zawieszenia przy pokonywaniu ”leżących policjantów” czy brukowanych jezdni. Za to ta cecha zawieszenia powoduje, że samochód nie pływa nadmiernie przy większych prędkościach, dobrze wchodzi w zakręty, co przekłada się na dużą przyjemność prowadzenia.

Przednionapędowa Ariya oferowana jest w dwóch wersjach silnikowo-akumulatorowych. Podstawowa z silnikiem o mocy 214 KM , momentem obrotowym 300 Nm, akumulatorem o pojemności 63 kWh, zasięgiem 403 km i mocniejsza 238 KM, 300 Nm , 87 kWh, 533 km. Na wiosnę 2023 r. pojawi się jeszcze wersja z napędem na cztery koła 301 KM, 600 Nm, 87 kWh, zasięg 490 km. Cena najtańszej Ariyi zaczyna się od 216 000 zł, mocniejszej ok. 250 tys. zł, skończy na niecałych 300 tys. zł za model z napędem 4x4. Drogo? Chyba tak, ale auto kusi też zasięgiem powyżej 400 (403) kilometrów na jednym ładowaniu już od najtańszej wersji. Tego nieco tańsza konkurencja nie ma. Najbardziej ekonomiczna jest środkowa wersja auta, bo producent zapowiada tutaj, że na jednym ładowaniu można przejechać aż 533 kilometry. Wersja z napędem 4x4 (z dwoma silnikami elektrycznymi napędzającymi oddzielnie osie) może przejechać 493 kilometry po załadowaniu na full i odpięciu od słupka ładującego.

 



Źródło: niezalezna.pl

#moto #technologie #innowacje #test

Tomasz Jędrzejowski,Igor Szczęsnowicz