Użytkownicy rozliczający, przy okazji regulowania rachunku za telefon komórkowy, płatności za ściągniętą z internetu muzykę, filmy czy gry mogą napotkać na spore problemy. Procedowany projekt przepisów, który ma w założeniu chronić konsumentów przed nadużyciami na tzw. rynku Direct Carrier Billing (DCB), w praktyce może całkowicie zahamować rozwój rynku mikropłatności za usługi cyfrowe. Jest to tym bardziej istotne, że na tym obszarze polskie firmy dzielnie walczą z globalnymi liderami. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów ripostuje jednak, że chodzi o odpowiednie uporządkowanie zasad świadczenia tych usług. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, diabeł tkwi w szczegółach.
Obecnie toczą się prace nad ustawą Prawo Komunikacji Elektronicznej (PKE). Jednym z zagadnień, które zostały ujęte w projektowanych przepisach, jest DCB, czyli „usługa dodatkowego obciążania rachunku”, która umożliwia dokonywanie zakupów usług i produktów cyfrowych z ekranu smartfona lub komputera. Przy pomocy DCB już kilka milionów użytkowników rozlicza zakupy bardziej tradycyjnych produktów i usług, takich jak bilety komunikacji, rozgrywki sportowe, prenumeratę prasy, parkingi miejskie czy ubezpieczenie smartfona.
„Usługa dodatkowego obciążania rachunku” jako jedyna dostępna forma płatności została od początku zaprojektowana z myślą o transakcjach dokonywanych w całości na urządzeniu mobilnym. Dla wielu osób rozwiązanie to stanowi wygodniejszą alternatywę dla kart płatniczych i innych typowych form płatności, umożliwiając dostęp do nowoczesnych usług płatniczych m.in. użytkownikom niekorzystającym z oferty banków, a także mniej zaradnym cyfrowo.
Wprowadzenie nowych rozwiązań jest związane z wdrożeniem europejskich przepisów, jednakże – jak alarmuje branża – ograniczenia zaproponowane w projekcie ustawy daleko wykraczają ponad to, co przewidują w tym zakresie regulacje unijne. Mówią one bowiem jedynie o wymaganiu od dostawców oferowania abonentom możliwości dezaktywowania usługi fakturowania stron trzecich (tzw. „opt out”), a nie uprzedniego wyrażenia zgody na świadczenie usługi (tzw. „opt in”).
Ten szczegół, zdaniem podmiotów rynkowych, jest kluczowy dla możliwości oferowania usług stron trzecich przez operatorów przy wykorzystaniu mechanizmu „usługi dodatkowego obciążania rachunku” przy realizacji płatności przez abonentów. – Utrzymanie konieczności dodatkowego uzyskania zgody na uruchomienie usługi dodatkowego obciążania rachunku, która przecież już funkcjonuje na rynku, spowoduje, że rynek ten będzie trzeba budować od podstaw, przez co Polska pozostanie w tyle za innymi krajami europejskimi – wskazuje branża, według której będzie to miało negatywny wpływ na firmy uczestniczące w łańcuchu świadczenia usługi, a w rezultacie na zatrudnienie i podatki. Stracić mogą także biznesy świadczące usługi lub sprzedające cyfrowe produkty, gdyż jeśli ograniczy się kanał dostępu w rozliczeniach, to spaść może liczba ich klientów, a co za tym idzie obroty, których nie da się łatwo wygenerować przy użyciu innych metod płatności.
KPRM stoi jednak na stanowisku, że abonent powinien zyskać pełną kontrolę nad korzystaniem z usługi DCB. Dlatego w projektowanych przepisach wprowadzono obowiązek uzyskania zgody na świadczenie tej usługi, a także możliwość określenia przez abonenta progu kwotowego, do wysokości którego może ona być świadczona. Przedstawiciele branży twierdzą jednak, że sugerowanie, że usługi będą uruchamiane bez zgody abonenta, jest absurdalne, gdyż przed skorzystaniem z nich użytkownik musi przejść wieloetapowy proces autoryzacji. Na ten proces składa się dostępny limit kwotowy, świadome wejście do serwisu lub aplikacji, rozpoczęcie transakcji, zaakceptowanie regulaminu i udzielenie innych formalnych zgód, kliknięcie przycisków „zamawiam” i potem „płacę”, a na koniec autoryzowanie się zgodnie z wprowadzonymi już regulacjami. Po skorzystaniu przez użytkownika z usługi DCB otrzymuje on potwierdzenie na trwałym nośniku. Istnieje dodatkowo na rynku wiele usług, w których użytkownicy otrzymują darmowe okresy próbne, mając czas na rezygnację. Jednocześnie branża zwraca uwagę na proklienckie podejście do sprawy: uwagi zgłaszane przez użytkowników, dotyczące świadczonej usługi, są rozpatrywane w trybie przyspieszonym, a klienci mogą w każdej chwili odstąpić od korzystania z niej bez ponoszenia żadnych dodatkowych opłat. Specjaliści branży podkreślają, że jeśli dla ministerstwa przejście przez wszystkie szczeble nie jest wystarczającym uprawdopodobnieniem zgody, to wprowadzenie kolejnego punktu także nie pomoże.
– Należy pamiętać, że jest grupa abonentów, która z różnych względów nie jest zainteresowana korzystaniem z usług DCB. Nie powinno być możliwości ich uruchamiania bez uprzedniej zgody abonenta – uzasadniają rządowi urzędnicy. Dodatkowo w celu uproszczenia stosowania wymogów dotyczących DCB przepisy PKE przewidują możliwość wyrażenia zgody poprzez wybór progu kwotowego dla każdego okresu rozliczeniowego, a w przypadku jego braku – dla każdego miesiąca kalendarzowego. – Dostawca usług zobowiązany będzie oferować abonentom co najmniej cztery progi kwotowe: 0 zł, 35 zł, 70 zł i 100 zł. Dodatkowo dostawca usług może zdecydować o oferowaniu również innych progów kwotowych oprócz wymaganych przez PKE – informuje KPRM.
– Osoby, które już obecnie cenią sobie korzystanie z usług DCB, z pewnością nie zrezygnują z tego typu usług, a raczej docenią wprowadzane mechanizmy ochronne, dzięki którym będą mieć wiedzę o tym, co i kiedy zamawiają – uważa strona rządowa. Z takim twierdzeniem nie zgadza się jednak branża, wskazując, że proponowane regulacje zmuszą bowiem operatorów do uzyskania dodatkowej zgody od wszystkich swoich abonentów, również tych, którzy już teraz z powodzeniem korzystają z usług tego typu do dostępu do różnych serwisów. – W przypadku nieuzyskania zgody zajdzie konieczność wyłączenia tych usług – przestrzega Artur Witan, członek rady nadzorczej Digital Virgo Polska. – W konsekwencji można przyjąć, że polski rynek szacowany przez nas na blisko 1 mld zł i 3 mln aktywnych klientów skurczy się nagle przynajmniej o 50 proc., ponieważ większość abonentów ignoruje komunikaty od operatorów i będzie niemożliwym zebranie zgód „wstecz” od obecnych abonentów aktywnie i świadomie korzystających z tych usług – zauważa.
W ocenie branży zbyt ostre ograniczenie rynku sprawi, że polskie podmioty, od lat działające na rynku usług dodanych do telefonii komórkowej, oddadzą go globalnym graczom, a beneficjentami przeregulowania będą globalni agregatorzy DCB, a także firmy oferujące inne formy płatności, jak Visa i Mastercard, PaySafeCard, Apple Pay czy Google Pay.
Maciej Langman, prezes działającej na rynku mikropłatności firmy Mobiltek jest zdania, że przepisy w proponowanym brzmieniu mogą doprowadzić nawet do całkowitego wyparcia tej formy płatności z rynku. – Beneficjentami będą systemy kart kredytowych, które zmonopolizują rynek rozliczeń transakcji cyklicznych – np. abonament za Netflix – ostrzega. – Konieczność ponownej aktywacji serwisów spowoduje, że wielu dostawców treści po utracie budowanej latami bazy subskrybentów zrezygnuje z tej formy płatności.
Na rynku DCB pozostaną tylko serwisy, które będą w stanie generować wysokie obroty z bardzo ograniczonego rynku, czyli dokładnie te, przeciwko którym są planowane regulacje. Raczkujący rynek mikropłatności zostanie zlikwidowany, bez perspektyw na jego odtworzenie – ocenia Langman.
W opinii Roberta Cioska, członka zarządu Digital Virgo Polska, wypracowane w trakcie wielomiesięcznych konsultacji rozwiązania ochronne, takie jak domyślny limit wydatków w wysokości 70 zł miesięcznie, mechanizm zatwierdzenia płatności czy obowiązki dotyczące rozpatrywania reklamacji, będą wystarczającym zabezpieczeniem i nie doprowadzą do przeregulowania. Żaden inny instrument płatniczy nie jest w ten sposób uregulowany – dodaje.
Według szefa Mobilteka zamiast utrudniać życie zarówno klientom, jak i dostawcom usługi, należy skupić się na rozwiązaniach, które sprawią, że oszustwa przestaną być opłacalne. – W naciągaczy należy uderzyć mechanizmami ekonomicznymi, nie procedurami. Wiele podmiotów z własnej inicjatywy wprowadziło np. ograniczenie dopuszczalnych form reklam serwisów i taka samoregulacja się sprawdza. Na poziomie organizacyjnym dobrym pomysłem byłoby natomiast wprowadzenie zasady, że za formularz płatności powinien być odpowiedzialny agregator – podmiot niezależny od usługodawców. Oczekujemy też mechanizmów automatycznego zwrotu środków w przypadku uzasadnionej reklamacji – proponuje Langman.
Jego zdaniem przy takim podejściu naciągacz nie będzie mógł udawać, że jest uczciwym serwisem dostarczającym treści. Nie zarobi na oszukańczych reklamach, a nawet jeśli jakaś transakcja przejdzie przez sito zabezpieczeń, zostanie natychmiast anulowana i cały proceder stanie się nieopłacalny.