Jeśli spółki skarbu państwa wszystkie dołują, a menedżerowie są piętnowani i zastraszani, no to nic dziwnego, że do budżetu nie płyną dziesiątki, a nawet setki miliardów złotych – ocenił w rozmowie z Niezalezna.pl były członek zarządu Orlenu Janusz Szewczak, komentując fatalny wynik finansowy największej polskiej spółki energetycznej.
We środę prezes Ireneusz Fąfara pochwalił się wynikami finansowymi Grupy Orlen, podsumowując tym samym trzy kwartały bieżącego roku. Jak wynika ze skonsolidowanego raportu okresowego, „zysk netto Grupy Orlen za 9 miesięcy 2024 r. osiągnął wartość 3 mld 012 mln zł i był niższy o 17 mld 034 mln zł rok do roku”. Przychody ze sprzedaży za trzeci kwartał tego roku wyniosły 67 mld 936 mln zł i były niższe o 11 mld 521 mln zł rok do roku, a wynik netto Grupy Orlen osiągnął wartość 188 mln i był niższy o 4 mld 368 mln zł rok do roku".
Zdaniem Fąfary, „nadzwyczajne zyski w poprzednich latach były efektem m.in. wojny”, która jego zdaniem już się „skończyła”. - Przyszła normalizacja. Wracamy do czasów przedwojennych” – wyjaśniał prezes Orlenu, tłumacząc de facto katastrofalne wyniki spółki.
Zdaniem analityka gospodarczego i byłego członka zarządu Orlenu Janusza Szewczaka, z którym rozmawiała Niezależna, zaprezentowane przez Fąfarę wyniki są „niewątpliwie katastrofalne”. – Szczególnie, jeśli po trzech kwartałach br. te zyski netto są o blisko 17 mld zł mniejsze. Można powiedzieć, że degradacja Orlenu przebiega w zastraszającym tempie, a spółka w zeszłym roku i latach poprzednich przynosiła rekordowe zyski – zaznaczył.
- Przypomnę, że jeszcze jest czwarty kwartał, który nie zapowiada się lepiej, więc można podejrzewać, że te wyniki pod koniec obecnego roku będą o ok. 20 mld zł gorsze, jeśli chodzi o ten czysty zysk netto niż w roku 2023. A 20 mld zł to jest ogromna kwota grosza dla budżetu państwa, bo Orlen był spółką skarbu państwa odprowadzającą gigantyczne kwoty do budżetu państwa. To jest prawie 10 proc. całości strony dochodowej budżetu
- tłumaczył Szewczak.
Podkreślił, że „bardzo podobne zjawiska obserwujemy w innych spółkach skarbu państwa”. - Ale jeśli się prześladuje i straszy menadżerów poprzedniego zarządu i kieruje się zemstą, a nie zajmuje się napełnianiem budżetu i zarabianiem pieniędzy, to efekty muszą być tragiczne w skutkach – ocenił.
- Takie zastraszanie i szykanowanie najlepszych menedżerów, to jest zupełny absurd., bo ich następcy będą się bali podejmować jakiekolwiek decyzje. A biznes, to jest często podejmowanie trudnych, wymagających decyzji i bez tych decyzji nie ma sukcesów. Nie można się kierować nic nierobieniem, asekuranctwem, bo a nóż, ktoś będzie miał zastrzeżenia tylko na podstawie jakichś uprzedzeń politycznych zawiści czy zemsty
- dodał.
Nasz rozmówca zwrócił uwagę na „wielkie wyzwanie” w postaci „dziur budżetowych”. - Te dziury (w tym tegorocznym budżecie prawie 240 mld zł, w przyszłorocznym ok. 300 mld zł) nie wynikają z niczego. Jeśli spółki skarbu państwa wszystkie dołują, a menedżerowie są piętnowani i zastraszani, no to nic dziwnego, że do budżetu nie płyną dziesiątki, a nawet setki miliardów złotych – przekonywał.
Pytany jakie jego zdaniem działania lub zaniechania przyczyniły się do tak fatalnych wyników Orlenu zaledwie przez niespełna rok oraz czy można się w tym kontekście dopatrywać celowego działania na niekorzyść firmy, Janusz Szewczak przyznał, że „tak można też domniemywać”. - W zeszłym roku i w latach poprzednich wyceny spółki Orlen były w granicach 60-70 złotych i to w czasach, kiedy była eskalacja wojny, szok cenowy na rynkach surowców i pandemia. Dzisiaj jest to 50 zł. To są różnice wycenie spółki rzędu 12 mld zł na niekorzyść akcjonariuszy – wskazał.
- Moim zdaniem to jest wynik przyjęcia takiej absurdalnej, zabójczej koncepcji rozwoju bez aspiracji, bez inwestycji, wręcz zamykania tych inwestycji, tak, jak w przypadku Olefiny III, czyli największej inwestycji petrochemicznej w Europie w tej chwili. Inwestycji, w którą już zainwestowano 12 mld zł i w znacznym stopniu już wykonanej. Taka inwestycja jest na 30-40, może 50 lat. Trendy rynkowe makroekonomiczne się zmieniają, ale może się okazać, że to, co dzisiaj jest na skraju opłacalności za chwilę będzie przynosiło kokosy. Tym bardziej, że zmieni się polityka energetyczna w świecie, w związku z wygranymi przez prezydenta Donalda Trumpa wyborami. Zmieni się też w dużej mierze to absurdalne zielone szaleństwo, zabójcze dla przemysłu całej Europy związane z certyfikatami CO2. I taka inwestycja, jak Olefiny będzie bardzo przydatna
- ocenił.
Janusz Szewczak zaznaczył, że „za czasów Daniela Obajtka i poprzedniego zarządu były prowadzone wszystkie inwestycje - i stare i nowe - i na wszystko starczało pieniędzy”. - Ponadto były pieniądze na akcje społeczne, na sport. To pokazuje, że był profesjonalizm i dzisiaj podważanie, deprecjonowanie tych efektów jest po prostu głupie i szkodliwe dla akcjonariuszy i dla skarbu państwa. No chyba, że ktoś chce się pozbyć tej kury znoszącej złote jaja – przekonywał.
Komentując prognozę sformułowaną przez Daniela Obajtka, w której były szef Orlenu nie wykluczył możliwości wkroczenia do spółki syndyka i ewentualnej jej sprzedaży niemieckim firmom, Janusz Szewczak przyznał, że Daniel Obajtek „to jest doświadczony menadżer, więc on wie, co mówi”. - Myśmy już przeżyli te patoprywatyzacje za rządów gdańskich liberałów, a dzisiaj taki jest przy władzy. Lepiej więc dmuchać na zimne i pamiętać, że spółki skarbu państwa, w tym Orlen, oprócz małych i średnich firm są głównym dostarczycielem dochodów do budżetu państwa. A bez tego państwo nie funkcjonuje – podsumował rozmówca Niezalezna.pl.
Jak niszczą narodowego czempiona 👇 pic.twitter.com/jlNuffCfKe
— Daniel Obajtek (@DanielObajtek) November 14, 2024