Państwowe koncerny energetyczne do spółki z wytwórcami OZE zachowują się jak taksówkarze z lat 90. na Dworcu Centralnym, zabierając Wam z portfeli dodatkowe 2 miliardy zł, a ministerstwo klimatu i środowiska, ministerstwo aktywów państwowych i cały rząd Donalda Tuska spokojnie się temu przygląda - pisze w mediach społecznościowych były prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. Europoseł PiS alarmuje o wzroście cen energii na Rynku Dnia Następnego oraz runku bilansującym. Polityk zaznacza, że mimo szokujących zmian w cenach, nic oprócz "fatalnych regulacji" zmianie nie uległo.
Na Towarowej Giełdzie Energii od wprowadzenia w czerwcu nowych regulacji energia na Rynku Dnia Następnego zaczęła gwałtownie drożeć po południu i wieczorem. Od 1200 zł 17 czerwca do 2400 zł/MWh 18 lipca, przedtem kosztowała mniej więcej 600 zł.
Polityk zaznacza, że "takich cen nie było nawet podczas kryzysu energetycznego". - Podobnie jest na rynku bilansującym, którego koszt jest przenoszony bezpośrednio na taryfy dla odbiorców - do końca roku to dodatkowe 2 miliardy złotych prosto do kieszeni spekulujących producentów energii - podkreśla Obajtek.
Analiza bilansu mocy pokazuje, że to spekulacyjne szaleństwo jest wynikiem nadmiaru OZE w dzień i dyktatu państwowych koncernów energetycznych po południu i wieczorem (gdy OZE gwałtownie znika, bo zachodzi słońce) - nadzorowane przez MAP spółki spekulacyjnie windują ceny z kosmosu, bo nic poza wejściem fatalnych regulacji się nie zmieniło (ani ceny węgla czy gazu do produkcji, ani cena CO2).
Polityk przypomina, że rząd Prawa i Sprawiedliwość w najgorszym kryzysie energetycznym wprowadził regulacje, które uniemożliwiały takie praktyki i ograniczały energetyce nadmiarowe zyski. - Teraz hulaj dusza, piekła nie ma - złote żniwa dla OZE, złote żniwa dla spółek Skarbu Państwa - dodaje.
Za tę amatorszczyznę obecnego rządu płacą Polacy - prąd dla przemysłu jest w Polsce najdroższy w Europie, obywatele płacą krocie z własnej kieszeni, inflacja rośnie, a gospodarka cierpi. Uśmiechajcie się!